Cassandra Clare jest lubianą pisarką wśród czytelników fantasy, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Kiedy wydawnictwo Zysk i s-ka zapowiedziało nowy cykl „Sword catcher”, uznałam, że to dobry moment, aby poznać styl tej autorki. Przenosimy się w nim do królestwa Castellane, gdzie nic nieznaczący chłopiec obejmie wyjątkowo niebezpieczną i odpowiedzialna funkcję, gdzie dwóch królów musi trzymać „sztamę”, gdzie uzdolniona dziewczyna musi walczyć o możliwość rozwoju, gdzie po ulicach spacerują obrzydliwie bogaci i przerażająco biedni.
Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z twórczością Cassandry Clare? Nieźle, ale... Autorka bardzo szczegółowo i mozolnie buduje świat z powieści. Wszelkie opisy są bardzo ładnie wplecione w akcje, ale też ją spowalniają. Czytelnik wręcz zadomawia się w Castellane, ale w pewnym momencie pojawi się pytanie o problematykę książki. Intryga kształtuje się płynnie, acz powoli. Myślę, że po przeczytaniu jakiś 40% powieści zaczyna nabierać kształtu. Przyznam, że początek „Strażnika miecza” trochę mnie przytłoczył. Nie powiem, Cassandra Clare wciągała mnie do wymyślonego przez siebie świata, a ja trochę nie wiedziałam na co patrzeć. Jednak nie miałam ani chwili zwątpienia, że chcę brnąć w tę książkę.
Podobne przemyślenia mam a propos bohaterów. Nie są to jakieś wybitne kreacje, ale mają w sobie to coś, że chciałam śledzić ich losy. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Kel, czyli tytułowy Strażnik miecza. Kiedy zostaje zabrany z domu dziecka pojawiają się przed nim nowe możliwości, niedostępne dla ludzi jego pokroju. Zawdzięcza on rodzinie królewskiej wiele, jak nie wszystko. Dla księcia jest jak brat. Z drugiej strony jednak, jest im potrzebny do jednego celu i tylko w kontekście tego zadania jego życie jest cenne.
Jakie elementy zajdziemy w powieści „Strażnik miecza”? Mamy tu różnorodny przekrój społeczny bohaterów. Biedni, bogaci, wpływowi i społeczne wyrzutki. Interesujący w tym kontekście jest lud Ashkarów. Członkowie tej społeczności potrafią władać magią, ale ludzie nimi gardzą. Ashkarowie mieszkają w oddzielnej dzielnicy, nie maja pełni praw, muszą ubierać się w określonym stylu. Można powiedzieć, że Castellane nie chce uwolnienia magii, a ci którzy się nią parają są „brudni”.
Wracając do bohaterów, są to w większości ludzie młodzi. Ci bogaci są dość „rozpasani” przez co mogą sprawiać wrażenie „gówniarzerii”, a wątki miłosna są napisane w stylu young adult. Autorka wplata w powieść trochę erotyzmu, co ma za pewne podkreślić i dorosłość bohaterów i ich zepsucie, a także biedę niektórych dzielnic Castellane, aczkolwiek na mnie te fragmenty nie zrobiły wrażenia i, szczerze mówiąc, były zbędne.
Co jeszcze oferuje czytelnikom „Strażnik miecza”? Znajdziemy tu intrygi o charakterze politycznym, walkę o wpływy, wielką przyjaźń, lojalność i ambicje. Czy to dużo? Myślę, że ilość wątków jest przyzwoita, a Cassandra Clare ładnie je splata pozwalając się spotkać bohaterom z różnych zakątków Castellane i pokazać ten świat w całej okazałości.
Suma summarum chyba mogę wam polecić tę powieść. Jest to taka książka, przy której łatwiej wytknąć wady. To jak autorka opisuje Castellane przytłacza. Czytelnik nie jest w stanie zapamiętać wszystkich szczegółów i szybko wyczuwa, że niektóre sceny są zbędne, a dialogi za długie. Tak, ta powieść jest przegadana, ale ma w sobie to coś. Przynajmniej ja to coś dostrzegłam. To coś, co intryguje i karze czytać dalej. Jakiś magnetyzm. Bardzo chciałabym, żeby intryga zarysowała się szybciej, natomiast nie mogę zaprzeczyć, że kiedy ta już zaczyna się kształtować to jest wyraźna, a w fabule nie brak zwrotów akcji.