Stella jest wokalistką i gitarzystką „The Blue Moon Gypsies”. Jest też dziewczyną Maca – a raczej była, bo chłopak porzucił ją po zaledwie pięciu miesiącach znajomości. Kiedy jednak Stelli grozi poważne niebezpieczeństwo, a nawet utrata życia, Mac staje na wysokości zadania. Nie zamierza przyglądać się bezczynnie, jak ktoś próbuje zamordować jego byłą ukochaną i wpędzić w poważne tarapaty jej koleżanki z zespołu. W głębi duszy wciąż uważa ją za swoją dziewczynę – niestety jego wrogowie też o tym wiedzą…
.
Za egzemplarz dziękuję
@wydawnictwomuza oraz za możliwość jej przeczytania. Ja nie wiem dlaczego się katuję po raz kolejny, może dlatego że wierzę, że kolejna część będzie chociaż o ciut lepsza od poprzedniej? Niestety ta podobała mi się najmniej! Generalnie walczę z tą serią, żeby wyłuskać z niej chociaż odrobinę czegoś pozytywnego no ale cóż nie da się. Ta część zawiera wszystkie stare problemy, które były przeplatane w poprzednich częściach oraz nowe oczywiście. Znowu przypominało to czytanie tej samej historii, co pięć poprzednich. Niewiele się zmieniło i według mnie są to tylko imiona. Ale tym razem autorka zmienia narracje i chociaż zwykle mi się to podoba, tym razem mnie to wkurzało i doprowadzało do szewskiej pasji. Nie wiem tutaj miałam wrażenie, że autorka nie potrafiła pomyślnie przeprowadzić zmiany tej narracji i to się czuło podczas czytania. Np. kobiety są napisane w pierwszej osobie a mężczyźni w trzeciej … Z biegiem czytania autorka znowu zmienia narrację kobiet. I CHOLERA JASNA NIE POTRAFIĘ ICH DO TEJ PORY ROZRÓŻNIĆ! 🙈 Nie mogłam rozróżnić kiedy mówi Stella ( z którą w ogóle nie czułam chemii i ani przez chwilę nie wierzyłam w to co mówi), kiedy Jules, Roxie, Jet a nawet Avy. Stało się tak głównie dlatego, że autorka nie była w stanie sprawić, by każda z jej kobiecych postaci była na tyle charakterystyczna, by się nie myliły. To był prawdziwy minus tej książki. W końcu dostajemy epilog tego, co dzieje się pięć lat później, gdy mamy jeszcze dwie książki do przeczytania. 🤦🏻♀️ Więc proszę bardzo kolejny minus. Jeszcze jedną rzeczą, która również wydawała się fałszywa/wymuszona, było to, że autorka stawia się tam jako postać poboczna. Myślę, że było to nie potrzebne. Nie mogłam połączyć się ani z głównym bohaterem, ani z bohaterką. Fakt, że autorka umieściła tak wiele różnych perspektyw, nie zadziałał tak, jak podejrzewam, że tego chciała. Pewnie chciała, żebyśmy, my czytelnicy, wiedzieli, co dzieje się z resztą bohaterów, ale tak niestety nie było. To było jak sztuczny wypełniacz. Wydawało się, że chciała jakoś powtórzyć jeszcze jedną historię, ale nieco ją zmieniła, więc nie było to jasne w odbiorze. To takie frustrujące, bo ta autorka mogłaby być dobra, ale niestety tak nie jest. Chociaż zwykle nie mogę odnieść się do jej kobiecych postaci, muszę powiedzieć, że ta, Stella, była najgorsza z całej grupy. W pewnych momentach przybijałam jej brawo a w drugiej wyobrażałam sobie jak trzepie ją w ten głupi łeb. Sama nie wiem, nie potrafię się zdecydować czy ją nie lubię, czy nienawidzę. Najgorsze było to, że w końcu przestałam jej wierzyć. Kiedy czytam książkę, czy to dobrą, czy złą, zwykle daję się ponieść pewnym emocjom, a to jest dobre, bo tak właśnie powinna robić książka z czytelnikiem. Teraz to, czego książka nie powinna robić, to pozostawić cię obojętnym, nic nie czując, lub nie wierząc w jej słowa lub postaci. To ostatnie miało miejsce w tym przypadku. Nie wierzyłam Stelli. Nie była postacią wiarygodną, a więc nie była kimś, do kogo można się czuć jakąkolwiek sympatię. To w tej książce jest okropne. Jeśli chodzi o męski charakter, Mace, mnie urzekł. Nigdy nie czekałam na jego historię i boję się powiedzieć, że mnie nie zdobył, a szkoda. To samo stało się z Vance'em, tylko on i ja mieliśmy inne zakończenie. Nie mogłam się też doczekać jego historii, ale pod koniec zdołał mnie do siebie przekonać. Na koniec dodam jeszcze, że irytują mnie relacje, które są tutaj jednostronne. Mężczyźni dyktują tu warunki, a nawet kiedy zrobią jakieś gówno kobietom, one są wkurzone dosłownie przez sekundy. Jedyne, co muszą zrobić, to je pocałować i to wszystko. Przebaczają im od tak o! No kurde ludzie, co to ma być? Ja jestem chyba za głupia na to albo nie wiem. Wiem tylko, że zakańczam przygodę z tą autorką, nie mam zamiaru się dalej męczyć. Może wy będziecie mieli inne zdanie na jej temat.