Okej, więc naprawdę długo zastanawiałem się od czego rozpocząć recenzję książki, która była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Davida Baldacciego. Jak sformułować podstawową myśl, która moim zdaniem tę książkę określa. I napiszę tak: to jest na wpół sprowadzone na ziemię. Co mam na myśli, pytacie? Widzicie, czasem jest tak, że dany kryminał rozpoczyna się bardzo mocno, oryginalnie, a potem autor czy autorka szybko decyduje, że ma się zrobić normalnej, że wejdziemy w koleiny standardowego śledztwa. Dobrze znane fanom gatunku zjawisko, prawda? :) To tu ta metoda jest również zastosowana, ale właśnie nie do końca. Tu jest to zrobione połowicznie: początek jest nader niezwykły, nietypowy, a potem właśnie wchodzimy w owe koleiny - i to bardzo prędko, akcja na kilkudziesięciu stron rozpoczynających powieść jest naprawdę, ale to naprawdę szybka, wydarzenie-za-wydarzeniem - ale pisarz dalej utrzymuje ten pierwiastek niezwykłości, nietypowości. Mamy owo dość klasyczne śledztwo, ale cały czas jest jeszcze poza nim dodatek czegoś niezwykłego, niepasującego do typowego policyjnego dochodzenia*.
Tak jak autor nie do końca sprowadził na ziemię akcję swej powieści, tak właściwie do końca sprowadził na nią swojego głównego bohatera :) Znowuż - na początku czytamy, że ceną, jaką płaci on za swoje niezwykłe zdolności, które ułatwiają mu prowadzenie spraw kryminalnych jest to, że ma poważne problemy socjalizacyjne. Wprost pada nawet sformułowanie, Decker wydaje się oscylować na pograniczu spektrum autyzmu. A potem niezwykłe zdolności rzeczywiście ma i naprawdę mu one pomagają, ale owych problemów komunikacyjnych jakoś nie mogłem się dopatrzyć. Normalnie ze wszystkimi rozmawia, normalne okazuje uczucia itd. Nie wiem, może w innych częściach cyklu te jego problemy grały jakąś rolę i autor chciał po prostu przypomnieć o nich czytelnikom, wiem, że tu nie grają prawie żadnej. Ot, masz detektyw wychodzi czasem bez pożegnania się z pokoju - tyle :) Może pisarz tym wychodzeniem chciał pokazać nam "Nie, on jednak ma tę cechę, wierzcie mi", troszkę tak to wyglądało :)
Wracając do samej fabuły, to mam jeszcze inne pytanie. Czy historia oparta na tak niezbyt przecież skomplikowanym (i chyba jednak nie do końca spójnym, ale to już inna historia) pomyśle wymagała aż tak operowej oprawy? To, co było w głowie autora jako sam zaczątek idei na "czemu on to zrobił" jest tu naprawdę dość proste. A potem dochodzi do tego tyle obłożenia, tyle różnych rzeczy, które postacie robiły, wokół tego niezłożonego najbardziej podstawowego pomysłu, tyle biegania (nie dosłownego rzecz jasna :) ) wokół niego że to aż kontrastuje. "No, muszę to rozbudować, nie może być tak banalnie" - tak wyglądałyby myśli pisarza, w czasie pracy nad koncepcją powieści, gdybym miał je rekonstruować. Dla jasności - tyczy to zachowań postaci z przedakcji, które to zachowania doprowadziły do tego, co dzieje się na pierwszych stronach powieści. Zachowania naszych śledczych są akurat dobrze umotywowane i dobrze w większości napisane, cieszy przede wszystkim sprawnie i bez zadęcia oddany duch zespołowości, wspólnej pracy nad dochodzeniem. Za ten element dodaję zresztą dodatkową gwiazdkę w mojej ocenie.
Może zresztą dlatego, że autor zdawał sobie sprawę z nie tyle może lichości ile, hmmm, pewnej banalności podstawowego pomysłu na tę powieść, dodał do niej ten wątek b, związany z mieszkańcami domu, w którym od pewnego momentu mieszka nasz dzielny śledczy. Na zasadzie "dobra, to macie tu jeszcze taką nagrodę pocieszenia" :D
Osobnej wzmianki wymaga kwestia stylu w jakim jest to napisane. Jest przejrzyście, wtręty, czy śmieszkowanie narratora są ograniczone do minimum, natomiast zwraca uwagę pewna pojawiająca się miejscami infantylność. No, jeżeli po ostrej wymianie zdań narrator dodaje od siebie "Po tych gorzkich, uszczypliwych słowach Jamison podniosła się z miejsca i podążyła za Deckerem" (str. 266), jeśli mam frazę "Dodała złowieszczo" (str. 313) czy włożone w wypowiedź bohatera słowa "powiedział surowo" to mnie to troszkę bawi. Ale co kto lubi :) Generalnie jest klarownie i wciągająco.
Nie było źle, czytałem z ciekawością. 6/10
--------------------------------------------------------
*Dla jasności, bo mam wrażenie, że te moje słowa mogłyby zostać źle zrozumiane: w książce nie ma elementów paranormalnych, całe dochodzenie i w ogóle wszystko, co się na jej kartach dzieje pochodzi "z naszego świata".