Tytułowy Lesio to ciągle bujający w obłokach, posiadający artystyczną duszę i dość ciapowaty sposób bycia, mężczyzna. Pracuje w pracowni projektowej. Jego największą wadą jest brak punktualności, przez którą Lesio codziennie musi wpisywać przyczynę spóźnienia do przeznaczonej na to księgi. Bohater z całego serca nienawidzi, personalnej, czyli pani Matyldy, która pilnuje aby spóźnieni pracownicy zostawili w książce swój podpis. Kierowany negatywnymi uczuciami do kobiety, planuje morderstwo. Początkujący zabójca kompletnie nie radzi sobie z swoimi zamiarami. Zdenerwowany Lesio, w pracy dowiaduje się, że księga spóźnień zniknęła. Zdziwiony i jednocześnie szczęśliwy, czuje ulgę, lecz nie na szybko, gdyż wszystkie podejrzenia padają na niego.
Książkę Joanny Chmielewskiej poleciła mi moja mama. Sama już od dłuższego czasu chciałam się zapoznać z jej twórczością, ale jakoś nie miałam okazji. Teraz, podczas ciepłych wakacji zagłębiłam się w historię Lesia, aby choć trochę się odprężyć, nawet sobie nie wyobrażacie jak mocno się rozczarowałam.
Zachęcona pozytywnymi ocenami, opiniami oraz opisem z okładki, oczekiwałam przezabawnej i odprężającej lektury, a otrzymałam irytującą i męczącą książkę. Po pierwsze "komiczne" sytuacje Lesia, kompletnie mnie nie śmieszyły, a nawet momentami wydawały się żenujące i zupełnie nie na miejscu. Sam w sobie główny bohater cały czas mnie denerwował. Nie rozumiem jak można być tak nieodpowiedzialnym i beztroskim człowiekiem. Oczywiście, aby powieść była śmieszna trzeba mocno zarysować charakter postaci, ale w tym przypadku wydaję mi się, że autorka trochę przesadziła. Powiem szczerze, że nigdy nie czytało mi się książki tak ciężko i długo. Styl Joanny Chmielewskiej kompletnie nie przypadł mi do gustu. Kiedy było trzeba autorka starała się wszystko skrócić i zakończyć sytuację jak najszybciej, a kiedy nic się nie działo, pisała o tym samym przez 5 stron. Myślałam, że już nigdy tej lektury nie skończę, ale dzisiaj się spięłam i dałam radę wytrwać do końca. Boże nigdy więcej.
Fabuła książki z początku wydawała mi się bardzo interesująca, ale z czasem kiedy dalej przez nią brnęłam, pomysł coraz mniej mi się podobał. Jedynie zakończenie jako tako pozwoliło, że zagłębiłam się w "Lesia" głębiej i po kilkunastu minutach zobaczyłam wreszcie upragniony koniec. Co do pozostałych bohaterów, postacie kobiecie zdecydowanie były o wiele lepiej wykreowane. Kasieńka, cicha i wierna żona Lesia, bardzo mi się spodobała, tak samo jak Barbara silna i niezależna kobieta. Wydawało mi się, że to właśnie ona podtrzymywała zespół przez cały czas. Czy było dobrze czy źle, Barbara zawsze dawała im wiarę na lepsze jutro.
Podsumowując, książka kompletnie mnie nie wciągnęła. Irytujący swoim sposobem bycia Lesio, nie wydawał mi się ani sympatyczny, ani zabawny. Pozycja wielu osobom się spodobała, dlatego niekoniecznie polecam, ale radzę (jeśli ktoś ma takie życzenie) przeczytać z własnego wyboru.