Weronika to młoda kobieta, która zmuszona jest zmienić całe swoje życie.
Zmienia wygląd, pracę, miejsce zamieszkania i swoje priorytety.
Zagubiona, zmęczona i zrezygnowana ma tylko jeden cel: chronić swoją tajemnicę, którą skrzętnie ukrywa na poddaszu małej chatki.
Mroczne, nieoczywiste, pełne niespodziewanych zwrotów akcji thrillery to moja ogromna słabość. Uwielbiam ten dreszczyk emocji, powiew niepokoju, odczuwalny gdzieś na karku i kotłujące myśli. Jeśli dodatkowo, nie jestem w stanie przewidzieć, co wydarzy się w kolejnym rozdziale, czy nawet w kolejnym akapicie to jest to znak, że absolutnie przepadłam w czytanej historii.
Tak właśnie było z “Nikt nie może wejść”. Autorka fenomenalnie zbudowała napięcie, przesiąknięte do granic tajemnicą, ozdobione zawiłościami, niedopowiedzeniami i pokaźną liczbą “plot twistów”, które rozbiły w drobny mak moje przypuszczenia/yh jakiekolwiek podejrzenia co do dalszego ciągu fabuły.
Powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej z perspektywy głównej bohaterki Weroniki. Nie będę ukrywać, że thrillery najbardziej lubię czytać, kiedy przez tekst prowadzi mnie narrator wszechwiedzący, mam wtedy możliwość, widzieć i doświadczać mocnej i więcej, niż bohaterzy. Jednak jeśli chodzi o książkę, która jest przedmiotem tej recenzji narracja pierwszoosobowa, pasuje idealnie. Pokuszę nawet o stwierdzenie, że to strzał w dziesiątkę, ponieważ fakt, że czytelnik przeżywa i widzi rzeczywistość z perspektywy Weroniki, podbija efekt zaskoczenia, czy nawet momentami niedowierzania, kiedy wszystko powoli zaczyna wychodzić na jaw. To specyficzne, poczucie pewnego “zszokowania”, kiedy podczas lektury nawiązałam relację z bohaterką, starałam się wczuć w jej rolę, współodczuwać i wierzyć we wszystko, czym się dzieli… a późniejsze elementy fabuły, które zburzyły wszystko, to co zbudowałam w głowie odnośnie do tej historii i samej głównej bohaterki.
Oprócz “teraźniejszości” autorka zdecydowała zamieścić w tekście retrospekcje, które przenoszą czytelnika do kluczowych momentów w życiu głównej bohaterki. Podobał mi się ten zabieg, mimo że powrotów do przeszłości było naprawdę całkiem sporo. Całość była uporządkowania, poszczególne rozdziały odpowiednio zatytułowane, nie więc mowy o chaosie czy gubieniu się w tekście, jak to czasem zdarza się, gdy retrospekcje są dość liczne.
Główni bohaterowie wykreowani bardzo dobrze. Nie będę ukrywać, że moją duszę stanowczo skradła Weronika, która jest totalną indywidualnością, całym epicentrum tej historii. Jej losy, wszystko to, co działo się w jej życiu, zrobiło mi totalny mętlik w głowie, który zmuszał mnie do analizowania, rozmyślania, szukania powodów, nie, że ją poznaje, że wkrótce dotrę i zrozumiem ten mrok, te zagadki, ale zamykając książkę, byłam pewna, że to się nie stało, a wręcz przeciwnie, Weronika stała się dla mnie jeszcze bardziej odległa, ukryta, wielowarstwowa, zamknięta, unikatowa, niecodzienna i dziwna w takim znaczeniu, że chcę jej jeszcze więcej.
Cały ten psychologiczny motyw kreacji Weroniki oceniam na bardzo, bardzo mocną piątkę.
Wątek romansu jest obecny, przytłoczony thrillerem, ale nie tak bardzo, by stanowił tylko tło.
Jest miłość, uczucia, oddanie i wszystko to, co wiąże się po prostu z miłością, ale mocno dominuje tutaj przede wszystkim pożądanie, pragnienie, trochę smacznej i delikatnie przedstawionej erotyki, takiej, która rozpala wyobraźnię, pozwala czytelnikowi na własnej skórze poczuć te ciarki sensualnego pobudzenia.
Wrócę jeszcze do bohaterów, ponieważ nie sposób nie wspomnieć o Osie, czyli nieco podstarzałej gwieździe rocka lokalnej społeczności. Ta postać również jest ciekawa, przy czym wywołuje u mnie pewne sprzeczności. Z jednej strony daje się poznać, jako prosty, zwykły mężczyzna, nieco charakterystyczny poprzez styl bycia, ale nadal mieszczący się w ramach przeciętnego, zwykłego człowieka. Z drugiej zaś strony jest bardzo nieustępliwy, nie zraża go bardzo negatywnie nastawiona Weronika, która czasem nie przebiera w słowach, aby mężczyznę do siebie zniechęcić. Ta jego nieustępliwość i zawziętość, poza tym nadzwyczajne zrozumienie dla Weroniki i ogromna odwaga, by zaprosić ją do swojego życia, odbierają mu trochę autentyczności. Czy przeciętny mężczyzna nie wycofałby się, jeśli nie po pierwszej, to może po drugiej czy trzeciej próbie zbliżenia do kobiety, która jest stanowczo na “nie”? Być może Osa uznał, że zaufa swojej intuicji i instynktowi, który jasno daje mu do zrozumienia, że Weronika jest spragniona męskiej atencji, nie dopuszczając do siebie jej wrogiej i negatywnej postawy. Co ciekawe, mężczyzna ma większą wiedzę o Weronice, niż można by przypuszczać. Nie do końca rozumiem intencje tej postaci… czy to miłość, czy Osa ma jakiś inny cel? Autorka postanowiła zakończyć powieść największym “plot twistem” z możliwych, przy okazji pozwalając czytelnikowi poznać lepiej Osę poprzez rozdział z jego perspektywy. Po lekturze bardziej skłaniam się ku temu, że bohaterem kierują tylko uczucia względem Weroniki, ale nadal nie mam pewności. Dlatego też coś w budowie Tobiasza vel Osy coś mi nie pasuje, trochę nie gra... może po prostu było go trochę za mało, aby dał się dobrze poznać, albo niezbyt szczegółowo przedstawiony, a może po prostu ja nie potrafiłam do końca go rozgryźć stąd takie mocno subiektywne wrażenia.
W “Nikt nie może wejść” bardzo mocno odczuwalny jest mrok. Jest śmierć, a jej kontekst jest zupełnie inny, niż moglibyśmy się spodziewać. Jest żałoba, szok, trauma, dramat i krzywda. Zaraz za tym pojawia się poczucie winy, destrukcja, zaburzenia, zagubienie, choroba. Choć powieść jest krótka, bo ma dwieście siedemdziesiąt stron i naprawdę dużą czcionkę jest w niej więcej akcji, tajemnic, dreszczyku grozy i zwrotów akcji niż w niektórych kilkutomowych książkach. Zakończenie rozpala wyobraźnie i powoduje ogromny niedosyt, po cichu liczę, że tym sposobem autorka zaprosiła na kolejną część, ale jeśli nie, to nic straconego, bo klimat, pióro autorki, która wspaniale uwodzi słowem, pięknymi opisami i dopracowaniem powieści, że przeżyłam naprawdę bardzo wytworną czytelniczą ucztę.
Polecam gorąco!