Powróciłem po wielu latach do satyrycznego postapo Wojnowicza wydanego w 1986 r. Podczas pierwszej lektury książki w latach 90. myślałem sobie, że autor miał pecha, bo wydał tę wspaniałą satyrę na komunizm sowiecki, gdy system już upadał. A w latach 90. mieliśmy w Rosji początki demokracji i gospodarki rynkowej, więc po co pisać o komunizmie? Ale, jak wiadomo, historia kołem się toczy...
Pomysł powieści jest następujący: bohater i narrator, rosyjski pisarz emigracyjny przenosi się w przyszłość za pomocą wehikułu czasu z Monachium lat osiemdziesiątych XX wieku do Moskwy w roku 2042, i co widzi? Komunizm zbudowano tylko w Moskwie a właściwe Mosrepkomie (tzn. Moskiewskiej Republice Komunistycznej), która oddzielona jest od reszty kraju (gdzie na razie jest socjalizm) wysokim murem. Ideologia rządząca to komunizm spleciony z religią prawosławną. Państwem rządzi z kosmosu Genialissimus (tzn. Genialny generalissimus) a władza oparta jest na sojuszu organów bezpieki, partii rządzącej i religii. Podstawowym hasłem w tym systemie jest „co podstawowe, jest wtórne, a to, co wtórne, podstawowe”. Hasło to realizuje się w praktyce w ten sposób, że aby uzyskać przydział żywności, należy dostarczyć produkt wtórny, czyli gó..o (ten pomysł w praktyce już realizuje się w Korei Północnej). Inne znane hasło komunistyczne zostało zamienione na „Proletariusze wszystkich krajów, podcierajcie się!”. Niemniej system się chwieje, nikt w ideologię nie wierzy, każdy kombinuje jak może.
Kilkadziesiąt lat temu to była zjadliwa i nieodparcie śmieszna satyra na realny socjalizm, teraz mocno przyblakła, bo ów ustrój nieodwracalnie już odszedł do lamusa (miejmy nadzieję).
Mocno nużą długie opisy rzeczywistości nowego komunizmu pełne śmiesznych skrótów, na przykład ubikacja to Gawysnat, czyli Gabinet wysyłek naturalnych...
Z drugiej strony książka jest niepokojąco aktualna, bo w Rosji współczesnej wiele z proroctw Wojnowicza się zrealizowało. Popatrzmy: rządzą tam partia władzy i organy siłowe a cerkiew jest znów wielkim sojusznikiem państwa. No i Moskwa, bogata metropolia, która jest innym światem w porównaniu z resztą Rosji. Ma się wrażenie, że w tym kraju zmieniają się jedynie dekoracje, a istota ustroju pozostaje niezmienna: okrutna despotia, system kastowy, wielkie bogactwo elit i nędza zwykłych obywateli.
I jeszcze, ważną postacią w powieści jest Sim Simycz Karnawałow, w którym łatwo się dopatrzyć karykatury Sołżenicyna, nieźle go wyśmiewa autor, widzi mi się, że miał Wojnowicz kompleks Sołżenicyna.... Rzeczony Sim odgrywa na końcu książki ważną rolę, a jaką, nie zdradzę...
Pod koniec książka robi się odjechana nieco, nie wiemy co jest rzeczywistością, a co wytworem umysłu narratora, w tym względzie przypomina mi nieco 'Kongres futurologiczny' Lema. No ale Wojnowiczowi sporo do naszego mistrza brakuje...
Reasumując, rzecz cała nieco się zestarzała, ale można przeczytać.