Przypadłością książek o ateizmie jest fakt, że zawsze musi się pojawić w nich religia, wiara jako wyznanie, transcendencja, itd. Formalnie jednak ateizm jest pełną irrelewancją wobec tego, co miałoby przekraczać świat fizykalny. Jednak kulturowe uwarunkowania, zmienne historycznie semantyki pojęć, atrakcyjność odwołania się do większościowego społecznie zestawu zapatrywań w kwestii przedmiotowej i czytelniczo nośne napięcie sprawiają, że wychodzi z takiej narracji mieszanina karkołomna. Czasem chodzi o przemycenie pewnych własnych uprzedzeń i preferencji bez jasnej deklaracji. W brak jakichkolwiek motywacji przy dzieleniu się własnym światopoglądem, w związku z naturą człowieka, nie wierzę. Skoro tak, to nie jestem zachwycony książką filozofa polityki Johna Gray’a. Już pierwsze zdanie „Siedmiu typów ateizmu” zapowiada ten kłopot (str. 7):
„Współczesny ateizm jest ucieczką od świata pozbawionego Boga.”
Gray słynie wśród przedstawicieli nauk humanistycznych z odrzucania liberalizmu, humanizmu, z krytyki haseł oświecenia. Trwały i monotoniczny postęp cywilizacyjny to dla niego fikcja. Zastąpienie monoteizmu wywyższoną ludzkością, jako taką z celem egzystencjalnego samodoskonalenia, i większość nowożytnych koncepcji etycznych postulujących uniwersalizm, to dla niego nieakceptowane narracje i nieciekawe wybory. Promuje pewną formę duchowości z krytycznym spojrzeniem realisty na procesy społeczne. Nie za bardzo potrafi wyciągać wnioski z postępu nauk przyrodniczych (to już moja obserwacja), jakby filozofia wciąż nadawała ton podczas syntetyzowania kondycji człowieka czy natury świata. To poważny grzech zaniechania z którego wynika większość moich krytycznych uwag po lekturze książki.
Niezbyt długi tekst Graya to w zasadzie siedem esejów. Tytuł według mnie jest mylący, szczególnie w związku z podanym we wstępie moim rozumieniem pojęcia ‘ateizm’. Może, dla ustalenia uwagi, cytat (str. 223):
„Trudno jest wyraźnie oddzielić ateizm od teologii negatywnej.”
Filozof przyjął jednak taką właśnie postawę z której wynika dla mnie cały problem. Wizja domyślnej optyki, w której każdy ateista musi się wyzwolić od Boga, stracić wiarę, itd., to praprzyczyna deformacji obiektywizmu. Z perspektywy filozofa społecznego świat jest konstrukcją kulturową, poddaną człowiekowi w znanej jemu formie i treści, ograniczoną co najwyżej jego subiektywnością. Przez tysiące lat tylko takie możliwości miał człowiek szukając odwiedzi – racjonalizować świat wyłącznie ludzkim wymiarem percepcji. Jednak biologia (neuronauka) i pozostałe nauki przyrodnicze pokazują, że chociażby wolna wola jest odczuciem, że mamy wybór, przy czym faktem jest to odczucie, a wybór raczej dość mętną mrzonką. Jeśli założymy darwinizm, to kiedyś nie było ludzi a Księżyc jakoś orbitował bez nas radośnie, więc człowiek nie jest miarą wszechrzeczy. Współczesne narracje filozoficzne, w których argumentami mogą być wciąż koncepcje starożytnych (jako reprezentantów większościowego stanowiska, w którym słynnych filozofów było setki lat temu więcej niż obecnie), to nie argument do wystarczająco zobiektywizowanej opowieści o świecie. Bez uwzględnieni kumulatywnego statusu nauk ścisłych i przyrodniczych, wnioski nawet o niedefiniowalnych jednoznacznie pojęciach, są z gruntu ułomne (jak na możliwości intelektualne naszego gatunku, który i tak zawsze pozostanie bez wiedzy pełnej, co akurat wynika z ustaleń nauki współczesnej). Nauka nie jest intelektualną gimnastyką, tylko zbiorem obserwacji opisanych ilościowo, bo jumbo jet lata nie w konsekwencji rozważań Leonarda, ale na podstawie znanych procesów uniwersalnych (na str. 23 Gray tego nie dostrzega). Czas już poczytać o materii skondensowanej i zostawić materializm Lukrecjusza (str. 192) w spokoju.
