„Utracona miłość” to już moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Pierwszą książką, którą przeczytałam była „Zdradzona” i tak bardzo mi się spodobała, że nie wyobrażałam sobie nie przeczytać najnowszej książki Magdaleny Krauze.
Majka i Michał poznają się na imprezie i od razu wpadają sobie w oko. Szybko zaczyna między nimi iskrzyć, zaczynają się spotykać i zakochiwać się w sobie. Sielanka trwa około roku, po nim młodych zaskakuje przykra rzeczywistość. Michał jest synem bogatych rodziców, uczy się w prywatnym liceum i zdaje międzynarodową maturę. Ma szansę na studia medyczne w Londynie i przez despotyczną matkę nie może z tej szansy nie skorzystać. Majka, chociaż zaradna i zdolna, musi zostać w Warszawie i studiować na miejscu. Ścieżki zakochanych rozchodzą się. Po latach Majka żyje w nieszczęśliwym związku, a Michał wraca po rozwodzie do Polski. Za sprawą syna Majki, który miał wypadek na boisku, wpadają na siebie przypadkiem w szpitalu. Czy po latach stare uczucia odżyją? Czy los da Majce i Michałowi jeszcze jedną szansę? Co się stanie, kiedy skrywana przez kobietę tajemnica wyjdzie na jaw?
Mówią, że czasami złe wybory prowadzą nas we właściwe miejsca.
Rozpoczynając lekturę książki obawiałam się jednej rzeczy. Że skończy się za szybko. Moje obawy niestety się potwierdziły. Przysiadłam do niej na chwilę i ani się obejrzałam, byłam już daleko za połową książki. Książkę czyta się bardzo szybko i wyjątkowo przyjemnie. Styl autorki jest przystępny i lekki. Książka jest więc idealna, aby odpocząć z nią po ciężkim dniu. A emocje, jakich dostarcza, to bajka. Śmiałam się i płakałam na przemian. I to nadal nie było wszystko, co ta historia ze mną robiła. Z Wami też zrobi, gwarantuję.
Sama świadomość, że jestem w związku, w którym czuje się samotna, strasznie mnie przytłacza. Czuje, że omija mnie w życiu coś, co sprawia, że będę szczęśliwa.
Historia Majki i Michała przedstawiona jest z dwóch perspektyw czasowych, co czyni ją jeszcze bardziej interesującą. Na początku poznajemy trzydziestosześcioletnią Majkę, która żyje w nieszczęśliwym związku. Tkwi w nim, chociaż jej życie jest nudne i pozbawione barw, a ona sama czuje się niespełniona. Ona pracuje, jej mąż siedzi całymi dniami na kanapie i czeka, aż żona przyjdzie z pracy i ugotuje mu obiad. Taki to właśnie związek, miałki i bez perspektyw. W następnej kolejności poznajemy młodą Majkę, jej dom rodzinny i warunki, w jakich żyje. A także historię wielkiej miłości jej i Michała. Miłości, która chociaż prawdziwa, musiała się zakończyć. Na koniec wracamy do współczesności i śledzimy losy tych dwojga, kiedy spotykają się po latach. Nie chcę Wam za dużo zdradzać, bo ta historia zasługuje na to, aby odkrywać ją samemu. Napiszę tylko, że od początku czuć w tej opowieści jakieś napięcie. Jest tak wiele znaków zapytania, które domagają się wyjaśnienia, że dosłownie połykamy kolejne fragmenty, aby jak najszybciej dowiedzieć się więcej. Mnie na początku nurtowało, dlaczego Majka wyszła za takiego mężczyznę. Dlaczego tkwiła w tym związku męcząc się coraz bardziej. Później doszły kolejne pytania i jeszcze następne. I tak przez całą książkę, aż do wspaniałego, chwytającego za serce finału. Nie, żeby ta opowieść nie chwytała ze serce wcześniej, chwyta, nie jeden i nie dwa razy. Dużo więcej. No mówię Wam, jest tak cudowna, że z chęcią przeczytałabym ją jeszcze raz. Jest przede wszystkim bardzo prawdziwa. Mało kto nie przeżył młodzieńczej miłości i mało kto nie przeżył takiej miłości, którą stracił. Łatwo się postawić w sytuacji bohaterów i świetnie przeżywa się wszystko razem z nimi. A jest co przeżywać, trzeba przyznać. Ta historia to nie tylko opowieść o przepięknej miłości, która jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody i istnieje pomimo odległości i upływu czasu. W książce poruszane są ważne problemy, jak chociażby toksyczne relacje małżeńskie i te na linii rodzic-dziecko. Jest w niej mowa o błędach młodości, o przemocy, o poświęceniu dla drugiego człowieka. To mądra i przemyślana pozycja, dostarczająca ogromu emocji i zachęcająca do przemyśleń. A do tego piękna i świetnie napisana.
