Miłość Olgi do latania zaczęła się dość prozaicznie od pierwszego samodzielnego lotu jako pasażerka. W zachwyt wprawiało ją dosłownie wszystko od mundurów załogi po blask słońca spomiędzy chmur. W tym samym momencie poczuła niezwykłą chemię do wszystkiego co wiązało się z lataniem. I choć nastolatce trudno raczej mieć sprecyzowane pojęcie o swojej przyszłości to autorka zakochała się w podróżach podniebnych i uparcie zaczęła dążyć do zostania stewardessą.
Przede wszystkim szlifowała język , w tym celu stworzyła na Skypie listę osób, z którymi komunikowała się rozwijając umiejętność konwersacji. Kolejnym krokiem było nawiązanie kontaktu z Nadine, która pracowała już w branży i dzieliła się z młodziutką adeptką latania swoim doświadczeniem.
Olga interesująco opowiada o swoich podejściach do konkursu organizowanego przez linie lotnicze na stanowiska stewardessy. jak się okazuje nie jest to wcale takie proste, bo liczy się nie tylko wygląd kandydata, ale także umiejętność nawiązywania kontaktu z nieznajomym oraz znajomość języka. I choć nie udało się jej od razu przejść przez sito kwalifikacji to nie poddała się i próbowała ponownie.
Dużym wyrzeczeniem jest sam udział w szkoleniu przed podjęciem pracy. Zapoznawanie się z procedurami obowiązującymi w danej firmie, kolejne testy związane z obsługą w samolocie przebiegało już we Włoszech w bazie macierzystej linii lotniczej. I wreszcie pierwszy lot już jako obsługa.
Gdy się tak czyta jak to wygląda w rzeczywistości to można się przekonać, że praca ta nie jest wcale łatwa. Jak sama autorka pisze na swoim blogu wymagająca wielu wyrzeczeń. Przede wszystkim to kontakt z pasażerami, którzy nie zawsze są przychylnie nastawieni do załogi samolotu i mają wymagania zupełnie nie przystające do okoliczności. Inną sprawą jest poddawanie organizmu olbrzymim przeciążeniom. Wielokrotne latanie w czasie tygodnia sprawia, że pracownicy narażeni są na choroby związane z długotrwałym staniem, chodzeniem na obcasach, dźwiganiem ciężarów, które w powietrzu inaczej się rozkładają.
Swego rodzaju przywilejem jest odwiedzanie różnych krajów, choć najczęściej jest to z perspektywy lotniska lub hotelu przy nim. I nie jest prawdą, że mają czas na podziwianie krajów. Często w liniach lotniczych to załoga musi doprowadzić samolot do porządku przed następnym lotem, a czas na to jest bardzo okrojony.
Olga w czasie pobytu w Bombaju poznała urocza niebieskooką Hinduskę. Pooja bo tak miała na imię dziewczyna była osobą niesłyszącą. Olga poruszona sytuacją postanowiła za wszelką cenę zorganizować pomoc dla niej. Wielokrotnie wracała do tej rodziny i sprawiało jej to niesamowitą radość.
Książka ta powstała na kanwie bloga, który zaczęła prowadzić autorka. Miał on uporządkować jej wspomnienia, ale przede wszystkim przybliżyć wszystkim tę niełatwą pracę. To możliwość podróżowania, ale okupiona dużymi wyrzeczeniami. Oddalenie od rodziny, ciągły stres , bycie na zawołanie wciąż pod telefonem na pewno nie ułatwiają pracy. Ale jak widać na przykładzie Olgi pasjonatów nie brakuje i dzięki nim możemy mieć komfort podniebnej podrózy.