„Ale wie również, że nigdy nie byliśmy paczką prawdziwych przyjaciół. Raczej grupą ludzi pracujących nad osiągnięciem wspólnego celu, by z czasem zmienić się w grupę ludzi, których połączył los”.
Jakich autorów przeważnie czytacie? Zagranicznych, polskich czy może raczej nie zwracacie na to uwagi? Ja ostatnimi czasy coraz częściej sięga po polskich autorów, chociaż na moich półkach zdecydowanie przeważają Ci zagraniczny. Do ich kolekcji niedawno dołączyła książka „W imię wiecznej przyjaźni” Nele Nehaus.
Na policję trafia zgłoszenie kobiety, którą zaniepokoiło zniknięcie jej przyjaciółki. Pia Sander i Oliver von Bodenstein zaczynają prowadzić dochodzenie, gdy w kuchni zaginionej znajdują krwawe ślady. Wkrótce dochodzenie kieruje ich w stronę wydawnictwa, w której zaginiona była redaktorką prowadzącą.
To była świetna lektura. Jedna z tych książek, które mimo objętości nie nudzi i czyta się ją ekspresowo. Książka jest przesiąknięta dynamizmem i emocjami, co sprawia, że nie można się od niej oderwać. Fabuła była przemyślana bardzo dobrze. Nic nie było przewidywalne czy nudne. I do końca nie udało mi się odgadnąć sprawcy. Autorka konsekwentnie wodziła mnie za nos. Na początku byłam dumna z siebie, że zgadłam, kto zabił. Niestety moje podejrzenia okazały się błędne.
Z przyjemnością wracałam do czytania tej książki. Mimo swojej złożoności i wielu wątków pozwalała odpocząć. Jest to ten typ kryminału, który dostarcza zabawy i wielu wrażeń. Uwielbiam takie książki, bo dzięki nim mimo zmęczenia mogę czytać i sprawia mi to przyjemność.
Bohaterowie też byli zbudowani fantastycznie. Każdy z nich miał charakter i był bardzo żywy. Mam wrażenie, że to dzięki temu, że jest to dziesiąty tom! Przez te wszystkie tomy nabierali doświadczenia i życia. Kolejną rzeczą, która mnie kupiła, było osadzenie akcji w świecie książek i wydawnictw. Bardzo ciekawie czytało się, jak działa ta branża od kuchni!
Początkowo lekko się obawiałam czy odnajdę się w tym świecie, ponieważ jest to 10. tom serii. Ale zapewniam Was, że nieznajomość poprzednich tomów w żaden sposób nie wpływa na zrozumienie fabuły. Nie odczuwałam, że jestem nagle wrzucona do świata, którego nie znam.
Ta książka to kawał świetnego kryminału. I to dosłownie, bo ma 573 strony! Niech was jednak nie przerazi objętość tej książki, ponieważ podczas czytania wcale jej nie czuć. Mimo że jest w niej wiele wątków i postaci, to autorka zręcznie manewruje tym wszystkim, bez chociażby najmniejszego potknięcia. Wszystko jest w niej dopięte na ostatni guzik.
W tej pozycji dostajemy świetną zagadkę, genialnych bohaterów i niesamowicie skonstruowaną fabułę. A język, którym posługuje się autorka, sprawia, że książkę czyta się jeszcze przyjemniej. Oczywiście duża zasługa w tym także tłumacza, który świetnie oddał ducha książki.
Zdecydowanie jest to jeden z lepszych kryminałów, które ostatnio wpadły w moje ręce. Bo nie dość, że zagadka była satysfakcjonująca, to jeszcze podczas czytania mogłam się zrelaksować. Totalnie wchodziłam w ten świat i skupiałam się tylko na czytaniu.
Jeżeli macie ochotę na nieziemsko napisany kryminał, który pochłonie was do reszty, a przy tym będziecie mogli poznać pracę w wydawnictwie, to zdecydowanie jet to pozycja dla was. Nie jest to wymagająca lektura, więc świetnie sprawdzi się na długie jesienne wieczory.