Środek nocy. Stary, gęsty stary las odcinający się czernią od nieba. Jesteśmy na jego obrzeżach. Gdzieś tam coś zawyje, gdzieś tam coś szczeknie, coś trzaśnie, coś zaszeleści ale my czekamy na ten jeden tajemniczy odgłos - ,,huhu-hu''. Na trzepot skrzydeł, błysk żółtych oczu w ciemności i...
Wróć.
Nie czekamy na żaden trzepot, bo sowy latają bezgłośnie - nawet zawirowań w powietrzu po sobie nie zostawiają. Dlaczego?
Albo: idziemy leśną ścieżką, wdychamy pachnące żywicą i zielenią powietrze, zapada łagodny zmierzch i nagle z nieba spada coś pierzastego, ląduje na ścieżce, doprowadza nas niemal do zawału, jakoś tak dziwnie porusza skrzydełkiem, popatruje na nas wielkim okiem, rozdziawia dziób i wydaje jękliwy smutny odgłos. Toż to ranna sowa! Zbliżając się do niej powoli (żeby tylko nie spłoszyć!) w myślach układamy już scenariusz tego, co z nią zrobimy, kiedy ją złapiemy. Gdzie jest najbliższa lecznica dla rannych ptaków? Czy nie trzeba jej zawinąć w jakiś kocyk na czas transportu?
Ale sowa pełznie przed siebie z godnym podziwu uporem, oddala się od nas, próbuje podlatywać, my idziemy za nią pełni dobrych chęci, a potem nagle... Nagle sowa zrywa się do bezgłośnego lotu, może coś tam świśnie-huknie na pożegnanie i znika w gałęziach drzew. Co się stało? Czy sowa właśnie udawała, że jest ranna?
Albo: w naszym ogrodzie/polu/sadzie/winnicy (niepotrzebne skreślić) trwa plaga gryzoni. Wypróbowaliśmy chyba wszystko i nie wiemy już, jak się ich pozbyć. W akcie desperacji zamówiliśmy nawet usługi okolicznego szamana, ale ten przerażony ilością ogonkowatych podgryzających korzonki naszych zielonych maleństw rozłożył bezradnie ręce, zasugerował sowę i wrócił do domu. Czy zamontowanie budek lęgowych faktycznie w czymś pomoże?
Czy w Meksyku żyją sowy? Co to jest kaktusówka i czy to przypadkiem nie jest nazwa egzotycznego alkoholu? Jaka jest najmniejsza, a jaka największa sowa świata? Czemu rodzina Malfoyów miała puszczyka? I dlaczego Hedwigę grało w filmach aż siedem różnych sowich samców? Jak bardzo lemingi powinny obawiać się sów zakładających w okolicy gniazdo? Czym jest kainizm? Co to jest szlara? Czy dwie sowy mogą mieć takie samo upierzenie? Jak wyglądają sowie uszy? I dlaczego trzymanie w domu własnej sówki, nawet wychowanej od pisklęcia, nie jest dobrym pomysłem?
Uszatka, płomykówka, uszatka błotna, włochatka, puszczyk, puszczyk mszarny i uralski, pójdźka, puchacz, sóweczka, syczek i wreszcie sowa śnieżna. To o nich opowiada nam Jacek Karczewski i robi to z wprawą i miłością osoby, która sowy uwielbia. Dzięki niemu poznamy nie tylko sowie zwyczaje, nie tylko przyjrzymy się ich lęgom i troskliwym sowim matkom, nie tylko zapałamy nagłą potrzebą zobaczenia sowy w akcji ale też zaczniemy je rozumieć i oswajać się z ich istnieniem. Zrozumiemy, co te biedne ptaki przeszły przez nasze ludzkie ciągoty religijne, zauważymy, że faktycznie sowy nie bardzo mają teraz gdzie mieszkać (i to wszystko nasza wina!) i być może postanowimy im w jakiś sposób pomóc. Na przykład edukując dzieciaki w ich temacie. Bo jak słusznie zauważył autor za Laozi: ,,chronić będziemy tylko to, co kochamy, kochać będziemy tylko to, co rozumiemy, a rozumiemy tylko to, czego się nauczymy.''
Więc uczmy się sów!
*Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl