,,Zapach mazur" kusił mnie od początku swoją specyficzną odmiennością, a z drugiej strony pociągał ze względu na podobieństwo do historii rodziny Winnych. Tak przynajmniej zakładałam na początku. Czy się zaskoczyłam, czy rozczarowałam- przekonajcie się sami.
Opis od wydawcy:
Julka dostaje pismo z ośrodka pomocy społecznej, z małej miejscowości na Mazurach, z prośbą o zaopiekowanie się nieznaną krewną. Pełna sprzecznych emocji, udaje się do Barwin, gdzie poznaje uroczą staruszkę, Gertrudę Skrocką. Między kobietami tworzy się niewidzialna więź. Podczas ich kolejnych spotkań, Truda opowiada o swoim życiu w Prusach Wschodnich. Na dziewięćdziesiątych urodzinach Trudy pojawiają się niespodziewani goście. Na jaw wychodzą skrzętnie skrywane tajemnice rodzinne.
Akcja książki toczy się na dwóch płaszczyznach: w czasach współczesnych, na Mazurach, i w czasach dzieciństwa oraz młodości Gertrudy – w okresie drugiej wojny światowej, na terenach Prus Wschodnich, obecnych Mazurach. Poruszana jest tu problematyka samotności, przyjaźni, poszukiwania swojego miejsca na ziemi, własnej tożsamości.
Od samego początku zapałałam do Julki sympatią. Standardowa bohaterka, po przejściach życiowych, ale mimo to trzymająca poziom i starająca się nikomu nie zawadzać. Czasem zastanawiałam się, wręcz dziwiłam kiedy była tak bardzo ustępliwa, że zdecydowała się na przeprowadzkę i porzucenie swojego dotychczasowego życia i to tak naprawdę dla osoby zupełnie obcej, która niespodziewanie pojawiła się w jej życiu. Gertruda wywołała we mnie wiele sprzecznych emocji, początkowo wiele pozytywnych. Jednak z biegiem czytania usilnie starałam się zrozumieć jej pobudki związane ze sprawami, które tak bardzo były owiane tajemnicą. Czasem dziwił mnie również stan fizyczny starszych bohaterek, gdzie czasem trudno było poznać, że mają po dziewięćdziesiąt lat.
Uwielbiam powieści, w których mogę spojrzeć na bohaterów z różnych perspektyw czasowych. Podobało mi się to, że Truda opowiadała swoje losy, ale nie bezpośrednio. Dalej mogliśmy czuć się, jakbyśmy czytali historię, a nie czyjąś opowieść.
Losy tych bohaterek były ciężkie i mimo wszystko je podziwiam, głównie ze względu na to, co przeszły. Historia jest piękna i ciekawa. Nie mogłam oderwać się od czytania. Styl autorki również jest jak najbardziej przystępny, co zdecydowanie ułatwia sam proces czytania.
Przy ,,Zapachu Mazur" nieraz można się wzruszyć, czasem pośmiać, ale przede wszystkim to, co zdecydowanie należy docenić- książka jest napisana zdecydowanie z pomysłem. Można śmiało odnieść wrażenie, że każdy wątek zawarty w powieści został dokładnie przemyślany.
Droga Julko,
Po poznaniu twojej historii zastanawiam się, co Tobą kierowało.
Sama nie wiem, jak zachowałabym się, gdyby okazało się, że gdzieś tam jest ktoś, kto mógłby stać się moją rodziną.
Szczególnie jeśli twoja historia z Arturem już dawno się zakończyła, nie zastanawiałaś się długo nad tym, aby podjąć się opieki nad Trudą.
Pozwoliłaś, żeby los całkowicie zmienił Twoje życie.
Mimo wszystko jesteś odważna- nie każdy zdecydowałby się na taki krok.
Ludzie w dzisiejszych czasach nie są w stanie ze sobą rozmawiać.
Skończyły się czasy, w których naprawiamy coś, co się zepsuło.
Większość wyrzuca wszystko do kosza i zapomina.
Ty taka nie byłaś i mimo wszelkich wątpliwości, zrobiłaś to i co najważniejsze nie żałowałaś.
Podziwiam Cię Julio za to, że miałaś siłę spisać każde słowo Trudy.
Słuchać o tym co ją spotkało i opowiedzieć o tym światu.
Dziękuję.