Dziś recenzja, na którą - może - czekali miłośnicy powieści obyczajowych. Mam potworny problem z jej napisaniem. Będzie to ósmy tom serii polskiej autorki. Nie znam poprzednich, nie wiem, co się działo, carte blanche. Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.
Nie wiem nawet, od czego zacząć. Książka jest kontynuacją historii Doroty i jej dwóch córek - Darii i Marysi. Fabułę otwiera zdarzeń zdarzeń z przeszłości tej pierwszej i właściwie tyle mogę Wam zdradzić.
Historia kilku kobiet, jak widzimy. Polki, która poślubiła Araba i swój tytułowy raj znalazła w pogrążonej w chaosie, nieładzie Arabii Saudyjskiej. Jest jeszcze muzułmanka, która pokochała Polaka i wspólnie żyją w klimacie nadwiślańskim. Ten tytułowy arabski raj to nie tylko - jak widać - przywileje islamskie. Może takie miejsce istnieje gdzieś jeszcze?
Zacznę od minusów, bo takie się pojawiły, niestety. Ja naprawdę dużo toleruję i również wiele jestem w stanie autorowi/autorce wybaczyć. Gdzieś jest jednak granica, która dla mnie w tym przypadku została wyraźnie przekroczona. O co chodzi? Nie wiem. Nie znam poprzednich tomów, co jest uciążliwe, gdyż nie mam porównania. Może poprzednie były lepsze. Tutaj natomiast romans goni romans, zdrady, nieszczęśliwe miłości - to już było! Chociażby u Lwa Tołstoja i skończyło się tragicznie. Wszelkie wątki romantyczne dla mnie mogą w literaturze nie istnieć. Nawet ja, będąc zakochana, nie oczekuję obsypywania mnie różami, bo to sztuczne przykrywanie jakichś niedoskonałości. Rozumiem, że być może autorka chciała pokazać w ten sposób kruchość człowieka, słabość, uległość (bez aluzji do Michela Houellebecq'a, chociaż tam też był islam). W tej religii mężczyzna może zrobić z kobietą, co mu się podoba, nawet zabić. Nie mamy nic do gadania i stamtąd nie ma ucieczki. Religia beznadziejna, bo wyznając islam, właśnie ulegamy i nie bez powodu ten pan nazwał owe wyznanie "najgłupszą religią świata", co skończyło się dla niego wygranym procesem sądowym. Chcecie islam? Łapiecie "Uległość".
Historie miłosne tych kobiet, to dla mnie kolejny minus. Było i mam ich już po dziurki w nosie. Męczyłam bardzo. Ten wątek przypomniał mi znowu - o ironio - przereklamowane "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell. Gdyby nie ta nieszczęsna Scarlett O'Hara, jakoś bym to może zniosła, ale zrobiło się z tego podobne love story,tylko bez religii, bo z wojną w tle. "Ale to już było..." - mam ochotę zacytować za Marylą Rodowicz.
To chyba główne minusy, nic więcej mnie nie raziło. Plusem jest to, że Tanya Valko daje nam w tym tomie kompendium wątków z poprzednich tomów. Nie uważam tego za spoiler, ale przypomnienie dla stałych czytelników. Nie każdy pamięta wszystkie wątki.
Inny plus, jaki odnalazłam to dość obszernie rozpisany plan z genezą postaci, wykazem nazw i skrótów, coś a la słownik. Przydatne, kiedy chcemy uzupełnić braki.
Kolejny plus? Jest - polityka. Ja bardzo lubię powieści z wątkiem politycznym (wyjaśnienie, dlaczego uwielbiam trylogię "W kręgach władzy" naszego Remigiusza Mroza). Być może to wynika z faktu, że ja wiele rzeczy, zjawisk na świecie chcę zrozumieć, zamiast je negować na starcie, nie mając o nich pojęcia. Aspekt światowy, w naszą się nie mieszam.
Ostatnim plusem, który odnalazłam, jest odwaga. Nasza autorka (pisze pod pseudonimem) nie boi się poruszać trudnych, często kontrowersyjnych tematów. Odnajdziemy tu chociażby wirusa HIV, czyli moje permanentne zboczenie naukowe i mogę Wam bez problemu o nim mówić do przyszłego roku. Dlaczego to temat trudny? Wynika to z niedostatecznej wiedzy o samym wirusie, jak i zachowaniu się przy zarażonych/chorych na AIDS. Szkoda, to przykre. Tak naprawdę życie z HIV jest prawie normalne i dzisiaj można już dożyć starości czy urodzić zdrowe dzieci. To niekoniecznie oznacza wyrok. Nie żyjemy w czasach Freddiego Mercury'ego, który przedwcześnie nas opuścił. Rozwijająca się medycyna daje mi nadzieję, że w końcu opracujemy szczepionkę albo leki. Dopiero wtedy mogę spokojnie umrzeć.
Podsumowując, polecam. Gdyby wyciąć ten wątek miłosny, byłabym bardziej zadowolona. Rozumiem jednak, że służyło to ukazaniu funkcjonowania świata, o którym wiemy albo niewiele, albo tyle, ile z przebłysków medialnych. W tym świecie nie chcielibyście żyć, bo traktowano by Was nie gorzej niż zwierzęta. To, że Tanya Valko podejmuje ten czy inny trudny temat sprawia, że ta fabuła jest bardziej realistyczna, prawda? Wirusa HIV w epidemii opanowaliśmy, ale przecież nadal istnieją kraje, gdzie on jest i powoli, podstępnie doprowadza do śmierci miliony ludzi. Wniosek? Chcecie zobaczyć, jak ten świat wygląda? Macie odwagę? Łapcie ten i poprzednie tomy.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.