W ubiegłym tygodniu miała swoją premierę najnowsza powieść Anny Szczęsnej zatytułowana "Szepty drewnianych papug". Od kilku dni można ją już znaleźć w ofercie naszych księgarń. Pięknie wydana opowieść urzekła mnie swoją nietuzinkową okładką, zaintrygowała ciekawie brzmiącym tytułem i zainteresowała notką od Wydawnictwa Kobiecego. To kolejna już powieść Anny Szczęsnej, na którą się skusiłam i kolejna, dla której nie żal poświęcić czasu i uwagi.
Autorka podarowała swoim czytelnikom przepiękną, niebanalną opowieść, którą czyta się jednym tchem. Michalina, Miśka, albo po prostu Misia to młoda dziewczyna, która od najmłodszych lat zmuszona była wziąć życie we własne ręce. Najpierw jeszcze jako dziewczynka dbała o dom i organizowała codzienność, podczas gdy jej mało zaradni rodzice - oderwane nieco od rzeczywistości artystyczne dusze - starali się dać córce wolność i całe morze miłości nie martwiąc się o prozę życia. Jeszcze w liceum Michalina związała się z Robertem, który imponował jej ambicją, sumiennością w dążeniu do wytyczonych celow i skrupulatnością w planowaniu. Oboje już na studiach rozpoczęli wspólne, dość schematyczne życie, które polegało przede wszystkim na realizacji podjętych zamierzeń. Pierwsze skrzypce w ich związku grał Robert, ale Michalina nie robiła problemów wytyczając sobie podobne cele. Po skromnym, bardzo kameralnym ślubie codzienność zaczęła coraz bardziej przytłaczać Miśkę. Mąż stał się obsesyjnie wymagający, apodyktyczny i skąpy. Kontrolował żonę na każdym kroku, tłamsił jej poczucie własnej wartości i sprawiał, że kobieta zaczęła się go bać. Po tym jak przez Roberta straciła pracę, w obawie o swoje bezpieczeństwo Michalina zdecydowała się uciec. Z pomocą przyszła jej Mariola - koleżanka z pracy, a zaraz potem babcia Rysia, z którą wnuczka wcześniej nie utrzymywała kontaktu. W domu babki dziewczyna powoli doszła do siebie i z czasem poczuła się pewnie i bezpiecznie. Tutaj też rozpoczęła nowe życie na własny rachunek, zyskała grono przyjaciół i starała się pojednać ze sobą dwie najbliższe jej osoby - mamę i babcię. Tutaj także przez cały czas ukrywała się przed mężem - psychopatą i toksycznym związkiem, który odbił swoje piętno na jej psychice. Niestety niezałatwiona przez lata sprawa z Robertem ciągle kładła się cieniem na jej coraz bardziej szczęśliwym życiu...
Michalina, Miśka, Misia to tytuły kolejnych trzech części, na jakie autorka podzieliła swoją powieść. Każda z nich otwiera nowy rozdział w życiu bohaterki, która z jednej strony chce rozprawić się z przeszłością, z drugiej boi się konfrontacji i krzywdy, jaką może wyrządzić jej Robert. Polubiłam Miśkę od samego początku i byłam na nią naprawdę zła za naiwność i krótkowzroczność, która doprowadziła ją do małżeństwa z tak beznadziejnym, w moim odczuciu facetem, który okazał się dodatkowo niebezpiecznym draniem. Kibicowałam jej odwadze, uporowi i konsekwencji, jakie pokazała zmagając się z przeciwnościami losu. Oryginalna, nieco ekscentryczna Rysia to dla mnie portret idealnej babci, na którą można liczyć w każdej sytuacji. Mariola to prawdziwa przyjaciółka, która jest blisko zawsze wtedy, gdy sytuacja tego wymaga... Uwielbiam bohaterów tej powieści: Bogdana, Sławka, Walentynę, osobliwych rodziców Misi, a nawet nieco dziwnego Lipkę, któremu potrafię wiele wybaczyć. Tylko Robert, jak na czarny charakter przystało, nie wzbudził we mnie nawet odrobiny ciepła.
Pani Anna stworzyła naprawdę niebanalną opowieść, emocjonującą i zaskakującą, choć opartą na dość popularnym schemacie kobiety, która ucieka od męża - psychopaty. Jednak nie ten schemat jest tu najważniejszy. W tej powieści warto zwrócić uwagę na stosunki w rodzinie na płaszczyźnie rodzice - dzieci i przyjrzeć się dokładniej pewnym błędom w postępowaniu. Autorka sporo miejsca poświęciła aspektowi konieczności wyjaśniania tajemnic, żalów, niedopowiedzeń, które z czasem urastają do monstrualnych rozmiarów. Pomóc tu może zwyczajne wybaczanie, które pozwala szczelnie zamknąć drzwi do przeszłości. Godna naśladowania jest też siła i determinacja w walce z samym sobą, pokonywanie własnych lęków i słabości i stawianie czoła niebezpieczeństwu. Łatwiej tego dokonać, gdy ma się wokół siebie zaufanych przyjaciół.
Zastanawiacie się zapewne, co mi się nie podobało... Nie bardzo mogłam uwierzyć, że Robert tak szybko odpuścił, po tym jak Michalina uciekła. Mało realistyczny wydał mi się fakt, że ktoś ogarnięty obsesją przez kilka lat siedzi cicho i czeka na pierwszy krok swojej ofiary, nie próbując jej odnaleźć wszystkimi możliwymi sposobami. Wiem, że to nie thriller, tylko powieść psychologiczno - obyczajowa, ale mimo wszystko ten temat wydał mi się mocno naciągany.
"Szepty drewnianych papug" - jeśli ciekawi Was ten niekonwencjonalny tytuł, albo lubicie zgłębiać historie przeróżnych ludzkich losów, a może gustujecie w zaskakujących wydarzeniach i ciekawych zakończeniach, to koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Na pewno poczujecie się usatysfakcjonowani, a być może w przyszłości sięgnięcie po kolejne książki autorki.
A tak na koniec zastanawiam się jeszcze, czy pani Anna nie rozważyłaby napisania kontynuacji. Z przyjemnością bym sobie poczytała jak zmieniło się życie Michaliny w dłuższym czasie, jakie decyzje podjęła i co nowego wydarzyło się u pozostałych bohaterów. To taka moja luźna sugestia.