Nigdy nie byłem wielkim Richarda Dawkinsa. Jego antyreligijne krucjaty i ciągoty do tłumaczenia wszelkich aspektów rzeczywistości, która nas otacza, w oparciu o metody biologicznego determinizmu nigdy do mnie specjalnie nie przemawiały i do dzisiaj nie przemawiają.
Kiedy jednak Dawkins pisze o materii, na której się naprawdę zna, to wychodzą mu rzeczy prześwietne. Taką właśnie jest omawiana książka. Jej tematem jest zjawisko ewolucji - zasady, mechanizm i czynniki, które składają się na tenże proces, którego efektem jest bogactwo form życia biologicznego obserwowanego współcześnie, jak i istniejącego w przeszłości. Nie oczekujmy więc po niej przeglądu tego bogactwa. Nie ten cel postawił pred sobą Autor. Oczekujmy natomiast przystępnego, ale i głębokiego wyjaśnienia leżących u jego źródła mechanizmów i struktur. Oczekujmy spojrzenia na ich złożoność, ale i wskazania na prostotę zasady leżącej u ich fundamentów. Przygotujmy się na przedstawienie ogromnych możliwości adaptacyjnych jakie życie na ziemi dzięki ewolucji posiada, ale także (co wydaje się największą wartością poznawczą tej książki) unaocznienia ograniczeń, ślepych uliczek, marnotrawstwa i absurdów, które ona generuje. Oczekiwania te dzieło Autora w pełni zaspokaja, posługując się przy tym stylem lekkim, często zabawnym, nie stroniącym od wycieczek w kierunki może niezupełnie związane z ewolucją, ale nadającym narracji barwę i słodycz prawdziwie intelektualnej przygody.
Książka nie jest oczywiście bez wad, przynajmniej z mojego subiektywnego punktu widzenia. Richard Dawkins pisał dla czytelnika angloamerykańskiego, członka społeczeństwa, w którym problem popularności kreacjonistycznych teorii (jak i innych pseudonauk) jest być może, jak zapewnia nas Autor we wstępie, problemem poważnym. Autor dużo więc miejsca poświęca na ich zwalczanie, co nie ułatwia skupienia się na zasadniczym temacie dzieła. Rażą również pojawiające się tu i ówdzie przebłyski osobistych przekonań Autora na temat religii jako takiej, a są one, co wiemy też z poprzednich dzieł tego Autora, dosyć skrajne.
Wielkie brawa należą się polskiemu tłumaczowi za jego pracę nad przybliżeniem tekstu polskiemu czytelnikowi. Wprawdzie zdarzają mu się zachowania dziwne (np. fragment dotyczący nazewnictwa żółwi w krajach anglosaskich, który, jakoby nieprzetłumaczalny i nieprzydatny dla polskiego czytelnika pozostawiono w oryginale), to jednak wykonał olbrzymią pracę nad dostosowaniem tekstu do polskich realiów, w tym wzbogacenia go o dane odnoszące się bezpośrednio do naszego społeczeństwa.
Podsumowując sprawę, książka jest bogatym, wnikliwym, ale jednocześnie bardzo przystępnym opracowaniem niezbyt łatwego tematu. Po jej przeczytaniu wiele aspektów dotychczas niejasnych lub ukrytych w niedopowiedzeniu na lekcji biologii staje się oczywiste i w swojej istocie proste jak budowa przysłowiowego cepa. Co jednak ważniejsze, jej lektura budzi w czytelniku głód dowiadywania się więcej i spojrzenia w sprawę głębiej, szerzej. A o to właśnie chodzi w popularnonaukowej literaturze. I za to należą się Richardowi Dawkinsowi wyrazy szczerego uznania.