Na Jakubie ciąży Klątwa Czarnej Nimfy, niczym tykająca bomba, która niedługo wybuchnie. Tik tak, tik tak, czasu brak. Śmierć dla Jakuba nie ma postaci Kostuchy lecz ćmy w jego ciele. Klątwa, która tylko czeka na jego ostatni oddech, na to żeby ugryźć go po raz ostatni. Reckless musi znaleźć na nie antidotum. W końcu nie może umrzeć tak młodo. Problem goni problem, przeszkoda, przeszkodę. Metoda prób i błędów wyklucza wszystkie możliwe wyjścia z sytuacji. Pozostaje mu tylko legendarna kusza. Czy uda mu się przezwyciężyć śmierć? Czy uda mu się w pewien sposób oszukać przeznaczenie? Czy antidotum w ogóle istnieje? Czy tym razem uratuje siebie? Czy odnajdzie kuszę, czy może jego odwieczny przeciwnik, łowca skarbów mu w tym przeszkodzi?
Nadal nie mogę wyjść z podziwu nad pomysłowością i kreatywnością autorki. Magiczny świat za lustrem jest tak przemyślany, że za każdym razem kiwałam głową nad coraz to nowszymi i ciekawszymi pomysłami. Wszystkie baśnie w jednym utworze i jeszcze tak ciekawie przekształcone. Coś starego w nowym wydaniu, a wszystko dopracowane, a co najważniejsze niewymuszone podane w odpowiedniej dawce. Brawo pani Funke!
Nie wiem czemu, ale Funke nie porywa. Nie próbuje wciągnąć do swojego świata tylko dawkuje wszystko powoli. Jest to ciekawe, ale po takiej pozycji raczej oczekuję właśnie tempa, wartkiej akcji. Tego, że autorka swoją historią mnie wciągnie do świata swojej powieści. Brakowało mi tego w dużym stopniu, jednak nie na tyle aby lektura mnie nudziła, czy też na tyle, abym chciała ją w którymś momencie przerwać.
Po przeczytaniu drugiego tomu mam ochotę znowu przeczytać pierwszą część „Atramentowego serca” i w końcu dokończyć całą trylogię. Pamiętam tamten magiczny świat, do którego przeniosła mnie Cornelia, a który znajdziemy także tutaj, w „Nieustraszonym”. Funke daje nadzieję, na istnienie innej i zupełnie odmiennej krainy. Tam, gdzie spotykają się wszystkie magiczne stworzenia znane z baśni, legend, książek. Ale prezentuje nam je nie w ten cukierkowy sposób w jaki jest on zazwyczaj serwowany, ale właśnie brutalny, zły i okrutny. Może w kolejnych tomach się to zmieni i nadejdzie chwila spokoju, zobaczymy wszystko w innych barwach. Jeśli autorka planuje coś podobnego, to wiem jedno – na pewno nie będzie to przesłodzone, a na tyle realne na ile to wszystko może takie być. Właśnie to mi się podoba w historiach autorki. To, że nie przesadza i podaje swoim czytelnikom wszystko w odpowiedniej ilości, dzięki czemu nie są oni tym wszystkim przytłoczeni. Jest zło, jest śmierć, ale także chwila spokoju i wytchnienia, w której my możemy również pomyśleć, nawet przy błahych sytuacjach.
Jedynie co mi trochę przeszkadzało to te puste strony. Szkoda, że autorka nie narysowała czegoś, aby je zapełnić. Owszem, rysunki jej autorstwa można znaleźć i w tym tomie serii, jednak tylko te mniejsze. Mam nadzieję, że w trzecim tomie już nie będzie kartek świecących pustkami, bo niestety, ale w pewien sposób irytuje mnie takie marnotrawstwo.
Drugi tom przygód Jakuba Recklessa jest naprawdę dobry. Jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z pierwszą częścią „Reckless. Kamienne ciało” radzę szybko to nadrobić. Autorka kreuje niesamowity świat z ciekawymi bohaterami i interesującymi zagadkami, o których mam nadzieję dowiedzieć się w kolejnych tomach serii „Reckless”. I oczywiście dziękuję za wzmiankę o Polsce. Nie wiem, jak wy, ale najczęściej w takich sytuacjach pojawia się na mojej twarzy uśmiech. Miło jest, kiedy zagraniczni autorzy wspominają o naszym kraju. Mało, bo mało, ale zawsze ciekawie się to czyta. I miłe jest również to, kiedy wydawnictwo umieszcza kawałek twojej recenzji na książce, co chyba powinno być największą zachętą do zapoznania się z „Nieustraszonym”.