„Teraz dopiero zrozumiałam, że nas tylko tam kochają, gdzie na oczy nas nie widzą.” – to zdanie o armii radzieckiej, a teraz armii rosyjskiej ciągle jest aktualne.
Sergiusz Piasecki od 1922 roku pracował dla polskiego wywiadu, a także trudnił się przemytem na granicy polsko-radzieckiej, 17 września był świadkiem wkroczenia Rosjan do Polski. Dzięki tej działalności miał częste kontakty z radzieckimi oficerami. Poznał co najmniej kilka pierwowzorów głównego bohatera, miał okazję poznać ich mentalność i opisać ją między innymi w tej książce. Sam pomysł napisania satyry na Sowietów zrodził się już w 1940 roku, ale wtedy walczył w AK na Wileńszczyźnie. Dopiero na emigracji mógł wcielić swoje pomysły w życie.
„Zapiski oficera Armii Czerwonej” jest powieścią satyryczną, dzięki temu autor mógł przerysować rzeczywistości. Chociaż według świadków tamtych zdarzeń, zachowanie żołnierzy radzieckich nie było w tej powieści przejaskrawione. Przypominam sobie informację, że sławne zdjęcie z zatknięcia czerwonego sztandaru w Berlinie, musiało być retuszowane i usunięto zegarki z nadgarstków żołnierza.
Lejtnant Misza Zubow, pochodzący z okręgu moskiewskiego wkracza 17 września do Wilna, aby „wyzwolić’ klasę robotniczą od burżuazyjnego wyzysku. Lejtnant przeżywa szok, z niedowierzaniem spogląda na ulice Wilno, porównując je z rzeczywistością w swoim kraju. Nie może pojąc, że wszystkich, nawet klasę robotniczą stać na porządne ubranie, skórzane buty i najważniejsze – zegarek. Do tego można kupić chleb, kiełbasę, czy słoninę w każdych ilościach. Jednak mimo drobnych zawahań zostaje wiernym ideologii, w której został wychowany. Nie sposób wymienić opisanych wydarzeń, przy których czytelnik zaśmiewa się, ale coraz częściej jest to śmiech przez łzy i dociera do nas groza tamtych lat.
Książka napisana jest prostym i bardzo sugestywnym językiem. Z „Zapisków” przebija czarny humor, drwina i satyra z Armii Radzieckiej, a książka ukazuje ludzi przesiąkniętych komunistyczną propagandą.
Można by potraktować tę książkę, jako historię minioną, gdyby nie wojna na Ukrainie i zachowanie tam rosyjskich żołnierzy. Nagle dociera do nas, że właściwie nic się nie zmieniło. Wiemy, że najsilniejszą bronią Rosji jest propaganda, ale w tej książce możemy się przekonać, jak silna jest to broń i jak wypacza umysły nie tylko żołnierzy, ale przeciętnych ludzi żyjących w tym kraju. Książka, którą warto przeczytać, aby samemu przekonać się o sile tej propagandzie, nieważne czy u steru rządu stoi Stalin, czy Putin.
Niestety nasz bohater wygłasza bardzo prorocze zdanie:” Nic u nas się nie zmieni i cały naród o lepszym życiu wiedzieć nie będzie. Bo ci, co wiedzą, jeśli ocaleją, nawet jednym słowem o tym nikomu nie wspomną. A gdyby nawet cała Rosja o tym o tym wiedziała, to też nic zrobić nie potrafią. Taki już jest nasz los. (…) Sami my i przez tysiąc lat nie wyzwolimy się.”