Jerzy Arlecki zanim wstąpił do ABW wiódł całkiem przeciętne życie, pracując w branży medycznej. Teraz, jest wampirem. Wampirem na usługach Rzeczpospolitej Polskiej. Jak to się mogło stać? Okazało się, że poprzez Biuro ds. Białego Wywiadu, do którego został zwerbowany, trafił do specjalnego oddziału nocarzy – żołnierzy-wampirów, których jedynym celem jest walka z renegatami – inną grupą wampirów, wyjętych spod prawa – i ochrona obywateli. Tym sposobem na zawsze zniknął Jerzy Arlecki, a narodził się Vesper.
Przyznaję, że bardzo spodobał mi się pomysł autorki, żeby utworzyć oddział specjalny, składający się z wampirów. Jeśli chodzi o samą koncepcję wampira, to mamy tu do czynienia raczej z dość „klasyczną” jego wersją – nieśmiertelność, szybka regeneracja, śmierć poprzez dekapitację czy uszkodzenie serca, spalenie, wrażliwość na słońce, pożywianie się krwią – wzbogacone o kilka dodatkowych zdolności, takich jak: lewitacja, telekineza, telepatia, super szybkość i sprawność, bardzo przydatnych przy służbie. Cała ich społeczność ma swoją hierarchią - podzielona jest na poszczególne Rody, którymi zarządzają Lordowie. To oni podejmują decyzje, kto może dostąpić przemiany i zajmują się najważniejszymi sprawami.
Poza tym, w powieści rozróżnia się dwa rodzaje wampirów: ci, którzy stoją po stronie prawa (w tym właśnie nocarze) i renegaci. Ci pierwsi od początku odżywiają się krwią syntetyczną, „bezpieczną”, stworzona sztucznie zaspokaja ich głód, ale nie uzależnia. Natomiast renegaci są grupą wampirów niebezpiecznych dla społeczności. Uzależnieni od prawdziwej, ludzkiej krwi, doprawionej naturalnymi substancjami, takimi jak: adrenalina, serotonina, oksytocyna czy dopamina, która działa na nich jak narkotyk. Taka jest nasza baza wyjściowa, kiedy zagłębiamy się w historię. Jednak, jak się wkrótce okazuje, nie wszystko jest tak czarno-białe, jak się wydawało z początku. Walka między nocarzami a renegatami nie jest jedynym wątkiem w książce, chociaż zdecydowanie odgrywa wiodącą rolę. Sama intryga nie jest skomplikowana, głównie skupia się na akcji, ale za tym wszystkim kryje się coś więcej – możemy dostrzec w jaki sposób jednostka poddawana jest wpływom, mającym na celu stworzenie żołnierza idealnego i lojalnego.
Historię poznajemy z punktu widzenia głównego bohatera, który usilnie próbuje wyrwać się ze szponów monotonii swojego dawnego życia i całym sobą oddaje się Nocy. Jednak się wkrótce okazuje - nie wszystko poszło tak, jak powinno – za szybko został wystawiony na działanie prawdziwej krwi i za szybko obudziły się w nim instynkty, z którymi może sobie jeszcze nie poradzić. Mimo wszystko, prowadzi ze sobą wewnętrzną walkę, za wszelką cenę starając się pozostać lojalnym i nie zawieść zaufania, jakie się w nim pokłada. Razem z nim odbywamy całą podróż, poznajemy jego myśli, pragnienia, wątpliwości, wyrzuty sumienia, przechodzimy to samo, co sprawia, że łatwiej nam zrozumieć jego poczynania.
Autorka wykazuje się dużą wiedzą w zakresie militariów, czego dowodzą liczne specjalistyczne opisy akcji, broni, a także wojskowy żargon. Jednak bez obaw – posługuje się przy tym bardzo przystępnym, prostym językiem, tak że nawet największy laik nie będzie miał problemów ze zrozumieniem. Sama nigdy nie zagłębiałam się zbytnio w tego typu tematy (mimo że mój tata jest byłym wojskowym ;P), a nie miałam z niczym problemu – co więcej bardzo spodobał mi się klimat, jaki powieść dzięki tym zabiegom zyskała.
Całość czyta się w ekspresowym tempie, nie ma miejsca na nudę, a ciekawi bohaterowie są kolejnym plusem na koncie pani Kozak (poza Vesperem, bardzo polubiłam postać Okruszka). Oczywiście, nie wszystko było idealne - czegoś mi brakowało w niektórych dialogach, momentami wydawały się trochę nienaturalne albo naciągane - ale jak na debiut, jest naprawdę dobrze. Nie wspominając już o genialnym zakończeniu, które po prostu wbiło mnie w siedzenie – takich rzeczy powinno się zabronić! No, chyba że zagwarantowany jest ekspresowy dostęp do kolejnej części ;) Mimo że od początku historii, miałam w głowie ułożony plan, jak się ona skończy, autorce i tak udało się mnie zaskoczyć. Teraz pozostaje mi trzymać kciuki, żeby w bibliotece był dostępny „Renegat”!