Kolejny raz pogrążamy się w intrygach władz cesarstwa, podróżujemy po jego ziemiach oglądając wstrząsające dzieje niegdyś największej potęgi świata, potęgi która powoli gaśnie, pogrążając się w ruinie i otchłani knowań. Przyszedł czas na poznanie dalszych kolei losów bohaterów „Zmierzchu orła”.
Flawiusz dorasta wraz z kolejnymi stronicami książki. Na jego oczach dochodzi do okrutnych walk o władzę i pozycję. Rodzina bohatera jest w niebezpieczeństwie, ukochanej grozi niewola i gwałt ze strony barbarzyńcy, a niegdyś piękne miasto, którego Flawiusz ma być namiestnikiem zostaje napadnięte i ograbione. Dorastające dzieci szukają swojego miejsca w czasie wielkiej zawieruchy walk.
Czy tym razem losy Flawiusza w końcu naprawdę zachwycą? Czy w pełni dojrzały mężczyzna pogodzi rolę głowy rodziny z pracą? Czy wyjdzie cało z kleszczy zaciskających się wokół władających Rzymem? Czy przetrwa trudną gorycz rozstania z ukochaną? Czy uda mu się powrócić na łono rodziny? Jak poradzi sobie w nowym świecie?
W pierwszej części przygód Flawiusza poznaliśmy nastolatka wyruszającego na spotkanie barwnych przygód, bogactwa i chwały, pragnącego zmierzyć się z własną, dość mglistą przeszłością. Teraz spotykamy dorosłego i poważnego mężczyznę, namiestnika Rzymu i ojca trójki dojrzewających dzieci. Bohater gubi się wśród tytułów i odznaczeń, jakie nadają mu kolejni władcy zapominając o tym co stanowi o istocie jego potęgi.
Jak z nową sytuacją poradzi sobie jego żona Aqmat? Czy przebaczy mu stracony czas? Czy wybierze innego, jakże odpowiedniego kandydata na miejsce męża?
O ile w pierwszej części występował bardzo mglisty wątek główny (próba odnalezienia ojca oraz ukrytego bogactwa) o tyle teraz widać, iż bohaterowie służą autorowi jedynie do ukazania jego wiedzy na temat starożytnego Rzymu. Wciąż pojawia się wiele zawiłych akcji, pełnych podstępnych rozwiązań i zdradliwych przyjaciół, jednakże pan Becker całkowicie spłaszcza bohaterów czyniąc z nich postaci bez wyrazu, papierowe marionetki na kartach prawdy historycznej. Gdy już myślałam, że stanie się coś naprawdę wartego uwagi, gdy zarysowywały się sytuacje pełne napięcia, autor skutecznie je gasił kubłem zimnej wody.
Autor potrafi pisać w sposób ciekawy, rozpalający wyobraźnię i zachęcający do zbadania tajemnic Imperium Rzymskiemu, jednakże skupia się na tym tak bardzo, że książce zaczyna w pewnym momencie brakować kręgosłupa fabularnego, przez co ma się wrażenie, iż zamiast powieści zgłębiamy ustępy z literatury fachowej. Tak samo jak w przypadku omawianego niedawno przeze mnie „Manuskryptu z grobu świętego” (nazwisko autora) miałam poczucie, iż na siłę jest mi wbijana pewna doza wiedzy. Choć w porównaniu z tamtą powieścią, trzeba przyznać iż w „Cenie purpury” jest zawarte dużo więcej akcji.
Poza tym nawał nazwisk i nazw poszczególnych miejscowości psuł radość ze zgłębiania lektury powodując niepotrzebny mętlik i irytację.
Jednakże zgrabnie przeprowadzone dialogi, pojawiająca się co jakiś czas sfera humorystyczna oraz (co jest zauważalne również w pierwszym tomie) świetne opisy krajobrazów, ich plastyczność i żywotność pozwoliły mi gładko przejść przez treść powieści.
Mam nadzieję, że jeśli pan Frank S. Becker po raz kolejny zajmie się pisaniem, postawi na większe dopracowanie bohaterów oraz zmniejszenie ilości wątków na rzecz dokładności i napięcia, stworzy powieść poruszającą i intrygującą czytelnika.
Póki co jestem średnio zainteresowana jego twórczością, choć z chęcią jeszcze raz zagłębiłabym się w odmęty imperialnych knowań.
Książkę, a właściwie obydwa tomy polecam miłośnikom badań nad życiem w starożytnym Rzymie, pragnącym ujrzeć jak na karty historii wkrada się prawdziwe życie.