„Choć procesy ewolucji zachodzą losowo, to warunki początkowe nadają zawsze taki sam trend ogólny, prowadzący do wykreowania inteligentnej społeczności opartej na tych samych cechach i wartościach."
Chyba każdy słyszał o mitycznej Atlantydzie, czy o, modnych ostatnio, pozaziemskich społecznościach Plejadan, czyli cywilizacjach, wokół jest mnóstwo niewiadomych, więc jest to temat fascynujący i działający na wyobraźnię. Za najstarszą cywilizację uznawana jest sumeryjska, ale czy przed nią było coś jeszcze? Autor książki „Kroniki Czasu Ziemi” uważa, że tak i przedstawia nam teorię o społeczności homoriańskiej, która została stworzona przez pozaziemską cywilizację, jaką byli Wagowie. Na jej podstawie autor stworzył powieść, która zabiera nas w odległe odmęty czasowe, które mogłyby istnieć naprawdę, bo świat przez niego stworzony wygląda bardzo realnie.
Swoją wiedzę na ten temat autor przedstawia w dłuższym wstępie, który ma charakter naukowy i jest nieco nużący, ale potem następują już fabularne wydarzenia i pojawiają się konkretne postacie. Najpierw wkraczamy do świata homorian, a potem przenosimy się do współczesnego świata, w którym żyjemy. W powieści poznajemy kilkoro bohaterów, którzy należą zarówno do jednej, jak i drugiej cywilizacji, przez większą część te wątki biegną obok siebie, nie zawsze naprzemiennie, by znaleźć swój wspólny finał na ostatnich kartach książki.
Patrząc na przepiękną okładkę książki nie można od niej oderwać wzroku. Ogromne moje uznanie i brawa dla grafika, który świetnie oddał sens tego, co skrywa się na kartach tej powieści, gdyż front okładki jest magnesem, który zachęca do sięgnięcia po ten tytuł.
Najpierw pan Andrzej Góral przedstawia nam strukturę państwa zwanego Carstwem ze stolicą w Ghintorii, w której funkcję Arcybiskupa pełni Judhosz Kariota - hierarcha drugiego stopnia spośród najwyższych kapłanów boga Moga. Należy on do ścisłej elity sprawującej władzę wykonawczą w strukturze demokracji państwa. Jednak czytając dalsze wiadomości o zasadach panujących w Carstwie, widać, że rządy w nim nie mają zbyt wiele wspólnego z demokracją. Do zadań Karioty należy tępienie wszelkich zagrożeń, jakie mogą się pojawić na przykład pod postacią artykułów, które mogą naruszyć strukturę mocarstwa i zaburzyć światopogląd panujący w społeczeństwie. Brzmi znajomo?
Kolejny rozdział pt.: „Powrót do korzeni” zabiera nas do naszych czasów, gdzie poznajemy Adama Sadowsky’ego, który wychował się w Stanach Zjednoczonych, ale jego rodzice pochodzili z Polski. Pewnego dnia zapragnął poznać swoich przodków i ich historię, więc przeprowadza się do małej miejscowości Buczkowice położonej w północno-zachodniej części Kotliny Żywieckiej nad rzeką Żylicą. Postanawia wynająć jakieś odosobnione siedlisko, ale z tym, jest problem, bo Polska wygląda teraz zupełnie inaczej, niż opisywał ją ojciec. Wszędzie widać ścisłe zabudowania i trudno znaleźć jakieś miejsce bezludne i spokojne. W końcu pojawia się oferta, ale chata położona w lesie straszy nie tylko swoim wyglądem, ale też złą sławą, gdyż mieszkańcy słysząc, że Adam chce kupić dom nazywany „domem czarownicy”, bledną ze strachu. Ten wątek był dla mnie najbardziej interesujący i wciągający, ale niestety, długo nie było jego kontynuacji, bo w międzyczasie autor opowiadał o innych osobach, zdarzeniach, zarówno z dalekiej przeszłości, jak i teraźniejszości. Powrócił dopiero po jakimś czasie.
Nie przez całą powieść czytało mi się ją lekko i szybko. Wręcz przeciwnie, gdyż powieść została wydrukowana małymi czcionkami na białym, gładkim papierze, a do tego na kartach o dużym, niestandardowym dla powieści, formacie, co sprawiało, że brnęłam przez kolejne strony wolno. Poza tym tekst na każdej stronie jest dosyć obfity w opisy bez dialogów, co było trochę męczące. Przeszkadzało mi też urywanie wątków i w kolejnym rozdziale zaczynanie nowego, a powrót do nich następował znacznie później. To sprawiało, że musiałam za każdym razem wrócić do nich, by przypomnieć sobie na czym się skończył dany epizod. Trudność też sprawiają imiona związane z cywilizacją homorian i Wagów, z którymi trudno mi było się oswoić, więc rada ode mnie: dobrze jest sobie zapisywać kto jest kim, bo można poczuć mętlik.
