Po wielkim sukcesie ojca – Rene Goscinny’ego i jego kultowego już dzisiaj urwisa Mikołajka, do głosu doszła córka – Anne Goscinny – twórczyni postaci Lukrecji – równie sympatycznej nastolatki, której współczesne przygody mają wielką szansę powtórzyć sukces swojego młodszego kolegi. Niedawno ukazał się szósty tom jej przygód – „Lukrecja poza zasięgiem”, z którym spędziłam przemiły wieczór. Zachęcam do zwrócenia uwagi na tą serię, choć mam jeden istotny zarzut.
Lukrecja jest nastolatką, wychowującą się w patchworkowej rodzinie razem z młodszym bratem, mamą i ojczymem. Wśród jej najukochańszych bliskich jest też tata, Baba oraz druga babcia – ekscentryczna i zwariowana Scarlett. Właśnie zaczynają się wakacje, a dorośli wpadli na pomysł, aby na cały miesiąc zamienić się domami z rodziną z Bretanii. Okazuje się, że spędzą je w sporym zamku nad brzegiem oceanu, pozbawieni zasięgu telefonicznego. Zapowiada się fascynująca przygoda, całkowicie inna od zwykłego, miejskiego życia.
Przygody Lukrecji zostały napisane z subtelnym poczuciem humoru. Autorka puszcza oko do rodziców, którzy muszą mierzyć się z problemami dorastających pociech, rozwiązywać konflikty między rodzeństwem, organizować czas dzieci w konstruktywny sposób. Do tego dochodzą relacje pomiędzy nimi, z którymi również trzeba sobie jakoś poradzić. Ojczym Lukrecji jest mistrzem opanowania oraz dyplomatycznego odmawiania komukolwiek pożyczania samochodu w obawie o jego integralność.
W książce doskonale pokazano, że nawet w rodzinie, w której doszło do rozwodu, można ułożyć sobie relacje tak, że nie wpływają negatywnie na rzeczywistość dzieci. Były i obecny mąż mamy Lukrecji darzą siebie największą przyjaźnią. Dziewczynka wraz ze swoim ojczymem również mogą pochwalić się wyjątkowym porozumieniem. Wszystkie te związki pozbawione są negatywnych uczuć, za to pełne sympatii, zrozumienia i tęsknoty.
Autorka stworzyła galerię charakterystycznych postaci, które można opisać jedną wyróżniającą ich cechą. Ojczym Lukrecji jest hiperodpowiedzialny, mama kochająca, brat zakochany w komiksach, a babcia Scarlett ekscentryczna. Ich zachowania powodują wiele zabawnych sytuacji, zwłaszcza Scarlett dostarcza powodów do przewracania oczami. Jest wyjątkowo barwną postacią, która w nieodłącznych szpilkach, z lisem na szyi, czaruje mężczyzn swoją beztroską i niezgodą na upływ czasu.
To Scarlett, mimo że zabawna i w gruncie rzeczy sympatyczna, jest jedynym zgrzytem, który nie podobał mi się w książce. A to dlatego, że jest też osobą ze skłonnością do hazardu i alkoholu. Nieodłącznie towarzyszy jej porto, cydr, szampan lub kieliszek wypełniony innymi procentami. Dlaczego taka postać została wprowadzona do książki dla dzieci? Nie mogę tego zrozumieć i się z tym pogodzić. Za dużo napatrzyłam się i naczytałam o skutkach picia, by obojętnie przejść obok tekstu, w którym zwariowana babcia na wycieczkę rowerową zabiera dwie butelki cydru, przy czym jedną chce wypić zanim wsiądzie na siodełko. Nieważne, jak miłą, kochaną i kochającą osobą się wydaje.
Z przykrością stwierdzam, że ciepły, zabawny i beztroski świat „Lukrecji poza zasięgiem” został mi całkowicie zburzony przez Scarlett i jej zamiłowania. To w gruncie rzeczy przemiła, urocza książka, do tego wspaniale zilustrowana przez Catel, jednak zawiera treści, według mnie, niedopuszczalne. Zdając sobie sprawę, że osoby z innym bagażem doświadczeń nie zwrócą uwagi na „bąbelkowe” skłonności babci lub potraktują je z przymrużeniem oka, trudno mi jednoznacznie ocenić książkę. Pozostawiam waszemu osądowi.