"W każdym razie, jeśli o mnie chodzi, mogę śmiało powiedzieć, że wyjazd do Nowego Orleanu pod każdym względem okazał się jednym z moich najcenniejszych doświadczeń życiowych. Zmieniłem moje podejście do świata, sam też się zmieniłem, a przede wszystkim poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy do dziś są obecni w moim życiu"
Tak właśnie Kuba Kucharski, autor książki "W uścisku Katriny" kończy opowiadanie swojej historii. Przyznaję się bez bicia, że chociaż książkę czyta się rewelacyjnie, to nie jestem do końca pewna, czy tego wszystkiego, o czym Kuba opowiada, chciałabym doświadczyć na własnej skórze. Chociaż swego czasu podobnie jak i ten młodzieniec, chciałam zobaczyć na własne oczy, tę cudowną Amerykę, którą znałam li tylko z książek, czy filmów.
Kuba dostał taką szansę, wyjeżdżając do Stanów w ramach programu studenckiego Work & Travel, cieszył się jak dziecko, bo jak sam mówi "lubi zawsze wszystkie początki" 😉. Mimo lekkiego rozczarowania, bo marzył mu się Nowy Jork, a nie Nowy Orlean, to i tę stolicę światowego Jazzu chłonął całym sobą. Jednak w najśmielszych marzeniach, czy może koszmarach, nie przypuszczał, co go spotka w tym pięknym, mimo wszystko, mieście.
A spotkały go tam przede wszystkim dwie kobiety, które całkiem zmieniły jego życie. Pierwsza to "dziewczyna z piegami", czyli Sylwia. Druga to kobieta żywioł, kobieta śmierć, kobieta zagłada, silna i potężna jak starodawny bóg, niszcząca wszystko, co napotkała na swej drodze, kobieta huragan - Katrina. Bardzo możliwe jest to, że dzięki obecności i moralnemu wsparciu, tej pierwszej, udało się Kubie przeżyć spotkanie i uścisk tej drugiej...
Książka jest bardzo dobrze napisana, doskonale wyczerpuje temat i wywołuje mnóstwo emocji. Tę książkę się nie czyta, ją się wchłania wszystkimi zmysłami. Autor podzielił swoją pracę na trzy części i jest to bardzo dobry pomysł, ponieważ doskonale pokazuje jak w przeciągu kilku chwil, wszystko może się po prostu zawalić. Jak marzenia mogą zamienić się w strach przed żywiołem, aż do ekstremy, walkę o życie, o godność, o butelkę wody.
W pierwszej części zatytułowanej "Preludium" razem z Kubą i jego znajomymi poznajemy Nowy Orlean, praca, poszukiwanie domu dla wspólnego zamieszkania całej grupy, relacje z było nie było czarnoskórą ludnością tego pięknego zakątka Stanów, wieczorne wypady do pubów, czy na uliczne pokazy.
Druga część to po prostu "Huragan", to co się działo na stadionie Superdome, gdzie grupa studentów została uwięziona wraz z tysiącami innych mieszkańców Nowego Orleanu przez Katrinę, to co z ludzi wtedy się wydostawało w przenośni i stricte dosłownie, to trzeba po prostu przeczytać.
Trzecia część to "Ocaleni". O tym jak w końcu polscy studenci zostali wydostani ze stadionu, jak w ogóle wyglądała akcja ratownicza, jak spisywały się służby powołane do niesienia pomocy itd. Jednak to nie wszystko, co ta pozycja ma czytelnikowi do zaofearowania. Jest jeszcze epilog, w którym dostajemy krótką historię Nowego Orleanu, historię huraganów i uwaga! nazw, czy imion, jakie się tym żywiołom nadaje i dlaczego właśnie takie. A także historię samej Katriny. Jak i gdzie powstawała i jaki był jej niszczycielski szlak.
Jednak i to jeszcze jest nie wszystko, czym szokuje autor czytelnika. Nie sposób nie wspomnieć o niesamowicie ciekawych zdjęciach, które doskonale obrazują kontrast między pierwszą a drugą częścią. Nocne życie Nowego Orleanu, pięknie ukwiecone balkony, wszędobylskie pomniki mistrzów Jazzu i...miasto zniszczone, zalane, opustoszałe, to naprawdę robi ogromne wrażenie. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tę książkę, polecam ją wszystkim, nie tylko tym którym marzy się zwiedzanie Ameryki.
Książkę, za co serdecznie dziękuję, otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.