Fabuła dziejąca się współcześnie do naszych czasów też nie ma jednego wątku, więc razem z motywem homoriańskim, może wprowadzać nieco chaosu. Czytając pierwsze rozdziały, odniosłam wrażenie osobnych, niepowiązanych wątków, ale jednak potem pojawiają się powiązania, ale tylko między tymi samymi motywami. Całość nabiera sensu i spójności, gdy mamy już za sobą całą opowieść. Wówczas dostrzec można mistrzowskie połączenie wszystkich elementów i pełną historię. Trzeba po prostu przyzwyczaić się do stylu autora i przyswoić sobie imiona postaci, ich funkcje oraz zupełne nowe sformułowania i nazewnictwo, jakim posługują się homorianie.
Jestem pełna uznania dla pana Andrzeja Górala, że nie pogubił się w poszczególnych elementach i wszystko razem ma sens. Po raz pierwszy spotkałam się z zabiegiem połączenia gatunku literackiego typu fantasy z naukowym podejściem, jakie można wyczuć w niektórych tekstach, które pojawiają się w trakcie beletrystycznych wątków.
Szukając informacji o homorianch i Wagach w Internecie nie znalazłam żadnych na ten temat wzmianki, więc trudno jest uwierzyć w prawdziwość tej teorii. Nie ma też żadnych informacji o instytucji HSS NAI, stąd przypuszczenie, że przedstawiona nam historia jest wytworem umysłu autora, który ma niesamowitą wyobraźnię tworzą powieść beletrystyczną z wątkiem pseudonaukowym.
Powieść jest debiutem pana Andrzeja Górala i w żadnym momencie tego nie wyczułam, jeżeli chodzi o styl, a jedynie widać to w zarzuceniu czytelnika zbyt wieloma informacjami i szczegółami, co staje się w pewnym momencie męczące. Powieść liczy sobie ponad 300 stron, ale gdyby miała wymiary standardowe, tak jak jest to w większości książek, wówczas z pewnością miałaby ich znacznie więcej. Moim zdaniem dobrze jest czasami podzielić opowieść na chociażby dwa tomy, ująć nieco opisów, dodać emocji, by całość była bardziej przystępna. Tym bardziej, że historie zawarte w „Kronice Czasu Ziemi” zawierają wątki, które wzbudzają zainteresowanie, intrygują, wciągają, a długie, monotonne opisy w stylu publicystycznym, nieco wybijają z rytmu poznawania losów bohaterów, którzy wzbudzali moje zainteresowanie i określone wrażenia.
Z pewnością jest to publikacja, która wywołuje wiele pytań swoimi zagadnieniami, skłaniają do refleksji nad naszym dziedzictwem ziemskim i pochodzeniu. Zestawienie dziejów nieistniejącej, dawnej cywilizacji z naszym światem pokazuje, że niektóre wartości, zachowania, zależności, mechanizmy władzy czy społecznych relacji i zachowania są podobne. Zmieniły się okoliczności, warunki życia, technologia, ale natura ludzka jest niezmienna.
Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu BookEdit w ramach akcji czytelniczej lubimyczytac.pl
W tajemniczych głębinach przeszłości naszej planety kryje się zapomniana historia, czekająca na to, by ujrzeć światło dzienne. „Kroniki Czasu Ziemi” to fascynująca odyseja poprzez czas, odkrywająca d...
W tajemniczych głębinach przeszłości naszej planety kryje się zapomniana historia, czekająca na to, by ujrzeć światło dzienne. „Kroniki Czasu Ziemi” to fascynująca odyseja poprzez czas, odkrywająca d...
Świat na przestrzeni wieków zmieniał się, natomiast postępowanie ludzi często nie różni się niczym od tego, jak zachowywali się ich przodkowie. Wiele pobudek do egoistycznych działań, ma nadal takie ...
Czy zastanawialiście się czasem jak wyglądała nasza planeta miliony lat przed pojawieniem się człowieka? Czy jesteśmy pierwszą inteligentną rasą, która zamieszkuje Ziemię? Czy w kosmosie są inne zami...
@iszmolda
Pozostałe recenzje @Mirka
Co kryją mury Mulberry Tales?
@Obrazek „Nie wiara wpływa na to, jakimi ludźmi jesteśmy, tylko to, jak sami postrzegamy moralność.” Kilka miesięcy temu skończyłam czytać "The paper dolls", pierw...
@Obrazek „Są słowa, które zapadają człowiekowi głęboko w pamięć.” Czasami spotykamy jakąś osobę, która wydaje się nam znajoma, ale nie jesteśmy w stanie osadzi...