Z Marcelem Pagnolem spotkałam się już przy okazji „Czasu tajemnic” oraz poprzedzającego go tomu „Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki”. Te dwie powieści francuskiego pisarza urzekły mnie już od pierwszej strony swoim humorem i ciekawym przedstawieniem dzieciństwa autora, dlatego z chęcią podeszłam do czytania „Żony piekarza”. Kolejny raz muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tekstu, który wyszedł spod pióra Pagnola. Nie jest istotne, w jakiej formie przedstawiony został tym razem, znów zachwyca pomysłowością oraz nietuzinkowym humorem.
Piekarz Aimable, wraz z żoną przeprowadza się do małej prowansalskiej miejscowości. Sprzedaje w niej chleb, którym zachwyca się cała wioska. Nadchodzi dzień, w którym młoda żona piekarza ucieka z pasterzem, aby poddać się miłosnym igraszkom. Załamany piekarz przestaje piec chleb, co wywołuje panikę wśród mieszkańców. Wniosek prosty: nie ma piekarzowej, nie ma chleba. Cała wioska musi podjąć stosowne środki, aby odnaleźć żonę Aimable’a. Do tego muszą ze sobą współpracować, co nie jest łatwe, kiedy niektórzy są ze sobą skłóceni od pokoleń…
Historia ta już na pierwszy rzut oka wydaje się sympatyczna. Nie brakuje w niej humoru oraz lekkiego podejścia autora do tematu. Ciekawie skomponowany tekst bardzo miło się czyta, przypomina nieco scenariusz bądź dramat, gdzie fabuła toczy się dialogami. Daje to dobry obraz sytuacji, łatwo wyobrazić sobie, co, gdzie i jak się dzieje. Dzięki temu czas na czytanie upływa bardzo szybko, na co wpływ ma również wartka akcja oraz zabawne, podsycające ciekawość, sytuacje. Barwne życie mieszkańców prowansalskiej wioski nie raz wywołują na twarzy uśmiech, ich sposób życia uczy i bawi. Walczą z pozoru z błahą sprawą, jednak aby ją pokonać, muszą zwalczyć swoje uprzedzenia, zjednoczyć się. Jest to w pewien sposób nauką, opowieścią z morałem, dla każdego czytelnika.
Książka w zabawny sposób ukazuje postępowania bohaterów. Mieszkańcy wioski obiecali piekarzowi odnaleźć jego żonę, bez której nie może piec chleba:„[…]Chodzi o to, że nie mogę pracować z powodu… wątpliwości.[…]Ale jeśli sprowadzicie mi moją Aurelię i rozwiejecie te wątpliwości, będziecie mieć piekarza jak się patrzy”. Wszyscy więc, włączając w to księdza proboszcza oraz nauczyciela, złączyli się w jedno i wspólnie postanowili zadbać o dobro i przyszłość chleba. Pagnol zręcznie ukazał działania postaci, od zaplanowania czynności i poszukiwań, do realizacji planów. Wszystko to odbywa się w miłej, sympatycznej atmosferze, nieco napiętej dla bohaterów, jednak ostatecznie szczęśliwej. Z wielką przyjemnością czyta się dialogi między osobami, ich słownictwo nie raz wywołuje na twarz uśmiechy. Tak jak sytuacje, które oni stwarzali…
Co do stylu pisarza, to nie ma najmniejszej wątpliwości, że jest on jak najbardziej przystępny dla każdego. W „Żonie piekarza” Marcel Pagnol postawił na siłę dialogu, tworząc tekst w formie podobnej do dramatu lub scenariusza, co w przypadku tej opowieści wyszło jak najbardziej na korzyść. Czyta się ją bardzo szybko, zrozumiale, a co najważniejsze – z przyjemnością. Dlatego na tę książkę francuskiego autora można poświęcić zaledwie godzinę lub dwie i w tym czasie z pewnością przeczyta się ją w całości.
Z czystym sercem polecam tę przemiłą opowieść. Stanowi ona ciekawe połączenie komedii z obyczajowym życiem prowansalskiej wioski, której mieszkańcy bawią i uczą swoim postępowaniem. Świetnie nadaje się na każda okazję, bowiem czyta się ją w ekspresowym tempie, nie trzeba martwić się o czas, jaki się jej poświęca. Mile zajmuje każdą chwilę z nią spędzoną; sympatyczne obrazy fabuły pobudzają wyobraźnię oraz cieszą oko. Dlatego zachęcam do sięgnięcia po „Żonę piekarza”, ale również po inne tytuły Pagnola. Ten francuski dramaturg barwnie przekazuje każdą ważną scenę swojej wyobraźni…