Sylwester w Zakopanem. W tym okresie stolica polskich Tatr przeżywa prawdziwe oblężenie. Przyjeżdżają imprezowicze w różnych zakątków Polski.
Bohaterowie powieści Marcina Ciszewskiego także wybrali Zakopane na miejsce sylwestrowej imprezy. Nie zdecydowali się jednak na przytulny lokal w samym centrum Krupówek. Oni wybrali się kolejką linową na sam szczyt Kasprowego Wierchu. Na górnej stacji mieli zamiar urządzić hucznego Sylwestra.
Szybko okazało się, że to był jeden z najbardziej poronionych pomysłów.
W grupie imprezowiczów znajdowało się małżeństwo prawników - Joanna i Piotr Krasiccy, były bokser Atom, szef agencji reklamowej Sztajnberg z dwoma współpracownicami - Małgorzatą Rapacką i Antoniną Bilską, lekarz Rudnicki, milczący Koper, Anglik Barlow z włoską żoną Francescą oraz policjanci z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw Komendy Stołecznej. Nadkomisarzowi Jakubowi Tyszkiewiczowi towarzyszyła żona, sławna malarka Helena Berezowiec. Jego partner, potężny góral, komisarz Stanisław Krzeptowski był bez pary, ale szybko na towarzyszkę sylwestrowej zabawy upatrzył sobie Tosię.
W Zakopanem zgromadził się materiał ludzki różnorodny i bardzo interesujący.
Mimo, że panowały fatalne warunki pogodowe, impreza zapowiadała się obiecująco. Do czasu. Gdy grupa wsiadła do kolejki, przekonała się jak trudna może być walka z żywiołem. Gwałtowne, wściekle podmuchy wiatru sprawiały, że aluminiowe pudło kolejki drżało, przechylało się i tańczyło we wszystkie strony niczym marionetka na sznurku.
"Bujało niczym jachtem na Bałtyku podczas ośmiostopniowego sztormu"
Mimo ekstremalnie niekorzystnych warunków atmosferycznych grupa dotarła na górną stację kolejki. Zaczęła się impreza sylwestrowa. Zabawa trwała w najlepsze, ale do czasu. Zdarzył się bowiem niefortunny wypadek. Tosia doznała poważnych obrażeń i konieczne stało się szybkie udzielenie jej pomocy medycznej. Policjanci byli pewni, że to próba morderstwa.
Jak zwieźć nieprzytomną kobietę, gdy hula lodowaty wiatr, a noc jest czarna jak smoła? Czy spośród grupy uczestników sylwestrowej imprezy znajduje się morderca? I kto może nim być?
"Ponure wycie potęgowało nastrój grozy"
Szybko okazało się, że konieczność dostarczenia do szpitala rannej dziewczyny nie jest jedynym problemem. Do schroniska zbliżała się uzbrojona po zęby grupa służb specjalnych, która poszukiwała pewnego człowieka. Mieli za zadanie posprzątać po kimś, kto jest zdrajcą i popełnił błąd. Rozpoczęła się dramatyczna walka o przetrwanie.
W powieści Marcina Ciszewskiego pojawia się sporo bohaterów. Oprócz grupy imprezowiczów mamy tu rozmaitego kalibru ludzi, którzy nie wahają się przed niczym, aby tylko osiągnąć swój cel. Neutralizowanie obiektów czyli zabijanie niewygodnych osób było ich chlebem powszednim. Oficerowie służb specjalnych, naukowcy, skorumpowani politycy są powiązani ze sobą mocnym sznurem, którego przerwanie może grozić utratą życia.
Autor porusza wiele ważnych społecznie tematów, takich jak szantaż, zastraszanie, przekupstwo. Pokazuje jak ciężka może być walka o przetrwanie w ekstremalnych warunkach pogodowych. I, że nigdy, nawet w najgorszej sytuacji, nie można się poddawać. Że trzeba walczyć. O życie, o wyznawane zasady, o przetrwanie w sytuacjach, zdawałoby się beznadziejnych.
Książka nie była zbyt lekka w odbiorze. Nagromadzenie bohaterów potęgowało chaos i trudno było mi się połapać, o co w tym wszystkim chodzi. Bywały momenty, które mnie nużyły, ale były i takie, które rozpalały moją ciekawość.
Historia została otulona ryczącymi gniewnie podmuchami wiatru, lodowatym, kłującym śniegiem, mrozem i smolistą czernią nocy. Takie tło bardzo mi się podobało. I uważam je za spory atut tej powieści.
Generalnie moje pierwsze spotkanie z autorem Marcinem Ciszewskim uważam za udane. Choć nie było to spotkanie porywające.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska.