Książka braci Martínez (dziennikarza i antropologa) opowiada o członku osławionego gangu Mara Salvatrucha 13 (MS-13), Miguelu Ángel Tobarze, który zabił ponad 50 osób, a potem stał się świadkiem koronnym i denuncjował innych gangsterów. Nie jest to jednak rzecz sensacyjna, raczej reportaż czy studium socjologiczne. W szczególności autorzy pytają, dlaczego Miguel stał się wielokrotnym mordercą i dlaczego doszło do tak olbrzymiej eskalacji przemocy w jego kraju.
Rzecz dzieje się w Salwadorze, kraju środkowoamerykańskim o olbrzymich nierównościach majątkowych i klasowych. To kraj, który od wielu lat przoduje w niechlubnej statystyce ilości morderstw na 100 tys. mieszkańców – 103 w 2015 r., 81 w 2016 r. (dla porównania w Polsce: 0,73 w 2018 r.). Dodajmy, że: „Jeśli w danym kraju liczba zabójstw przekracza dziesięć na sto tysięcy mieszkańców, to według ONZ mamy do czynienia z epidemią śmierci.” Salwador jest opanowany przez dwa potężne gangi: MS-13 i Barrio 18, które od lat toczą bezpardonowa i krwawą wojnę między sobą, zaś organy ścigania są praktycznie bezradne.
Opowiadają autorzy o genezie gangów w Salwadorze. Oto w latach 70., uciekając przed krwawą wojną domową, dziesiątki tysięcy Salwadorczyków wyemigrowało do USA, tam byli terroryzowani przez gangi latynoskie, głównie meksykańskie, więc sami zaczęli się organizować. Z czasem gangi salwadorskie stały się tak niebezpieczne, że w latach 90. ich członków deportowano do ojczyzny, gdzie zaczęli stosować zdobytą wiedzę gangsterską, niestety z sukcesem.
Bracia Martínez spotykają się Miguelem przez długi czas i spisują jego opowieści, dodajmy prawdziwe: nigdy nie przyłapali go na kłamstwie. To bardzo smutna historia: Miguel, syn robotnika rolnego – alkoholika, próbował zabić po raz pierwszy w wieku 11 lat, a potem został członkiem gangu MS-13 i zabójcą na zlecenie. Co znamienne, nie dostawał za morderstwa żadnych pieniędzy, dla niego i wielu innych biedaków ważne były szacunek i uznanie, jakie ich otaczały: „Nędza, brak perspektyw, przemoc i niemal średniowieczne warunki życia sprawiają, że MS-13 jawi się jako absolutnie logiczna opcja. To wybór, czy być nikim, czy stać się częścią czegoś. Być ofiarą czy katem.” W trakcie lektury można poczuć sympatię do bohatera książki, z drugiej strony to bezwzględny zabójca, opisy kilku jego morderstw mrożą krew w żyłach.
Jako świadek koronny Miguel prowadzi nędzny żywot, jest słabo chroniony, wciąż obawia się o swoje życie, a jest celem siepaczy z MS-13. Dostaje od państwa 50 dolarów miesięcznie i skromną dawkę żywności dla siebie i rodziny, tyle, żeby ledwo przeżyć. A gdy przestaje być użyteczny dla sądów, zostaje porzucony jak śmieć i musi żebrać, by nie umrzeć z głodu.
To znakomicie napisana, ale straszliwie smutna opowieść o świecie do głębi przesiąkniętym zabijaniem i krwią, świecie, w którym głównym narzędziami rozwiązywania sporów stają się pistolet i maczeta. To także książka o powtarzającym się kręgu cyklicznej przemocy: zabijanych i wtrącanych do więzień gangsterów zastępują wciąż nowi, żądni krwi, przemoc bez końca...