Świetnie napisane, prawie sensacyjne reportaże o grabieży polskich dzieł sztuki przez okupantów w czasie wojny i o, czasami udanych, próbach ich odzyskania. Przy okazji dostajemy ciekawy i w lekkiej formie podany wykład z historii sztuki. Niemniej wymowa książki była dla mnie przygnębiająca: widać jak olbrzymią i niepowetowaną stratę nasza kultura poniosła w czasie wojny.
Na początku reportaże układają się w pewien schemat, najpierw czytamy sensacyjną opowieść o odzyskaniu dzieła sztuki, jest też sporo o kulisach jego powstania i dalszych losach. Są to historie fascynujące, przy okazji dostajemy lekko napisany i bardzo interesujący wykład z historii sztuki.
Od pewnego momentu niestety mamy historię dzieł nigdy nie odzyskanych, oto na przykład w NRD-owskim filmie w latach 80 pojawił się zagrabiony obraz, ale nigdy nie udało się go zlokalizować, takich historii jest tak naprawdę większość...
Poznajemy też skalę potwornych zniszczeń i ubytków dokonanych na ciele polskich zasobów sztuki przez okupantów w czasie II wojny. Liczby porażają, autorzy piszą „Szacuje się, że niemieccy okupanci i Armia Czerwona zrabowali bądź zniszczyli blisko 600 tysięcy obiektów naszego narodowego dziedzictwa kulturowego. Po wojnie tylko skromną cześć tych wywiezionych skarbów i pamiątek udało się odzyskać.”
W rozdziale o losach bogatych zbiorów wilanowskich, Kalicki tak opisuje zachowanie Niemców którzy kwaterowali w pałacu Wilanowie w 1939r.: „Oficerowie kradli wprost ze ścian niewielkie obrazy, które bez kłopotu schować można było w podręcznym bagażu. Do zamkniętych sal muzealnych włamywali się od zaplecza żołnierze stacjonujący w parku. W poszukiwaniu kosztowności rozbijali zabytkowe meble, rabowali ozdobne drobiazgi.” To były zachowania typowe, a oprócz żołnierzy, byli też naukowcy, historycy sztuki, dużo groźniejsi, bo wiedzieli, czego szukać i grabili bezwzględnie.
Poraża pogarda hitlerowców dla polskiej własności, wszelkie prawa własności są zawieszone: okupanci grabią wszystko to, na co mają ochotę, nie wystawiając nawet świstka o rekwizycji. Bardzo jestem ciekaw czy podobnie barbarzyńsko zachowywali się Niemcy w podbitej Zachodniej Europie: Francji, Danii czy Holandii.
A po wojnie grabieżcy zamienili mundury na garnitury, prowadzili normalne życie w Niemczech, i gdy czasami byli indagowani o zrabowane dzieła, zasłaniali się niepamięcią... Kalicki pisze też o niemieckich historykach i domach aukcyjnych, które często doskonale wiedziały, że dzieła sztuki wystawiane na sprzedaż były zrabowane z Polski, ale tej wiedzy nie ujawniały, mówiąc popularnie: rżnęli głupa. Trzeba przyznać, że są też Niemcy, którzy po latach dobrowolnie zwracają zagrabione dzieła sztuki, ale ci stanowią mniejszość...
Jest to w sumie książka smutna, bo ujawnia olbrzymią skalę grabieży dzieł sztuki w czasie wojny, grabieży, która stworzyła nieusuwalną wyrwę w naszej kulturze i historii. Szanse na odzyskanie utraconych dzieł są nikłe: udało się odnaleźć i wrócić prawowitym właścicielom tylko ułamek z procenta, a ile bezpowrotnie przepadło lub cieszy oczy właścicieli prywatnych kolekcji? Szanse na ich odzyskanie są obecnie praktycznie zerowe.