Artur Barciś to jeden z nielicznych dziś aktorów, który swoją pracą udowadnia, że prawdziwy aktor to nie popularność i obecność na okładkach kolorowych magazynów. Ten drobnej postury człowiek, którego próżno szukać na serwisach plotkarskich, jest żywym dowodem na to, że aktor powinien przede wszystkim mieć talent. Cała reszta to kwestia drugoplanowa.
Na świat przyszedł w małej miejscowości pod Częstochową w 1956 roku. Kiedyś wyśmiewany przez kolegów za swoją drobną posturę, dziś szanowany przez wielu za to, co osiągnął. W miłej atmosferze, jak stary przyjaciel, opowiada Marzannie Graff swoje życie. Nie stara się usprawiedliwiać, nie pomija niewygodnych dla siebie kwestii. Gdzieś w tle krząta się Beba, ukochana żona Artura. A on opowiada wszystko, od wczesnego dzieciństwa, jak to w zerówce pani sadzała go na krzesełku, żeby czytał innym dzieciom. Następnie wspomina nie najlepszy okres podstawówki, kiedy był wyśmiewany z powodu swojego wyglądu, aż w końcu przyszło liceum, a z nim pierwsze konkursy recytatorskie i myśl, że może aktorstwo to jest to.
Jednak to nie życie prywatne jest tym, o czym aktor mówi najchętniej. Jego największą pasją zawsze był teatr. Z sentymentem wspomina pierwsze kroki na scenie, ulubione role, reżyserów, a przede wszystkim – kolegów aktorów, z którymi przyszło mu grać. Niezwykle ciepło wypowiada się o ludziach, którzy odegrali znaczącą rolę w jego życiu, także o rodzinie. Wspomina swoje dzieciństwo z uśmiechem na twarzy, mimo że był to czas PRL-u, a sam Artur żył w bardzo skromnych warunkach. I taki właśnie – skromny - pozostał do dziś.
Marzanna Graff płynnie przechodzi do kolejnych pytań, widać, że jest doskonale przygotowana merytorycznie – wie, o co chce zapytać i oczekuje konkretnych odpowiedzi. Nie daje się zbyć nawet jeśli pan Barciś nie kwapi się do opowieści o danym epizodzie ze swojego życia. Zostaje „przyparty do muru”, ale w pozytywnym znaczeniu, bo nic tu nie jest wymuszone, z każdego słowa Artura bije szczerość i może trochę nostalgia za tym, co minęło. Całość jest przejrzysta, ale i bardzo naturalna, pozbawiona dziennikarskiej maniery czy pompatycznych wywodów celebryty. Bo Artur Barciś jest zaprzeczeniem tego słowa. Z każdego zdania, które wypowiada na łamach „Rozmów bez retuszu” daje się odczuć skromność i pokora człowieka, który ciężką pracą osiągnął sukces. Choć z telewizji, aktor znany jest głównie z roli Tadka Norka w „Miodowych latach” oraz Czerepacha z „Rancza”, to jest to postać ciągle aktywna na deskach teatru. Barciś to człowiek całkowicie oddany swojej pracy, dla którego aktorstwo to przede wszystkim sztuka, a dopiero potem pieniądze i sława.
Osobiście nigdy nie przywiązywałam wielkiej wagi do ról Artura Barcisia. Oczywiście był niezastąpiony jako Norek i świetnie radzi sobie w roli Czerepacha, ale właściwie na tym moja wiedza na temat tego aktora się kończyła. Po przeczytaniu wywiadu, który przeprowadziła Marzanna Graff jestem absolutnie zauroczona jego osobowością. Bo Artur Barciś to taki człowiek mały ciałem, ale wielki duchem. Gorąco polecam „Rozmowy bez retuszu”.