Ludzie mają szalone pomysły. Większość z nich nie trafia do przestrzeni publicznej. Może i dobrze, choć z drugiej strony można by się z tego czegoś nauczyć o indywidualnych ‘upadkach intelektu’, meandrach myśli czy pasjach, które nie zakwitły do dojrzałej postaci użyteczności. Krzysztof Rejmer w drugiej części zbioru ciekawych historii, zaskakuje snuciem opowieści zmierzających czasem w nieoczekiwanych kierunkach. „Zapomniane historie nauki. Panny apteczkowe, znachorzy, kołtuny” to subiektywny wybór około sześćdziesięciu odkurzonych historyjek wydobytych z lamusa, które powinny dać do myślenia. Nawet jeśli teatry anatomiczne, pływające cerkwie czy pigułki na przeczyszczenie wielokrotnego użytku, to przykłady ‘kulawych innowacji’, to jednak uczyły pokory, ćwiczyły w procesie poznawczym i dość często pośrednio przyczyniały się do czegoś wartościowego. Przykładów nastrajających do takich odczuć, Rejmer dostarczył mi sporo. Momentami niektóre historie się ‘nie kleiły’, były zbyt rozproszonymi opowiastkami o zwykłych losach ludzkich, wystarczająco jednak często wciągały mnie w budowany nastrój różnych epok – od starożytności po początek XX-tego wieku.
Dużą zaletą książki jest bardzo szeroki zakres tematyczny wybranych historyjek (głównie: technika, matematyka, medycyna). Większość z nich była mi nieznana. Choć każda jest zamkniętym tekstem, to wszystkie zawierają czytelny morał czy niebanalną puentę. Czasem człowiek w starszym wieku coś osiąga wartościowego, wręcz wbrew pokrętnemu życiu, jak Stifel, który mimo późno zdobywanej edukacji zasłużył na miano najwybitniejszego niemieckiego algebraika XVI wieku (str. 43-44). Czy Bazalgetti, którego wytrwałość i wizja doprowadziły do otwarcia londyńskich kanałów ściekowych, które automatycznie uratowały życie wielu tysięcy osób chronionych od teraz od zarazy nawiedzającej wcześniej to ogromne miasto (str. 381-382). Zdecydowanie więcej opowieści to świadectwo ludzkiej szarlatanerii, niedouczenia, naiwności czy obskurantyzmu wszelakiej proweniencji. Rejmer dość oszczędnie komentuje opisywaną rzeczywistość, skupia się na jednoznacznym oddaniu zarówno obyczajowości epoki, którą akurat dotyka, jak i na wielostronnym (z bardzo dobrze wykonaną kwerendą) przybliżeniu konkretnych osobowości. Tak było chociażby z Paracelsusem czy Dippelem.
Bardzo dobrze w zbiorze opowieści wypadły teksty o Polakach, takie mało znane, ale z reguły z pozytywnym przesłaniem (więc te fragmenty odpowiednie są raczej dla czytelników-rodaków o niskiej samoocenie, a przesadnie dumni z naszej wyjątkowości dostaną niezasłużoną amunicję). Jest bardzo pracowity ogrodnik i specjalista od odmian jabłoni prof. Hrebnicki. Są pionierzy lotnictwa Saloni i Tański. Jest niesławny Wojnicz i jego manuskrypt. Cala historia fałszerstwa wciąż nie ma pełnego wyjaśnienia, choć tu Rejmer się trochę pogubił nie wyjaśniając czemu skrypt wiąże się z nazwiskiem akurat polskiego antykwariusza (str. 285-294).
„Zapomniana historia nauki” stanowi bardzo dobry punkty wyjścia do zagłębienia się w konkretny, interesujący odbiorcę, temat. Zdumienie, obrzydzenie, zaciekawienie, namysł czy zakłopotanie w wyniku styczności z pomysłowością innych Ziemian - to gwarantowane stany czytelnika. Można wybrać kierunek związany z przywołaną szeroko homeopatią, mitem ‘antropo-dendrologicznym’ i kobietami rosnącymi podobno na drzewach w odległych krainach, czy pseudo-transplantacjami narządów rozrodczych kóz poprawiających jakoby zdolności prokreacyjne ludzi. Ostatecznie niewiele tekstów mnie znużyła strukturą przeładowaną faktami (np. ta o olejkach wonnych, hochsztaplerze sprzedającym napoje na mikroby czy agencie-kameleonie Trebitschu). Sama końcówka pracy to piękne teksty o potrzebie walki z wstecznictwem antyszczepionkowym i z przykładami konsekwencji niefrasobliwości sprzed dekad i stuleci. W książkę autor wplótł sporo grafik, są przywołane trafnie teksty źródłowe. Oddają ducha każdej epoki. No i są ciekawostki. Nie wypada nawet wspominać o związkach Frankensteina z ogromnym wybuchem wulkanu Tambor, czy o przyczynach izolacji i kwarantanny wyspy Gruinard do 1990. Zachęcam innych do odkrywania, bo warto!
Na koniec, nie mogę się powstrzymać przed dodaniem jednego cytatu. Rejmer przywołuje, aktualne jak nigdy, słowa Cottona Mathera, wielkiego propagatora szczepień (i to w dobie Newtona i polskich saskich elekcji!), o zgromadzonym tłumie, który chciał go zlinczować za praktyki medyczne ratujące życie (str. 387):
„Są tak niedorzeczni, że równie dobrze można apelować o rozsądek do słupa lub sprzeczać się z trąbą powietrzną.”
Książka Rejmera, obok luźno związanego z nią tomu poprzedniego, może stanowić świetny prezent świąteczny dla każdego. Ładna szata graficzna, liczne zwroty akcji, mnóstwo bohaterów, a przy okazji trochę zadumy i wiedzy. Sam dostałem na koniec niespodziewaną i bardzo ciekawą zachętę do kolejnej lektury, ale to już inna historia…
DOBRE plus – 7.5/10