"Być może słowa wydrukowane na ich stronach okażą się tymi słyszanymi od dawna, które ktoś skrywał w głębi duszy i nie był w stanie ich wypowiedzieć na głos?".
Nie ukrywam, że do przeczytania tej książki zachęcił mnie tytuł i blurb sugerujący wątek prowadzenia księgarni. Nic nie poradzę na to, że wszelkie takie powieści przyciągają mnie jak magnes. "Mała księgarnia samotnych serc" przybyła do mnie bardzo szybko i równie szybko mnie zachwyciła swoją wizualną oprawą z piękną okładką, niczym wycinanka. Dalej także było przyjemnie.
Annie Darling to mieszkanka Londynu, której małe mieszkanie jest pełne książek. Autorka ma dwie pasje – czytanie oraz jej kot Mackenzie. "Mała księgarnia samotnych serc" to jej debiut literacki.
Lavinia, ekscentryczna właścicielka londyńskiej księgarni z tradycjami, umiera, zostawiając swój książkowy biznes w spadku Posy - dziewczynie, której rodzice pracowali w księgarni, ale zmarli w wyniku wypadku. Bohaterka wychowana na powieściach romantycznych, obmyśla plan uratowania miejsca, w którym się wychowała. Na przeszkodzie staje jej Sebastian - wnuk właścicielki, który posiada zupełnie inną koncepcję na zagospodarowanie tej książkowej oazy.
Ależ to była przyjemna i zapewniająca relaks lektura. Takich książek mi właśnie trzeba po ciężkim dniu, w czasie upalnego weekendu, będąc na wakacjach. Annie Darling historią księgarni Bookends i jej nowej właścicielki, w iście beztroski sposób, wprowadziła mnie nieco w klimat prowadzenia własnego, książkowego biznesu. Pomysł Posy na przekształcenie tego miejsca na księgarnię literatury romantycznej pod nazwą "Happy Ever After" niezwykle mnie zaciekawił, gdyż zastanawiam się, czy taki pomysł wypaliłby w rzeczywistości. Biorąc pod uwagę rzesze czytelniczek lubujących się w tego typu prozie, jest to prawdopodobne. Oczywiście nie zostałam zaskoczona faktem, że płaszczyzna prowadzenia książkowego biznesu została okrojona do minimum - wiedziałam bowiem, że będzie to książka w dużej mierze o miłości. W tym przypadku nieco szalonej i nieprzewidywalnej.
Autorka stworzyła wywołujące wiele uśmiechu i emocji postacie pierwszoplanowe, czyli wiecznie roztrzepaną Posy oraz aroganckiego Sebastiana, których wzajemne, słowne utarczki rozbawiały mnie do łez. Przewidywalny rozwój ich relacji w takim kierunku, w jakim się spodziewałam, nie zmniejszył mojej przyjemności z tej lektury. Było zabawnie, było sentymentalnie, było namiętnie - czegóż chcieć więcej od tego typu książki.
Smaczkiem fabularnym, którego w ogóle się nie spodziewałam były wplatane w fabułę, pisane przez Posy, fragmenty jej romansu historycznego pt. "Zauroczona rozpustnikiem", w której pod wpływem fantazji bohaterki, główne postacie damskie i męskie stanowiły pierwowzory Posy i Sebastiana. Autorka zastosowała w tej płaszczyźnie wszystkie znane czytelniczkom z tego typu literatury, zabiegi. To świetny przerywnik, dodający całej tej historii pikanterii. A tak nawiasem mówiąc, Annie Darling sprawdziłaby się jako pisarka romansów historycznych - posiada do tego widoczny talent.
Księgarnia Bookends, działająca nieprzerwanie od 1916 r. to świetne, literackie miejsce, które z chęcią bym odwiedziła. Z pewnością zaprzyjaźniłabym się wówczas z pozytywnie zakręconą Posy i dogadała z resztą jej szalonych współpracowników - Niną, miłośniczką tatuaży, z Verity, która nie lubi rozmawiać z ludźmi oraz z Tomem. Z wielką przyjemnością przeczytam drugą część zabawnych perypetii całej tej załogi.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl