Jeżeli ktoś usłyszy klekot wrzeciona Kikimory, jest już stracony...
Minęło dwa lata od śmierci Emilii Strzałkowskiej; Daniel Podgórski wciąż nie może podnieść się po stracie ukochanej, a dopiero jej śmierć uzmysłowiła mu, jak ważna była dla niego kobieta. Od zbliżającej się rocznicy jego myśli skutecznie odciągają kolejne morderstwa...
W budynku hotelu, które lata świetności ma już dawno za sobą zostają odnalezione zwłoki dwóch osób- recepcjonistki i właściciela. Teoretycznie żadne z nich nie miało wrogów, choć zagłębienie się w ich przeszłość budzi liczne pytania. W międzyczasie Weronika Podgórska wraz z Klementyną Kopp wybierają się na spacer do lasu, mając jeden cel- rozmowę bez świadków o Danielu. Choć Podgórski nie jest już mężem rudowłosej pani psycholog, to kobieta wciąż się o niego martwi- to w końcu ojciec jej dziecka. Pośród drzew czeka na kobiety jednak makabryczna niespodzianka: zmasakrowane ciało młodego chłopaka, bez dłoni i stóp, a w ich miejsce sprawca umieścił kurze łapki. Nad całą tą straszną scenerią "czuwa" aparat.
Z biegiem czasu okazuje się, że obie sprawy w jakiś pokrętny sposób się wiążą, skupiając się na trzech rodzinach. Jaki związek z makabrycznymi morderstwami ma sprawa sprzed lat, w której ofiarą była młoda kobieta... ?
Tej autorki nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Pani Puzyńska od kilku lat raczy nas historiami z Lipowa, które wciągają bez reszty rzesze czytelników. Ja również uważam się za fankę jej twórczości, nie odpuszczając ani jednego tomu z sagi. Nie mogłam się doczekać premiery dwunastej części, a gdy w moje ręce trafiło to ogromne tomiszcze, byłam... w lekkim szoku. Ale jak to już u tej naszej polskiej autorki bywa, książka mogłaby mieć i dwa tysiące stron, a i tak czyta się ją w mgnieniu oka.
Tym razem śledztwo jest o wiele bardziej skomplikowane, skupiające się na trzech rodzinach, a każda z nich obarcza winą siebie nawzajem. Do tego dochodzi jeszcze nierozwikłane śledztwo sprzed lat, bardzo podobne do tych obecnych. Autorka cofa nas dwa lata wstecz, do czasu, gdy żyła jeszcze Emilia Strzałkowska. To właśnie ona zajmowała się sprawą morderstwa Kamili Pietrzak i choć "góra" kazała jej jak najszybciej zamknąć sprawę, to policjantka drążyła nadal, chcąc zamknąć prawdziwego winnego. Obecnie Daniel Podgórski musi sięgnąć po notatki dotyczące sprawy swej zmarłej kochanki, choć na myśl o niej wciąż coś chwyta go za serce.
Jak już wspominałam wielokrotnie, w książkach pani Puzyńskiej podoba mi się przede wszystkim to, że poszła własną ścieżką- owszem, czytelnik dostaje pozornie normalne śledztwo, lecz zawsze gdzieś w tle występuje element dawnych, słowiańskich wierzeń. Do pewnego momentu nigdy nie wiadomo, czy za zbrodnią stoi zwykły człowiek, czy może coś... obcego. W przypadku Śreżogi wybór autorki padł na Kikimorę, której wrzeciono sprowadzało śmierć na tego, kto odważył się nim zakręcić. Niestety, ilość stworzonych przez autorkę postaci sprawiła, że często gubiłam się w tym kto z kim i dlaczego. Najlepiej byłoby sobie rozpisać schemat, kto jest kim dla kogo i jakie ma z tą osobą zatargi.
To już dwunasty tom i ani widu, ani słychu (na szczęście!), że zbliżamy się do końca. Niektórzy mogliby być już znużeni tą niekończącą się historią, ale... Ale! W Lipowie tyle się dzieje, że nie sposób się nudzić. Szczególnie, że kwintesencją tej serii nie są tylko kolejne śledztwa, ale cała plejada bohaterów, którzy zapisują się w naszej pamięci i sercu. Nie powiem, czasami tło obyczajowe, a przede wszystkim zachowania niektórych postaci (tak, panie Danielu Podgórski, mowa tu o panu...) konkretnie wybijały mnie z rytmu, a niektóre zachowania dziwiły mnie i odrzucały, ale mimo tego nie wyobrażam sobie, że mogłabym odpuścić sobie Lipowo.