Już tak wiele książek o wydarzeniach związanych z II wojną światową przeczytałem, a i tak, za każdym razem przeżywam szok poznawczy. Choć nie lubię czytać o ludzkim cierpieniu, książki je opisujące, są nadzwyczaj poczytne. Zdarza się często, że później śnię o tych wszystkich zbrodniach, tragediach, ludzkich nieszczęściach, głodzie, poniżeniu, upodleniu. A mimo to, ciągłe jestem nimi zaskoczony, i w jakiś nieokreślony sposób zafascynowany. Nadal nie potrafię tego ogarnąć, jak człowiek człowiekowi może wyrządzać tyle krzywd, tyle bestialstwa… I mimo, że od tamtych wydarzeń minęło blisko 80 lat, świat nadal nie nauczył się niczego. Nadal popełniamy, jako ludzkość, te same błędy…
Czytając tę pozycję, początkowo nie potrafiłem się odnaleźć. Maniera, jaką zastosowała Anna Augustyniak, nieco wydawała mi się męcząca. Bo jak czytać coś, gdy ktoś pisze niemal bezosobowo, jakby był gdzieś ponad światem, ponad swymi bohaterami, jakby Autorka chciała ukryć własne człowieczeństwo, przemyślenia i wątpliwości, pozwalając nam, czytelnikom, wysnuć swoje własne wnioski. Jednak w miarę czytania, zaczęło do mnie docierać, że to wcale nie jest tak. Nic nie jest bezosobowe, bo z każdego słowa wyziera ogromny ból, tamowany przez coś, czego nie potrafię zdefiniować… To szokujące i niezwykle wciągające podejście. Książka, pomimo początkowych trudności z adaptacją do nowej perspektywy, jest naprawdę wciągająca. Wstrząsa swoją prostotą, wciąga bezkompromisowością, mdli w momentach bólu, wzrusza, gdy bohaterowie starają się zachować w sobie resztki odebranego, zszarganego, wręcz wyniszczonego i rzuconego im w twarz człowieczeństwa. Muszę przyznać, że łatwiej jest mi wczuć się w odczucia niewolników, jak to mówili już starożytni Rzymianie - żywych przedmiotów. I to coś naprawdę okropnego, tym bardziej, że miało miejsce nie tak znowu dawno temu. A w niektórych miejscach, takie upodlenie ludzi ma miejsce nawet teraz…
Autorka, kreśląc wspomnienia swoich przodków, nie pisze pełna nienawiści do oprawców swej rodziny. Być może ją ukrywa, a może rozpacz nie pozwala wydobyć się negatywnym uczuciom, które mogłyby doprowadzić ją do podobnego odczłowieczenia innych ludzi jak miało to miejsce w III Rzeszy. Bo przecież ci Niemcy z lat 30. I 40. XX stulecia, byli również niewolnikami tyle, że partii nazistowskiej, propagandy, nachalnej nienawiści, okrutnej niewiedzy, strachu… Łatwo nam oceniać, że wszyscy Niemcy są, czy byli źli. A przecież w książce znajdziemy takie fragmenty, gdy okazywali oni ludzkie uczucia „polskim niewolnikom”, i to wbrew nakazom władzy. Nie możemy zapominać, ż ludzie wszędzie pełni są sprzeczności, nie zawsze uzasadnionych reakcji emocjonalnych i intelektualnych, nie zawsze mają możliwość stawiać czoła zastanemu światu, który wymusza na nich pewne postawy. I wraca do mnie to pytanie – czy gdyby nie Hitler i jemu podobni źli ludzie, zwykli Niemcy tak łatwo daliby się opanować temu szaleństwu, bezceremonialnemu bestialstwu, wręcz barbarzyństwie?
Najbardziej w książce spodobał mi się świat opisywany z perspektywy osoby niemej, która nie ma możliwości wypowiedzenia wszystkiego tego, co doświadczyła w tych dramatycznych czasach. Chyba dotychczas nie spotkałem się z taką rekonstrukcją II wojny światowej. I jestem pewien, że to najmocniejszy atut tej książki. Autorka w świetny sposób opisuje, świat widziany i „odczuwany” przez główną bohaterkę. Odczuwany jest w cudzysłowie specjalnie, bo jak wyrzec niewysławialne, nie całkiem uświadomione wspomnienia, emocje kogoś, kto nigdy nie wyrzekł ani słowa? Jak spisać los człowieka, który milczał całe swoje życie? Autorka podjęła się tego heroicznego wyzwania, i sądzę, że dobrze jej to wyszło. I nie chodzi już o same przeżycia bohaterki, związane ze wspomnianym okresem historii. Augustyniak zaprosiła nas do świata niemych ludzi, być może spotykanych codziennie, ale jakby żyjących poza naszym światem, poza naszą świadomością ludzi zdrowych. W moim odczuciu, taki zabieg tym bardziej szokuje, tym bardziej daje do myślenia o losie tylu niepełnosprawnych, tylu zapomnianych bohaterach II wojny światowej. Ileż oni mogliby powiedzieć, gdyby mieli szansę znaleźć kogoś, kto byłby w stanie wydobyć z nich odrobinę „głosu”, może nie słowem wypowiedzianym, ale słowem duszy?
„Na targu niewolników III Rzeszy” to naprawdę świetna książka. Ukazuje czytelnikowi świat z wielu perspektyw, ówczesnej kontrastującej ze współczesną, perspektywę ludzi zdrowych i kalekich… A przede wszystkim uświadamia nam kruchość naszego losu, tak łatwo mogącego ulec złej odmianie. Po jej lekturze nasuwa mi się cały ogrom pytań, przemyśleń, wątpliwości. Słowem – nie można obok niej przejść obojętnie. Z tego też powodu gorąco polecam ją każdemu.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl