Katarzyna Enerlich to nasza rodzima pisarka, która ma na swoim koncie kilka wysoko ocenianych powieści. Jest to moje pierwsze spotkanie z jej prozą, na które wybrałam właśnie Studnię bez dnia.
Piękna okładka, intrygujący opis i pozytywne recenzje jedynie wzmogły mój czytelniczy apetyt. O tym czy został on zaspokojony, napiszę właśnie w tej recenzji.
Marcelina traci męża. Traci go dwukrotnie - w ramionach innej kobiety i pod kołami tramwaju. Właśnie ta tragedia zapoczątkowuje splot niezwykłych wydarzeń, które odmienią życie wdowy. Zaczynając od przyjaźni z kochanką męża, na odkryciu trzynastowiecznej studni kończąc.
Czy Marcelina zdoła odbudować swoje życie na nowo? Jakie tajemnice skrywa studnia w pracowni Tadeusza? Tajemnicze wydarzenia mające miejsce w pracowni to tylko nic nieznaczące incydenty czy może ingerencja zjawisk nie z tego świata?
Główną bohaterką powieści jest Marcelina. Jest to kobieta, której życie nie oszczędzało. Nie ma rodziców, niedawno straciła męża. Musi opuścić swoje dotychczasowe mieszkanie z dwóch powodów, jednym z nich są wywołujące ból wspomnienia, a drugim - koszty utrzymania. Podejmując nową pracę i wprowadzając się do nowego lokum, Marcelina nie jest świadoma wszystkich wydarzeń, które nastąpią w najbliższym czasie. Poczynając od poznania nowej sąsiadki Anny - starszej kobiety, przewodniczki i znawczyni toruńskich legend, a kończąc na odkryciu cennego zabytku o dużej wartości historycznej.
Właśnie w tym czasie zmieni się w jej życiu bardzo wiele. Nawiąże nowe przyjaźnie, odnajdzie swoje powołanie, ale zazna również strachu, bólu a nawet żalu za człowiekiem, którego prawie wcale nie znała.
W tym wszystkim będzie wspierać ją właśnie Anna, kobieta, która mogłaby być jej matką, ale jest zaledwie sąsiądką. Zaprzyjaźnią się one ze sobą i zżyją niczym matka z córką. Córką, z którą Anna utrzymuje zdawkowy kontakt, matką, którą Mercelina straciła dawno temu.
Jednak nie będzie to jedyna warta uwagi przyjaźń w historii naszej bohaterki. Pojawi się w jej życiu również Natalia Anna - kochanka jej męża. Obie kobiety będą rozpaczały po utracie bliskiej im osoby, obie odczują jego brak. Będą to okazywały jednak w inny sposób.
Relacje tych dwóch bohaterek są dość dziwne, toksyczne. Początkowa Marcelina, zadając się z Natalią Anną, próbuje sobie zadać ból, ranią ją wspomnienia rozmowy, podczas której usłyszała rozmowę kochanków (a nawet coś więcej niż rozmowę). Jednak z czasem ich stosunek do siebie się zmieni. Staną się prawdziwymi przyjaciółkami, szkoda tylko, że nie zdążą się tą znajomością nacieszyć.
Czytając Studnię bez dnia niejako zwiedzimy Toruń. Obrazowe, ale nie nużące, opisy, dzięki którym możemy się poczyć jakbyśmy tam byli. Jakbyśmy to my odkryli studnię, schodzili w jej głąb i odkrywali jej sekrety. Autorka odwaliła kawał dobrej roboty, tworząc tak znakomite opisy miejsc i sytuacji.
Ta wycieczka po Toruniu była naprawdę niesamowitym przeżyciem. Warte uwagi są również fotografie zawarte w książce, które tylko potęgują chęć bycia w tych magicznych miejsach, o których opowiada Katarzyna Enrelich.
Akcja rozwija się, kiedy Marcelina odnajduje w pracowni Tadeusza XIII wieczną studnię. Wtedy mają miejsce najważniejsze dla fabuły wydarzenia. W czasie gdy bohaterka odkrywa tajemnicę tej studni i staje się jej świadoma, również w nas wzrasta ciekawość i chęć potwierdzenia domysłów odkrywczyni.
Rówież wtedy do akcji wkracza kolega z pracy kobiety, który pragnie ją tylko bezwględnie wykorzystać i omamić.
Właśnie dzięki tak dobrze przemyślanym wątkom, czytanie tej książki staje się niesamowicie wciągające.
Co mogę jeszcze powiedzieć o tej książce? Zdecydowanie musicie ją przeczytać! Jeśli czytaliście już inne książki Katarzyny Enrelich to na tej na pewno się nie zawiedziecie. Gorąco polecam i zachęcam do wycieczek po Toruniu. :)
I pomyśleć, że wszystkim rządzi przypadek...