Mówiąc o „Czarnych łabędziach” mamy na myśli nieoczekiwane zdarzenia o dużej skali i ogromnych konsekwencjach, które zapisują się na kartach historii całego świata. Które nie powinny się wydarzyć i mieć miejsca w XXI wieku. Wybiegając myślami nigdy byśmy się tego nie spodziewali, a się zdarzyło i ma miejsce teraz i trwa już ponad 230 dni.
„wojna to szatańska droga
jesteście jak przegniły sączący wrzód
wcześniej na krymskich plażach
teraz na wschodnich flankach Europy
wyrzuceni na aut w sportowych barażach
przeklęte wasze barbarzyńskie stopy
to nie są górnolotne metafory
niewinnym ludziom rujnujecie ich własny dom”
Autorka w swoich wierszach wyraża swój osąd, ból i cierpienie na to, co widzi „widzę ogrom bestialstwa na własne oczy” i słyszy w telewizji. Nie przebiera w słowach, opisuje, co czuje „bez miłości, bez Boga – zło nigdy się nie zmieni”. „Wojna to nie pandemia”, chociaż tu też giną ludzie, ale nie zupełnie bezsensownie i nieogołoceni przez życie. I mimo, że w obu przypadkach giną sami, osamotnieni przez los, w masowych mogiłach, zostaną zapamiętani, co niektórzy wpiszą się w pamięć innych, którzy to przeżyją lub przetrwają „babcia wnukom opowie, o dzisiejszych bohaterach”, a „historia i pamięć nie spocznie w grobie”.
„dziś w pokaleczonych miastach
Ukrainy – dowodu ludobójstwa
cofają w okrutne lata pamięć”
Wiersz „rodem z piekła” jest podsumowaniem rzezi i ludobójstwa na ludziach, które miały miejsce w Buczy, na Syberii i jak pisze autorka:
„czyści do dzisiaj – z zimną krwią
wybiła cywili na dworcu w Krematorsku
Mariupol bez mała pogrzebała żywcem
…tak działa horda bestii”
Nastrój wierszy, czym dalej w las tym bardziej nostalgiczny zresztą jak sama wojna, która jest okrutna i bezlitosna. Nie znajdziecie tu lukru i wisienki na torcie, lecz wiele narastającej złości wobec najeźdźcy i bezsilności. Wiersze są spisaną historią, która miała miejsce i jeszcze trwa.
Nastały smutne czasy, których się nie spodziewaliśmy. Od II wojny światowej mieliśmy nadzieję, że ludzie czegoś się nauczyli i do pewnych zdarzeń już nigdy nie dojdzie. Niestety, co niektórzy ten świat widzą inaczej „przez nienawiść, wpajaną podstępnie do głowy.” Autorka jednak widzi małą iskierkę nadziei „życie nie przyzwyczai się do wojny”. Pytanie jak długo będzie ta wojna trwać? Ile jeszcze ofiar pochłonie? Bo na razie końca nie widać, lecz mamy cichą nadzieję, że niedługo się skończy…
„to co niedorzeczne i absurdalne
staje się możliwe i całkiem realne
z narkotycznej wizji o fikcyjnej przyszłości
która nigdy nie miała być naszym udziałem”
Za możliwość zapoznania się z wierszami serdecznie dziękuję autorce Irenie Tetlak.