Kiedy zapisujesz historię swojego życia, nie pozwól na to, żeby ktoś trzymał pióro za ciebie.
Pokochałam Majkę prawie od pierwszych stron. Prawie, bo na samym początku nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ta mądra, niezależna kobieta sama robi sobie tak wielką krzywdę pozostając w toksycznej relacji z mężem, który od siebie nie potrafi dać nic. Potem rozumiałam już dużo więcej. Majka to świetna kobieta. Zaradna, obrotna, komunikatywna. Pomaga wszystkim wokół o swoich potrzebach myśląc jak najmniej, albo wcale. Już jako młoda dziewczyna wyróżniała się na tle rówieśników. Prymuska w szkole, poukładana i rozsądna. Nie w głowie jej były nastoletnie wybryki. Dziewczyna biegła po szkole do domu, aby pomóc mamie przygotować obiad, potem pomagała w innych pracach domowych i bratu w lekcjach. Później doszła jej jeszcze praca w weekendy. Chciała zarobić na własne potrzeby, żeby nie ciągnąć pieniędzy od ledwo wiążących koniec z końcem rodziców. Czy nie było z niej cudowne dziecko? No sami powiedzcie. Trochę było mi żal tej dziewczyny, miałam wrażenie, że jest w tym domu wykorzystywana, tym bardziej, że miała rodzeństwo, które też mogło pomóc. Jej sytuacja zaczęła się trochę zmieniać, kiedy poznała Michała i zwyczajnie potrzebowała nieco czasu na to, aby pobyć trochę z chłopakiem. Michał też nie miał wesoło, ale z innego powodu. Jego rodzice byli dobrze sytuowani, ale wiecznie nieobecni. Chłopak żył w luksusie, ale sam. Do tego cały czas miał świadomość wygórowanych oczekiwań rodziców, którym chcąc nie chcąc musiał się podporządkować. Michał to facet, jakiego ze świecą szukać w dzisiejszych czasach. Troskliwy, delikatny, czuły, szczery, zauważający potrzeby innego człowieka. Zarówno Majka, jak i Michał zaskarbili sobie moją wieczną miłość. To bohaterowie z krwi i kości, z bagażem doświadczeń, z masą popełnionych błędów na koncie, z problemami, które ma każdy z nas. Bardzo autentyczni. Dlatego chyba tak bardzo ich pokochałam.
Uświadomiłam sobie, że marzenie o beztroskim życiu pozostanie w sferze pragnień tak długo, jak będę pod skrzydłami apodyktycznej mamy.
„Utracona miłość” zasługuje na uwagę wszystkich, którzy cenią niebanalne historie miłosne, okraszone masą przeróżnych emocji. Tych dobrych i tych złych. To piękna, ciepła i wzruszająca opowieść. Zaskakuje co kilka stron i angażuje tak bardzo, że nie da się jej odłożyć. Przeczytacie tę książkę w jeden wieczór. Bardzo polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Utracona miłość” Magdalena Krauze – maitiri_books (wordpress.com)