Często, zanim przystąpimy do nowej lektury, sięgamy po opinie tych, co są już po. Zaznajamiamy się z opisem na obwolucie i z nastawieniem będącym wypadkową owych plusów i minusów i wszelkich informacji – otwieramy książkę na pierwszej stronie. Mogłabym tu zacząć filozoficzną dysputę zakochanej w książkach „molicy”, czy to dobre, czy nie i dlaczego. Kiedyś tak robiłam, lecz przestałam. Najczęściej bowiem okazywało się – podobnie jak i tu, w przypadku „Prawa i pięści / toastu” - że średnia zbudowana w sobie na recenzjach innych i opisie wydawcy (czasem wręcz niedorzecznym) mija się z prawdą.
I co wtedy?
Pozostaje rozczarowanie... Rozczarowanie tym, co napisali inni, i skąd to w ogóle zaczerpnęli. Zastanawiam się, jaką książkę mieli na myśli, skoro każde słowo będące oceną, nijak ma się do tej książki. Wobec tego, jaką to powieść czytali, skoro na pewno nie tą.
Przykładem jest ta właśnie, jak wspomniałam wcześniej. Józef Hen „Toast”. Miał być western, ba, dziki zachód i strzały w pojedynkach na śmierć i życie. A tu nie nie ma ani szeryfa, ani koni, ani szynków, w których alkohol leje się litrami. Jest tu czas powojenny i nagle wolność dostają ci, którym udało się przeżyć obozy koncentracyjne. Ci, co walczyli, mogą wyjść z ukrycia, ci co zostali ranni, wreszcie mogą podratować zdrowie. Te ludzkie wraki odnajdują się w nowej rzeczywistości, w nowych miejscach.
„Nic w przyrodzie nie ginie, giną resztki człowieczeństwa, resztki godności, ale, kto wie, co to jest godność, co jest dobro, a co zło. Bagno, w którym dobrowolnie grzęźniemy, które zaleje nam usta, oczy i uszy i nie będzie czym oddychać”.
Ludzie obóz mają w oczach, zezwierzęcenie i podłość, jakich doświadczyli, są w nich. Obóz zmienił ludzi we wraki. Niedawna przeszłość to stygmat wypalony nie tyle na skórze, ile w sercu. A przecież „nie krzywdzić bliźnich, to całe dobro”.
I nagle wyzwolenie, jak tuman kurzu wgryzającego się w usta, nos, włosy... Ale trzeba się uczyć żyć. Tu, na wolności z wolnością w sobie. W takim to celu zostaje powołana grupa operacyjna pana Mieleckiego, do której trafia Henryk. A szukał tylko dwóch par nowych gaci... Jako organizacja zostają wysłani do Graustadt, Siwowa, dawnej miejscowości uzdrowiskowej. Ludność niemiecką ewakuowano w pośpiechu przez wycofujących się hitlerowców, pozbierano niewiele dobytku i, mówiąc wprost, ludzie pouciekali. Zostało opuszczone miasto, a w nim domy, ośrodki publiczne, budynki niewiadomego przeznaczenia, które trzeba sprawdzić i zagospodarować. Rozkaz brzmi: przeszukać, zabezpieczyć i przywrócić do należnej im funkcji. Oczyścić miejscowość i lasy z nadal ukrywających się wrogów, odminować to, co zostało zaminowane! Uruchomić uzdrowisko, bo na peronie czekają ranni repatrianci na ... rekonwalescencję. I tu ponownie przypomnę – rozkaz brzmi – przeszukać, zabezpieczyć, uruchomić. Jednak, gdy grupa Mieleckiego staje w ośrodku zdrowia, czy bibliotece, gdy pakuje ostałe cenne przedmioty do pudeł, rodzi się w nich... bunt, pazerność i łakomstwo. Wewnętrzna niezgoda na rozkaz, który, który szybko zmienia się na: spakowanie pozostałości po byłych właścicielach i kradzież. Każdy zauważa okazję do wzbogacenia, a każda rzecz budzi nadzieję na własną korzyść bo, kto się dowie? Kto doniesie? Meldunek po zakończeniu akcji można ... nieco przeinaczyć.
Nie wszystkim się to jednak podoba. Henryk nie godzi się na kradzież. Wygrywa w nim uczciwość i lojalność. „Co on wart, ten ludzki rozum? Co nim ogarniesz? Lepiej słuchać prawd objawionych. Prawa zostały dane przez samego Boga, a człowiekowi nie dochodzić, co i dlaczego (...)”
Józef Hen fascynuje „Prawem i pięścią / Toastem”. Magnetyzuje wręcz i nie można się oderwać od czytania. Personalizujesz się z Henrykiem, i czy tego chcesz, czy nie, nie możesz wyskoczyć z jego butów – czy gaci, które nosi, i które wreszcie dostał. Bycie nim sprawia, że stajesz się nader wrażliwym odbiorcą książkowej scenerii. Musisz wybierać, jak on. Uczciwość wobec przełożonych sztabu, czy koleżeńskość, choć ta jest teraz, za kilka lat nikt z kompanów nie będzie pamiętał imion pozostałych. Są tu, z bagażami niedawnej przeszłości, są tu – może to szczęście, może przekleństwo, lecz w sobie, we wnętrzu nadal są tymi samymi ludźmi, którymi byli przed wojną. Dlaczego teraz tak grają? Dlaczego stają się podobnymi do faszystów, złodziejami i szabrownikami dla własnej korzyści?
Józef Hen pisze z ogromną pasją, oddaniem i szczerością. Tu nie ma „zmiękczania bólu”, unikania trudnych tematów, nie ma fałszu. Tu jest prawda, dlatego czytanie otwiera nam oczy. Uświadamia nas poniekąd, naświetla rzeczywistość, a to wszystko autor osiągnął dzięki wybitnemu pióru.
Literatura z bardzo wysokiej półki.
Niesamowita.
dziękuję @sztukater