Olga Rudnicka zachwyciła mnie książką Cichy wielbiciel. Wykazała się w niej mistrzostwem w budowaniu napięcia, a także tworzeniu portretów psychologicznych swoich bohaterów. Jej świat przedstawiony pochłonął mnie całkowicie, zostawiając na długo w poczuciu szoku i dekoncentracji spowodowanych uświadomieniem sobie i głębokim przeżyciem pewnych zjawisk istniejących we współczesnym świecie.
Nie ukrywam, że siadając do lektury Drugiego przekrętu Natalii, będącego kontynuacją powieści Natalii 5, miałam wysokie oczekiwania. Przyznaję, że po lekturze zostałam z poczuciem niedosytu, a do zachwytu było mi niezwykle daleko.
Oczywiście wynika to przede wszystkim z faktu, że najnowsza książka Rudnickiej rasowym thrillerem nie jest, ma natomiast stanowić, jak głosi okładka, kryminał na wesoło. Inaczej mówiąc: to, w czym autorka czuje się najlepiej.
Tak też jest. Określenie to w pełni wyraża wszystkie elementy owej powieści: jest trup, jest dochodzenie, jest kolejny spadek, są niedomówienia, a nad tym wszystkim góruje humor i niekonwencjonalny styl bycia sióstr Sucharskich.
Niezgodność moich oczekiwań z tym, co otrzymałam wynika przede wszystkim z faktu, że twórczość Rudnickiej przed Cichym wielbicielem jest mi zupełnie nieznana.
Nie oznacza to jednak, że powieść ta stała się dla mnie nieporozumieniem. Przeczytałam ją w ciągu kilku godzin, ani na moment nie odrywając się od lektury: autorka potrafi zatrzymać uwagę czytelnika na długo.
Przedmiotem opisu Drugiego przekrętu Natalii są wydarzenia, mające miejsce dwa lata po zakończeniu części poprzedniej. Natalie mieszkają razem w odziedziczonym domu i starają trzymać się ustalonych wówczas zasad. Jedynym ich naruszeniem wydaje się być napisanie przez Natę książki, będącej świadectwem wydarzeń, które miały miejsce w ich życiu, gdy siostry się poznały. Powieść nie została zaakceptowana przez bohaterki, bowiem była ona zbyt szczera i nade wszystko, dosadna. Co więcej, jej autorka pominęła właściwie wszystkie elementy fikcji literackiej, nie pomijając wyjawienia na stronicach swego pisarskiego dziecka kodu do ich rodzinnego sejfu.
Wydanie książki nie jest jednak jedynym problemem sióstr. Odkrywają one zaginięcie byłego wspólnika swoje ojca, którego często odwiedzały. Po rozmowie okazało się, że żadna z nich od dawna nie miała z nim kontaktu. Gdy docierają do jego mieszkania, dowiadują się o ciele mężczyzny, które zostało w nim znalezione. Po Zawadzie nie pozostał ślad. Siostry za wszelką cenę starają się rozwiązać zagadkę zaginięcia ich wspólnego znajomego. Oczywiście, wszystkie chwyty są dozwolone, łącznie z oszukiwaniem ukochanych i ucieczką do niekonwencjonalnych metod postępowania. Gdy okaże się, że w sprawie pojawią się warte miliony brylanty, sytuacja stanie się o wiele bardziej niebezpieczna…
Książkę Rudnickiej traktuję jako świetną komedię z elementami kryminału. Perypetie bohaterek doskonale uzupełnia sprawa zaginięcia Zawady, która, mam wrażenie, współistnieje gdzieś w tle.
W żadnej mierze nie potrafię spojrzeć na opowieść tę, jak na rasową powieść kryminalną, jednak ma to spore zalety. Książkę tę można polecić osobom, które niekoniecznie lubią historie z morderstwem w tle, bowiem dzięki sporej dawce humoru, być może gatunek ten stanie im się nieco bliższy, a z całą pewnością bardziej przystępny. To doskonała lektura na dni wiosennego przesilenia, gdy dopada nas przemęczenie, zniecierpliwienie, apatia i niezadowolenie. Dzięki najnowszej książce Rudnickiej odetchniecie pełną piersią. Usuwa ona zmęczenie, poprawia nastrój, odciąża i nie przytłacza. Działa lepiej niż wszelkie reklamowane medykamenty.
Polecam serdecznie!