W realiach osiemnastowiecznej Anglii powinnam się świetnie odnaleźć i opowieść pod względem tematu jest ciekawa, jednak sposób opowiadania o losach Mary prezentuje się dość sucho. Mimo pikantnych momentów, od których nie stroni pierwsza część (a właściwie zdecydowanie na nich się opiera) tej historii zdecydowanie brakuje soczystości, tak samo jak koloru odzieniu dziewczyny zanim zaczęła się prostytuować. Jednakże część druga nadaje zdecydowanego tonu całości. Dopiero tutaj możemy zrozumieć o co tak naprawdę chodziło Autorce.
Nie do końca zgadzam się z opisem na okładce, iż jest to jedynie "studium kobiety opętanej żądzą posiadania ubrań". Przede wszystkim Mary jest nastolatką, a to bez względu na czasy, w jakich przychodzi nam żyć, oznacza osobę niedojrzałą i to, że z upodobaniem wpatruje się w kolorowe wstążki i stroje nie jest niczym dziwnym. Oczywistą sprawą jest, iż ubiór najbiedniejszych jest skromny i praktyczny, czyli również pod względem kolorystycznym musi ograniczać się do burych sukni. W dawnych stuleciach dzięki strojowi wiedziało się kto jest kim. W ten sposób budowało się wizerunek w hierarchii, dlatego marzenia Mary o pięknych strojach, to bynajmniej nie tylko chęć posiadania pięknych sukien. Chciała wyrwać się ze swojego świata, z obskurnej piwnicy, w której mieszkała z rodziną, od pracy podobnej do pracy jej matki, która pogrążała ją w ciemności, a zarobione pieniądze z szycia i tak ledwie starczały na byt, odciąć się od ojczyma, pracującego równie ciężko, co zaprzęgnięte w polu zwierze.
"Ladacznica" to książka na temat społeczeństwa, a nie kaprysów nastoletniej panny. Nasza bohaterka w końcu pojmuje, że wspinanie się po drabinie hierarchii w ustalonym od wieków porządku jest wręcz nie do ogarnięcia. Będąc na służbie u państwa Jonesów dociera do niej, że jej status został przypisany do roli służącej najniższego szczebla już od urodzenia. Z jakiej warstwy społecznej się wywodzisz w takiej zostajesz po swój kres. Wszyscy są trybami w machinie, która żeby sprawnie się toczyć potrzebuje tych, którzy zarządzają jej biegiem i tych, którzy nieustająco kręcą mechanizmami. Tego systemu nie powinno się zaburzać, bo groziłoby katastrofą, a też żaden pan nie chce babrać się w brudzie, gdyż od tego ma służbę. Podział społeczeństwa zawsze będzie istniał.
I jeśli spojrzymy na treść "Ladacznicy" w szerokim aspekcie, to będzie wartościowym obrazem stanu rzeczy osiemnastowiecznej Anglii i na pewno dzięki temu zyskuje w moich oczach. Natomiast jeślibym spojrzała na nią - co sugeruje opis na okładce - jedynie jako opis zgubnego podążania za błahostkami, porzucanie cech cnotliwych na rzecz posiadania rzeczy za wszelką cenę, książka byłaby pozbawiona wartościowych założeń.
To co zdecydowanie nie przypadło mi w treści do gustu, to detaliczne podejście do opisu stosunków Mary z klientami. Akcentowanie tych elementów w treści przybliża "Ladacznicę" bardziej współczesnym dziełom erotycznym, niż oddaniu klimatu epoki. Może i dzięki temu pokazuje relacje między płciami, nie tylko w warstwie fizyczności, ale i sferę emocjonalną, gdzie kobieta nawet będąc żoną była zaledwie nieco lepiej traktowana niż prostytutka. Kontrakty przedślubne, przechodzenie spadku rodziny jedynie na męskich członków oraz przymusowa opieka, zwierzchnictwo mężczyzny nad finansami kobiety niezamężnej. I na końcu oczekiwanie, że spłodzi się syn, gdyż w świecie, w którym kobieta nie ma żadnych praw decyzyjnych nawet względem własnego istnienia, tylko męski potomek jest wart najświetniejszej egzystencji. Jestem tego wszystkiego świadoma i życzyłabym sobie zredukowania owych scen na poczet szerszego przyjrzenia się temu, co dzieje się w Londynie. Zamiast wzmianek, kto może sobie pozwolić na lepszą pracę nawet wśród biedniejszych, pełniejszego odzwierciedlenia motywów działania innych bohaterów. Natomiast "Ladacznica" opiera się głównie na pokazaniu podejścia do życia młodziutkiej osoby, która zostaje wyrzucona na ulicę. Z jej perspektywy świat może być albo czarny albo biały, a wszelkie starania by wzbić się ponad stan z góry spisane na niepowodzenie.