Nowa, stara historia ujrzała ponownie światło dzienne za sprawą wydawnictwa Zysk i S-ka. Reportaż powstały w latach. 70 to jedna z głośniejszych jak na tamte czasy książek. Niestety została na jakiś czas zepchnięta na boczny tor, ale teraz na nowo może się z nią zapoznać kolejne pokolenie czytelników. Autor, Krzysztof Kąkolewski nigdy nie bał się kontrowersyjnych tematów, jednak to za sprawą "Co u Pana słychać?" zrobiło się wokół niego głośno. Sama pozycja była wielokrotnie wznawiana, a z czasem doczekała się nawet sztuki teatralnej. Co w niej takiego wyjątkowego? Autor postanowił odwiedzić byłych nazistów wysokiej rangi. Każdemu z nich zadał tytułowe pytanie, ale prowadzone rozmowy były znacznie dłuższe, często niewygodne dla rozmówców.
Zanim jednak do nich doszło, sporo czasu zajęło mu ustalenie aktualnych adresów i pierwsze próby umówienia na rozmowę. Należy pamiętać, ze lata ’70 różniły się znacząco od współczesnych i dotarcie do informacji nie było procesem łatwym. Był to wciąż okres, w którym nastroje wśród społeczeństwa były mocno napięte. Nawet współcześnie dywagacje na tematy okołowojenne wzbudzają wiele kontrowersji, a co dopiero wtedy, raptem 20 lat po wojnie. Zanim jednak Kąkolewski wyjechał z kraju, przygotował się merytorycznie do rozmów, ich podstawą były fotokopie akt, które otrzymał od polskich władz ścigania przestępstw wojennych.
Wśród rozmówców znaleźli się m.in Stolting prokurator, który wydawał liczne wyroki śmierci czy Koppe - generał policji i SS, znany ze swoich skrajnych działań czy Hoenh, który promował chemiczną sterylizacje Słowian. Chociaż rozmowy były dla obu stron emocjonujące , to jednak w większości przypadków przebiegały w spokojnej atmosferze. Ciężko uciec od wrażenia, że każda kolejna osoba używała tych samych argumentów, wskazując na to, ze byli nic nieznaczącymi pionkami w grze zwanej wojną. Zrzucanie odpowiedzialności na postawione wyżej w hierarchii osoby stało się ich wspólnym mianownikiem. Swoje działania umniejszali podczas rozmów zasłaniając się wykonywaniem poleceń "z góry" czy panującym wówczas prawem, a raczej bezprawiem.
Zadziwiająca jest umiejętność tych osób do rozpoczęcia nowego życia, z czystą kartą. Na etapie wywiadów niemal każdy cieszył się spokojem w swoich domach, rozwijającą karierą czy owocnym życiem osobistym. To pokazuje, że do swoich wcześniejszych działań podchodzili z zawodową precyzją i nieludzką bezwzględnością. Lektura wywiadów, chociaż nie skrywały brutalnych opisów, była trudną przeprawą ze względu na otwartość rozmówców i ich zupełny brak skrupułów. Przyczynili się do śmierci milionów, a potraktowali to jak niezobowiązującą przerwę w życiu. Czują się niewinni, bo jak wielokrotnie podkreślają w rozmowie- gdyby byli, dostaliby wyroki.
Dawkowałam sobie rozdziały, każdego dnia kolejny wywiad. Zastanawiałam się wówczas, co czuł Kąkolewski- nie jako autor, ale jako człowiek. Do tej pory nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Co więcej, nie umiem sobie nawet wyobrazić sytuacji, w których dochodziło do tych spotkań. Ile odwagi i samozaparcia wymagały te działania, wiedział tylko sam autor.
W czasach, gdy na nowo odżyło zainteresowanie okresem II WŚ i powstaje coraz więcej publikacji bazujących na wspomnieniach oraz historii inspirowanych takimi, pozycja ta jest zdecydowanie potrzebna. Kolejne pokolenia muszą mieć świadomość tego, co miało miejsce, a nie żywić się wyłącznie literacką, często ubarwioną fikcją.