Anna Dymna, znana polska aktorka, powiedziała kiedyś, że każdy człowiek jest dobry. Nawet jeśli zrobi coś bardzo złego, to na pewno dlatego, że był nieszczęśliwy. Pewien filozof i pisarz francuski, Jean Jacques Rosseau twierdził w swym dziele Trzy rozprawy z filozofii społecznej, że człowiek jest z natury dobry, tylko cywilizacja jest zła, która zniszczyła podstawową dobroć człowieka. Można stwierdzić, że jesteśmy dobrzy, ale pewne warunki bytowe, to co nas w życiu spotka dobrego bądź złego, ma wpływ na to, co będziemy czynić w życiu, co takiego będziemy robić. Postrzeganie dobra i zła, moralności, etyki to temat na długie jesienne wieczory.
Filozofii i rozważań tego typu już starczy. Mam w ręku przeczytaną książkę. Nadal ciężko mi zebrać myśli, które chciałbym przelać na tzw. papier. Nie tak dawno przeczytałem dwie książki pana Adriana Bednarka. Był to thriller z elementami erotyki pt. Ona i kultowy Pamiętnik diabła, który zaszokował mnie zupełnie. W żadnym wypadku nie spodziewałem się, że Zły człowiek może... zaszokować mnie jeszcze bardziej. Spoglądam na okładkę. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Widzimy na niej człowieka odwróconego tyłem, trzymającego za sobą pistolet (nie znam się na takich sprzętach i nie wiem, jak fachowo określić, co trzyma dokładnie). Rzuca się w oczy tytuł książki nakreślony dużymi, żółtymi literami, na ciemnym granatowo-ciemnym tle. Człowiek na okładce ma na szyi tatuaże. I tekst poniżej tytułu: W świecie mafijnych porachunków, nie można ufać nikomu.
Wiemy już, że powieść częstochowskiego pisarza będzie dotyczyć mafii. Mafii, która zaczęła swoją działalność w "świętym" mieście, gdzie na Jasnej Górze o wielu setek lat nad nami czuwa Matka Boska Częstochowska. Gdzie co roku przybywają pielgrzymki wiernych. Gdzie pewnie i Wy byliście, by pokłonić się Matce pod cudownym obrazem (a może i nie?). Albo tak jak ja, pobiec w Biegu Częstochowskim wokół Jasnej Góry.
Zły człowiek to historia Sebastiana i jego paczką bliskich znajomych, którzy zeszli na złą drogę w swoim młodym życiu. Głównego bohatera poznajemy w chwili ślubu z kobietą, z którą chciał spędzić resztę życia. Niestety jego sielankowe życie w dobrobycie kończy się, gdy po ślubie, w miejscu gdzie ma odbyć się wesele, wybucha ładunek, który pozbawia życia jego małżonkę i dzieci. W jednym momencie Mutant, bo tak został nazwany przez znajomych, gdy jego ojciec dopuścił się złego uczynku wobec nastolatka, przypalając mu policzek nad kuchenką gazową, traci najbliższe jego sercu osoby. Kto mógł bossowi zgotować taki los? Kto dopuścił się takiego uczynku, który spowodował, że szef Grupy Pokoju stracił wszystko, co miał najcenniejsze (prócz pieniędzy)?
Mutant "spowiada" się... nie, nie, nie!!! Nie na Jasnej Górze, ale opowiada historię swojego życia pewnemu blogerowi, Marcinowi Peszczkowi. Od początku, gdy porwali młodą dziewczynę dla okupu, do sytuacji, gdy Mutant traci swoją rodzinę. To powieść dla ludzi o mocnych nerwach. To powieść, która głęboko zapada w pamięci. Brutalne sceny, zabijanie z zimną krwią, ćwiartowania niewygodnych ciał, pozbywanie się świadków. Tu nikt nikomu nie ufa, tu życie może zakończyć się w każdym momencie.
Tak jak w Pamiętniku diabła mamy narrację pierwszoplanową i powiem szczerze, że ta ostatnio bardzo przypadła mi do gustu. Opowieść Sebastiana czyta się jednym tchem, a zarazem wraz z szefem gangu, staramy się dociec, komu zależało, by zniszczyć bossa. Kto mógł podnieść rękę dla osoby, która wszystko zorganizowała, która nie raz dawała reszcie poczucie bezpieczeństwa i kogoś, kto zawsze miał najlepsze rozwiązania w najtrudniejszych sytuacjach.
Ja jestem pod ogromnym wrażeniem. Polecam fanom mocnych wrażeń zapisanych na kartach kryminału. No i na koniec mała dygresja, która dotyczy autora, który jest fanem Rakowa Częstochowa. Coś nas łączy... Pewien człowiek, który... trenują częstochowską drużynę, a kiedyś był trenerem Legionovii, którą oglądałem za jego czasów w legionowskim klubie. Marek Papszun.
No i te zakończenie!!!