Deformująca namysł ‘religiocentyczna analiza’ zjawiska ateizmu tworzy z Graya kogoś, kto chodzi z młotkiem i przez to wszędzie widzi gwoździe (na str. 102 – myśli Kurzweila o zbliżającej się osobliwości w związku z AI mają nawiązywać do Nowego Testamentu). W efekcie wydaje mu się, że mizoteizm jest ateizmem (str. 14, 175), a liberał i transhumanista to synonimy postawy zaprzeczenia wiary religijnej. A przecież ateistą może być płetwonurek, organistka w kościele, konserwatywny radny, religioznawczyni. Stąd ateizm jest jeden, tylko ateiści mogą wierzyć w różne rzeczy - w sens edukacji, w państwo prawa - wbrew postulatowi autora (str. 11-12). To, że współczesne deklaracje ateizmu przez ludzi, którzy przy okazji mają określone poglądy polityczne, społeczne, osobowości, itd. nie tworzy rozdzielnych grup ateistów. Moje powyższe dość ożywione niemal filipiki, to efekt kilku deklaracji już ze wstępu i opis, rozwinięty do treści 3/4 książki, zupełnie nieciekawych, według autora, pięciu form ateizmu. Ponieważ to ważne, to za Grayem je wyliczę wraz z cenzurkami (str. 16-17):
a) nowy ateizm – nieciekawy, wtórny – A. Comte
b) świecki humanizm – wyjałowione chrześcijaństwo – B. Russell, J.S. Mill, F. Nietzsche
c) ateizm czyniący z nauki religię (ewolucjonizm, mesmeryzm, materializm dialektyczny) – etycznie wątpliwe – E. Haeckel, Wolter
d) religie polityczne (różne -izmy) – nieładne inżynierie społeczne – A. Hitler, W. Lenin
e) ateizm ludzi nienawidzących Boga – de Sade
Pozostałe dwie formy stanowią dla filozofa inspirujące źródła własnych przekonań. Nudne byłoby moje szczegółowe polemizowanie z autorem. Przedstawienie przez niego każdego typu ateizmu w formie poglądów kilku wybranych myślicieli i tyranów uformowanych na ‘chłopców do bicia’ (w kilku przypadkach słusznie, ale czy Hitlera warto eksploatować w poszukiwaniu czegoś wartościowego?) jest intelektualnie łatwe. Jeżeli Comte ma stanowić przykład współczesnego ateizmu, to faktycznie Gray zignorował przedstawicieli nielubianego przez siebie postępu, który jednak pozwala mu dostać szczepionkę, napisać nową książkę, rozmawiać z rodziną na odległość czy unikać zepsutej żywności. (*) Z nieznanych mi powodów, filozofa nie ciekawi światopogląd ludzi, którzy badają doświadczalnie świat zastany i prezentują publicznie poglądy na transcendencję. Jakby tylko czysta kontemplacja świata (bez konfrontacji racjonalizmu z eksperymentami na przyrodzie, które czasem przeczą ludzkim przekonaniom) dawała szansę na wgląd w wysublimowane obszary duchowości.
W dwóch ostatnich rozdziałach, stanowiących najciekawsze eseje, dostałem analizę światopoglądów kilku osób, które wycofały się z monoteizmu i nie wpisują się w główne nurty postaw społeczno-politycznych (które, jak napisałem wyżej, nie są wyznacznikiem ateizmu). Są to G. Santayana, J. Conrad, A. Schopenhauer i B. Spinoza. Mam przeczucie, że z przychylnością opisał ich poglądy, bo zgadzają się z jego własnymi. I znowu – to jednak nie za bardzo wyróżnia te osoby jako ateistów. Niszowe perspektywy, wbrew dominującym czy poprawnym politycznie, to interesujące alternatywy w dobrym tekście krytycznym. Ale i w przypadku tych esejów dostajemy niewiele samego ateizmu jako deklaracji wynikającej z przepracowanych faktów, drogi życiowej czy zdobytej wiedzy. Gray’a nie interesuje porównanie sądów z rzeczywistością intersubiektywną, doświadczalnie wykazanymi fenomenami świata. Atrakcyjna dla niego jest wyłącznie bardziej abstrakcyjna warstwa, wzmacnianych przez wybrane jednostki, kulturowych postaw, deklaracji czy negacji. Podobnie jak oni, świat definiuje przez estetyczne wrażenia, które niemal wprost wynikają z krytyki postępu rozumianego historycznie i antropocentrycznie. Jest to, według mnie, ważny element budowy światopoglądu, ale o zgrozo – nie jedyny!
„Siedem typów ateizmu” to książka, której zaistnienia nie rozumiem. Ma źle postawioną tezę przewodnią, jest raczej konsekwencją wypracowanej latami przez Gray’a filtracji rzeczywistości współczesnej z moralną oceną jej elementów. Chyba zatytułowałbym ją: „Dominujące światopoglądy etyczne konfliktujące się z monoteizmami bliskowschodnimi”. Pułapka wynikająca z wyparcia ustaleń nauk przyrodniczych, które jakoby nie interferują wypracowanymi wnioskami z wiarą religijną, obniża zasadniczo tych kilka walorów z końcowych partii publikacji. Zupełnie mi nie przeszkadza, że filozof odbiera humanizm jako mit procesu ciągłego doskonalenia się cywilizacji ludzkiej, a liberalizm traktuje jako substytut dla zagubionych mas w sekularnym świecie. Po części się z nim zgadzam ale i bez wątpienia można polemizować na argumenty. Ale gdzie w tym jest ateizm?!!!
MIERNE minus – 4.5/10
=======
* Moja złośliwość wobec autora, to konsekwencja faktu, że uznałem go za ignoranta. Rozdział o nowym ateizmie jest w połowie opisem kilku stwierdzeń z Biblii. Nie wiem gdzie tu jest nowość. Poza tym w całej książce krzyczy wyparcie wszystkiego, co nie jest hermeneutyczne, nie zostało opowiedziane przez filozofów. Czysta myśl filozoficzna (szczególnie w tematach bytu, metafizyki, ontologii) jest zupełnie niekonkluzywna i można w niej dowolnie manipulować pojęciami, które wybrzmiewają w różnej konfiguracji w dziełach myślicieli.