Czym byłyby marzenia bez nadziei na ich spełnienie?…
Czym byłaby nadzieja bez marzeń, do których dążymy?…
W czwartej części Malowniczego zarówno autorka – Magda Kordel, jak i główna bohaterka Madeleine stawiają na takie wartości jak nadzieje i marzenia, bo tylko one przy współudziale czasu nadają cel i sens naszemu życiu.
Moja kolejna przesympatyczna wizyta w Malowniczem niestety dobiegła końca. Jestem przekonana, że każdy, kto choć raz przekroczył progi tego sudeckiego miasteczka, nie będzie miał żadnych wątpliwości przed powrotem tam znowu. Malownicze zyskało sobie spore grono wielbicieli, trudno wyobrazić sobie Sudetów bez tego klimatycznego miejsca mimo, że w rzeczywistości Malownicze jako takie nie istnieje. Ufam zatem, że Pani Magda jeszcze nie raz zabierze swoich czytelników do tego urokliwego miasteczka, gdzie po prostu nie można się nudzić…
A tymczasem Madeleine musi stawić czoła trudnej codzienności – a tutaj nie wszystko układa się po jej myśli. Związek z Michałem przechodzi trudne chwile, chociaż wydawało się, że uzyskanie prawa do opieki nad dziećmi będzie najcięższą batalią, jaką przyjdzie stoczyć naszej bohaterce. Odłożona na potem sprawa nieoczekiwanego spadku po francuskim wuju nagle staje się priorytetem i zmusza Magdę do wyjazdu do Paryża. Dosyć osobliwy testament i dyspozycje pozostawione przez zmarłego wprowadzają bohaterkę w przeszłość, która sięga czasów powstania styczniowego. Zawiła historia rodziny i ciekawe losy poszczególnych przodków odkrywają przed Madeleine wiele tajemnic i zupełnie niespodziewanie zbliżają naszą bohaterkę do innej osoby mieszkającej w Malowniczem.
Jeśli ciekawi Was co też Magda otrzymała w spadku i jakie tajemnice odkryła przed nią przeszłość rodziny koniecznie sięgnijcie po „Nadzieje i marzenia”.
Pisząc tę recenzję zastanawiam się co też mi się bardziej podobało w tej powieści – intrygująca teraźniejszość Malowniczego, czy Polska pod zaborem we wspomnieniach z okolic Gór Świętokrzyskich. I przyznaję, że umiejętne, niemal perfekcyjne połączenie tych dwóch płaszczyzn spowodowało, że zarówno jedne jak i drugie wydarzenia pochłonęły mnie bez reszty. Momentami zachodziłam w głowę, czy ja aby na pewno jeszcze jestem w Malowniczem.
Uwielbiam ten cykl powieściowy i za jakiś czas bardzo chętnie odwiedziłabym znowu gościnnych mieszkańców tego klimatycznego miasteczka. Dlatego pozwolę sobie skierować nieśmiałą prośbę do pani Magdy o kontynuację Malowniczego, do którego naprawdę z radością się powraca.