„-Rany boskie! – przerażona Nata rzuciła się w kierunku leżącej na podłodze siostry. Nie zważając na sukienkę, padła na kolana, wyjąwszy z torebki małe lusterko, przyłożyła je do ust ust do leżącej ruchu kobiety.
- Co ty wyprawiasz? – zapytała z zainteresowaniem brunetka, przyglądając się poczynaniem przyszłej pisarki.
- Sprawdzam czy oddycha.
- To dlaczego teraz ty chuchasz na lusterko, a nie ona?
- Sprawdzam, czy działa.
- Co działa? Lusterko czy Natalia?”*
Co byś zrobili gdyby nagle w waszym życiu pojawiło by się nagle rodzeństwo o którym nie słyszeliście i nie wiedzieliście? Do tego miało tak samo na imię jak Wy? Dostajecie jeden dom w spadku i tajemnice… Musicie się nauczyć wspólnie żyć i ułożyć sobie na nowo własne życie. Mi przychodzi tylko jedno do głowy: „Tatuś miał poczucie humoru…”.
Pięć kobiet, pięć Natalii, które do tej pory nie wiedziały o swoim istnieniu nagle dowiadują się, że mają siostry, a ich ojciec prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Natalie potocznie zwane: Nata (początkująca pisarka i dziennikarka), Natka (maturzystka), Anna (pracownica banku), Magda (studentka historii) i Natalia (matka dwóch pociech – Anieli i Przemka, w trakcie rozwodu) dostają w spadku wielki dom oraz dużą sumę pieniędzy. Jednak to nie wszystko. Kierowane wskazówkami ojca odkrywają jakąś tajemnice w związku, z którą są włamania do domu. Ktoś chce coś znaleźć i najwyraźniej znajduje się to u nich w domu. Siostry mające jednego ojca odziedziczyły zmysł obserwacji, ciekawość (ciągłe dążenie do odkrycia tajemnicy), hardość, która nie ułatwia współpracy oraz temperament, który nie ułatwia wspólnego mieszkania. Czy samobójstwo było samobójstwem? Jaką tajemnice mają do odkrycia siostry? Kto się włamuje do domu? No wreszcie jak dziewczyny radzą sobie w nowej sytuacji?
Biorąc do ręki „Natalii 5” nie wiedziałam czego się spodziewać. Kryminał i ok. 550 stron mnie zaczęło przerażać. Jednak zaczęłam… Czy żałuję? Nie! Choć początkowo nie było szału to zbiegiem czasu zaczęła się „ostra jazda bez trzymanki” jak to mówi jeden z policjantów. Czytając powieść pani Rudnickiej dostałam dużą dawkę śmiechu, tajemnicę i przygodę. Przyznaje pakiecik całkiem udany. Powyższy cytat jest jednym z wielu, który doprowadził mnie do wybuchu śmiechu, którego nie potrafiłam kontrolować. Autorka zachwyciła mnie swoim stylem pisania. Z poważnego lub strasznego momentu momentalnie przeskakuje i mamy zabawny fragment co powoduje dreszcz strachu czy nowej przygody, a nagle salwę śmiechu. Nie lubię zbytnio kryminałów, ale takie bym mogła czytać. Ciekawie też są przedstawione tytułowe Natalie. Każda ma swoją osobowość i potrafi pokazać pazurki (nawet cicha i spokojna Natka). Dziewczyny od tak znalazły się w nowej sytuacji i choć nie było łatwo jakoś dają radę. Tak szczerze mówiąc to mamy tu do czynienia ze wszystkim po trochu: kryminał, sensacja, komedia (zapewniam, że uśmiejecie się do łez!) i romans w tle (taki cichy, spokojny, nie przeszkadzający i nie wpychający się na pierwszy plan. Podobało mi się też to, że do końca nie było wiadomo kto jest włamywaczem. Przyznaje byłam zaskoczona! Czytanie ułatwia też lekki styl pisania autorki, która swoimi słowami nęci czytelnika i nie pozwala mu się oderwać od książki.
Pozostaje mi tylko ją polecić ;)
Za możliwość przeczytania dziękuję Magdzie, która zorganizowała akcję „Książka na wakacjach”!
*str. 87
Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Natalii 5
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: kwiecień 2011
Liczba stron: 560