„Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości”, tak napisał Paulo Coelho.
I to jest właśnie cudowne. Kocha się za nic. Patrzysz na tę drugą osobę i nagle czujesz przyśpieszone bicie serca, jakieś dziwne mrowienie, zawrót głowy. A jeśli… to nie jest takie proste? Takie oczywiste? Wcale nie trafia cię jak grom z jasnego nieba? Bo ty tę drugą osobę znasz bardzo długo? Wiesz o niej wszystko. I… nienawidzisz jej? Ranisz ją? Doprowadzasz do łez? I sprawia ci to przyjemność? Co wtedy? Gdy nagle orientujesz się, że w jej oczach dostrzegasz pragnienie ciepła, uczucia i nie zdajesz sobie sprawy, że w twoich oczach jest dokładnie to samo!
Książka „Spalona róża” Anny Walczak jest opowieścią o potędze uczucia. O miłości silniejszej niż nienawiść, nawet silniejszej niż śmierć. Akcja dzieje się w Północnej Anglii, główna bohaterka to dwudziestotrzyletnia Madison Carpen. Opuszczona przez matkę, mieszkająca z ojcem alkoholikiem, w jednej z biedniejszych dzielnic miasteczka. Dziewczyna jest poniżana, bita, zaszczuta. Ale w środku stara się cały czas zachować siebie i w jej głowie rysuje się plan, jak wydostać się z tego koszmarnego impasu. Wyjście jest jedno. Okrutne, znienawidzone, ale Madison wie, że to jej jedyna droga, którą musi pójść, aby ocalić siebie samą. Daniel Broogins. Dziedzic rodu, bogaty, zepsuty, nie znający litości mężczyzna, którego ulubionym zajęciem podczas pobytu w szkole średniej, było gnębienie biednej półsieroty, córki pijaka i sadysty. Tak, właśnie Madison była jego ofiarą, zabawką, marionetką. A teraz… wskutek pewnego zbiegu okoliczności ich drogi krzyżują się. I to w sposób, który zarówno Madison i Daniela stawia w zupełnie nowej sytuacji. I choć myślą, że wszystko można kontrolować, nad wszystkim panować, jest to złudne. Bo nie można kontrolować uczuć, pragnień i dzikości serca.
"Spaloną różę" czyta się szybko, to trzeba przyznać. Jednocześnie trochę drażniło mnie postępowanie głównej bohaterki, której zachowanie było czasami dla mnie niejasne. Raz potrafiła się postawić, innym razem zachowywała się jak niewolnica. Może to było celowe, ze względu na przeszłość dziewczyny.
Jako ciekawostkę należy podać, że autorka, Anna Walczak, jest czternastoletnią gimnazjalistką. I było to w niektórych momentach widoczne. Muszę powiedzieć, że opisy myśli bohaterów wyszły Annie o wiele lepiej, niż dialogi. Te wypadały nienaturalnie i czasami gryzły się z wcześniejszymi opisami. Również sama historia, zwłaszcza jej kryminalny wątek, wydawał mi się naciągany i mało realny. Podobnie jak finałowa scena.
Ale wiem jedno. Autorka ma duży potencjał, ma pasję, którą realizuje. Co u osoby w tak młodym wieku jest naprawdę godne uznania. Mam nadzieję, że będzie się dalej rozwijała w tym kierunku i szlifowała swe umiejętności. I skoro przeczytałam tę książkę w jeden wieczór, chociaż pewne rzeczy były dla mnie denerwujące, to oznacza, że Anna Walczak idzie w dobrym kierunku. Książkę polecam młodszym czytelniczkom, albo wielbicielkom romansów, idealna lektura na spokojny wieczór.
http://agnesscorpio.blogspot.com/2011/03/spalona-roza-anna-walczak.html