“Pogrzebany” to pierwsza książka Petera Jamesa jaką miałam okazję przeczytać i ze szczerym bólem muszę stwierdzić, że nie wszystko do końca było idealne. Streszczenie na okładce obiecuje nam super przerażającą historię, zakrawającą o opowiadania Kavy czy Cobena. Niestety, wiele elementów tej, i tak krótkiej, historii sprawia, że pomimo fajnego pomysłu i najszczerszych chęci autor nie spełnił moich oczekiwań…
Na pewno byłabym niesprawiedliwa mówiąc, że opisywanie historii, która generalnie kręci się wokół człowieka zamkniętego wbrew jego woli w trumnie, kilka centymetrów pod ziemią, jest nudna. Już od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w wir akcji, obrazy przesuwają się przed oczami jak w kalejdoskopie, wszystko toczy się bardzo szybko i zaskakująco. Człowiek w trumnie to Michael, któremu koledzy wykręcają po prostu niezbyt śmieszny żart podczas wieczoru kawalerskiego. Niemal nieprzytomnego z upojenia alkoholem mężczyznę umieszczają w trumnie, zostawiając mu łaskawie rurkę do oddychania oraz kilka innych mało przydatnych przedmiotów , zakopują gdzieś w lesie, po czym za chwilę wszyscy giną w wypadku samochodowym. I w jaki sposób teraz znaleźć Michaela, skoro wszyscy, którzy znali jego miejsce pobytu nie żyją?
Z odsieczą przychodzi słynny detektyw, który jednak wcale nie wzbudził we mnie uczucia osoby kompetentnej. Roy Grace to postać, która męczy i spowalnia akcję niepotrzebnie komplikując całą fabułę. Chociaż detektyw bardzo stara się rozwikłać zagadkę zaginionego Michaela, to jednak jego problemy osobiste oraz miłosne rozterki tylko niepotrzebnie rozpraszają czytelnika, stanowiąc element drażniący. Dialogi również nie należą do najlepszych – pozbawione błyskotliwości oraz humoru sprawiają, że chcemy je pominąć i jak najszybciej powrócić do biegu wydarzeń.
Na szczęście książka pozbawiona jest epickich i kwiecistych opisów przyrody czy piękna przypadkowo napotkanych niewiast. Jest krótka i zwięzła w swojej treści. Nawet gdy mamy do czynienia z narracją prowadzoną przez “człowieka w trumnie”, nie jesteśmy zdani na jego filozoficzne i smutne przemyślenia o samotności czy sensie życia. Wszystko dzieje się jakby pod wpływem impulsu, tak jakby myślenie bohaterów napędzało całą akcję. Niektórzy na pewno już w połowie książki domyślą się, kto i dlaczego nie chce zdradzić miejsca “pogrzebania” głównego bohatera. I to właśnie jest największy minus tej historii – autor podsuwa nam zbyt oczywiste wskazówki, a zachowanie bohaterów bywa zbyt teatralne i nienaturalne.
Podsumowując, bardzo podobał mi się pomysł autora ale rozczarował mnie sposób, w jaki go zrealizował. Mimo wszystko polecam tą książkę choćby ze względu na dobrą akcję oraz dreszczyk emocji, który towarzyszy nam co najmniej do połowy historii :)