O tej historii ostatnio dużo się mówi, a przede wszystkim pisze.
Ostatnio co drugi blog, który obserwuję dodaje tą książkę wraz z recenzją oczywiście.
Czy może mi ktoś to wytłumaczyć ?
Wydana została w 2011 r., a mimo to teraz naszła na nią tak jakby "moda".
Tę książkę troszkę "przetrzymuję", ponieważ nie mam serca się z nią rozstać - może innym również się tak podoba :).
Bardzo mnie wzruszyła ta historia siostry w żałobie.
Lenny straciła nie dawno starszą siostrę i jest tym całkowicie. Nie dziwię się, gdyż na pewno bym się załamała, gdybym straciła mojego brata, pomimo tego, że na co dzień niezbyt się lubimy, a Lenny i Bailey były ze sobą bardzo zżyte.
Ta ich wielka, siostrzana miłość wzięła się z tego, że szczerze mówiąc miały tylko siebie, ponieważ mama odeszła od nich szesnaście lat temu i wychowywane były przez babcię i wujka .
Lenny ma siedemnaście lat, a Bailey, gdy zmarła miała dziewiętnaście lat.
Swój smutek dziewczyna dzieli z chłopakiem, właściwie narzeczonym swojej siostry - Toby'm.
Toby nie potrafi panować nad emocjami i po krótkim czasie zaczyna się zbliżać do dziewczyny : całuje ją, stara się do niej dobrać itd.
Za wszystko później oczywiście przeprasza i gdy sobie wyobrażam tę jego smutną minę to normalnie łzy w oczach się zbierają.
Jednak Lenny nie odczuwa tego samego co Toby, chociaż odwzajemnia jego pocałunki myśląc, że to pomoże jej w przejściu żałoby. Dziewczynie wpada w oko Joe Fontaine, wspaniały trębacz, na myśl którego miękną kolana.
Joe jest zakochany z wzajemnością w Lenny i to uczucie trwa dość krótko. Kiedy dziewczyna dowiaduje sie od Tobiego, że jej siostra była w ciąży i bezmyślnie go całuje zauważa to Joe i zrywa z dziewczyną wszelkie kontakty. Ona stara się go odzyskać, ale on nie chce jej znać.
Dopiero wtedy, gdy pisze dla niego wiersz on ją przeprasza i znów są razem.
Dzięki Joe'mu Lenny poradziła sobie ze swoją żałobą, co naprawdę jest cudowne.
Nie wspomniałam również, że przed prawie każdym rozdziałem pokazane są zdjęcia papierków, kartek, czy kubeczków, na których dziewczyna wypisała swoje rozmowy z Bailey, gdy tamta jeszcze żyła.
Nigdy nie wiedziałam jak to jest być w żałobie, jak to jest kogoś stracić. Bywało, że składałam kondolencje, mówiłam " Tak mi przykro ", ale tak naprawdę nie wyobrażałam sobie co przeżywa ta osoba. Dopiero ta książka ukazała mi jak wielki jest ból po stracie bliskiej osoby i pokazała jaki jest ciężar żałoby. Naprawdę nikomu tego nie życzę, bo skoro ja się popłakałam przy tej książce, a to tylko historia, to nie wiem jak bym sobie poradziła ze stratą kogoś bliskiego.
Styl autorki jest lekki, co daje naprawdę dobry efekt z tą wspaniałą historią. Akcja z początku rozkręca się bardzo wolno : smutek, smutek, smutek, rozmowa ( z kimś ), smutek, smutek itd., ale później ostro nabiera tempa.
Historia jest tak naprawdę przeplatanką humoru i łez, czasem też nie wiadomo jakie emocje wzbudzi kolejna strona ;). Książka ta jest prawdziwą powieścią z sercem i duszą.
Mam nadzieję, że Wam również się spodobała, bądź dopiero spodoba.
Pozdrawiam, Kassik