Traumatyczne dzieciństwo, morderstwo, udział w masakrze - wszystkie te przeżycia pozostawiają po sobie ślad, który także po latach potrafi odcisnąć piętno na teoretycznie uporządkowanym już życiu. Każde z nich może powrócić by zmienić nasze postrzeganie rzeczywistości, wydobyć z nas zachowania, o które sami siebie nie podejrzewaliśmy. Właśnie z takimi konsekwencjami przeżytej przed wielu laty tragedii zmaga się Quincy oraz inne kobiety, które nagle pojawiają się w jej świecie niby duchy przeszłych, wydartych z mroku dni.
Bohaterce wydaje się, że żyje już tylko teraźniejszością. Opiekuńczy narzeczony, spokojna praca nad blogiem kulinarnym, znalezienie spokojnej przystani w mieszkaniu nota bene kupionym za pieniądze wydobyte sądownie z kieszeni zbyt natarczywych pismaków - wszystko to stanowi o pozornym spokoju, jakim bohaterka otoczyła się dziesięć lat po tragedii. Ów pozorny spokój zakłóca przybycie jednej z Ocalałych.
Jest ich trzy. Trzy kobiety, które lata temu jako jedyne przetrwały tragedię. Nienawidzące nadanej im nazwy ale jej świadome. Postrzegane przez prasę i jej czytelników jedynie w taki sposób, bez prawa do prywatności. A przede wszystkim, choć świadome istnienia pozostałych dwóch, to jednak od siebie stroniące. Zgrzyt w równowadze, pojawienie się tej innej Ocalałej prowadzi do splotu wydarzeń, które odnowią wspomnienia, wydobędą uczucia i emocje dotąd skrzętnie skrywane, pokażą czym jest gniew, agresja, każą zmierzyć się z prawie niemożliwymi do uwierzenia czynami swoimi i osób najbliższych. Wszystko zaś prowadzi do finału, może nie zaskakującego, ale też z pewnością nie drażniącego przewidywalnością.
Wydawać się może, że mamy do czynienia z powieścią niezwykle ciekawą a nagromadzenie psychologicznych obserwacji i gwałtownych zmian nastroju dadzą nam thriller, który pochłonie naszą uwagę bez reszty. Moim zdaniem tak jednak nie jest. 180 stron ciszy, która przerywana zostaje lekkimi wstrząsami, które nie są w stanie zaburzyć poczucia, że trzyma się w dłoni obyczajową powieść o niezwykle nudnej bohaterce, uparcie wypierającej wspomnienia tragedii, w której, co czytelnik podejrzewa od początku, musiała wziąć taki czy inny czynny udział. Gdzieniegdzie przepis kulinarny, na kilku stronach urocz życie szczęśliwej pary i peany nad cudowną cierpliwością narzeczonego. Aż boli ta słodycz. Kolejne strony to nieco zmian, sporo dyskusji, zachowania, które wydają się mimo odkrywanych tajemnic kompletnie bezzasadne albo zwyczajnie niezgodne z logiką. Policjanci źli i dobrzy, wszyscy nie zauważający spraw i dowodów tak oczywistych, że ma się ochotę na nich krzyczeć. Zachowanie matki, które autorka tłumaczy troską, nie mające jednak z troska nic wspólnego. Sporo przegadania, które nie znajduje odzwierciedlenia w opisywanych następnie wydarzeniach. I jeszcze jeden problem, który drażnił mnie do żywego - mnóstwo zapożyczeń czy też parafraz wątków podejmowanych przez innych twórców gatunków. Kiedy po kilku takich skojarzeniach spadła mi na końcu na głowę bohaterka Stiega Larssona, mogłam już tylko pomysleć: no na miłość boską... Ale cóż, ja sporo czytam, trudno zadowolić thrillerem mój czytelniczy umysł jako, że często będę miała wrażenie (słuszne), że wykorzystany w nim pomysł już był, że taka postać, takie wydarzenie - że zwyczajnie to wszystko już było.
Ładnie prowadzony jest ten thriller ale zbyt spokojnie, to nie jest powieść obyczajowa a tak wpływała na moje odczuwanie. Ładnie składa się jej język ale znów, według mnie opis czy wspomnienie tragedii nie jest miejscem na poetyckie opisy drobinek kurzu czy wyjętych z romansów łopotań serca. Przeczytać można, nie zmęczymy się, nie zestresujemy. Przejdziemy przez opowieść gładko, bez szarpania i skrajnych emocji. A szkoda.
Pani_Ka