Książki i filmy o życiu w gettach i obozach koncentracyjnych zaciekawiły mnie jakiś czas temu. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wiem na ten temat tylko tyle ile przekazano mi w szkole - czyli mam jedynie mgliste pojęcie o cierpieniu, śmierci i okrucieństwie, które tam były codziennością. Jako kilkunastoletnia dziewczynka odmówiłam wyjazdu na wycieczkę szkolną do Oświęcimia. Wiedziałam, że to miejsce przytłoczy mnie i wyjdę stamtąd z tysiącem pytań, na które do dziś nikt nie udzielił odpowiedzi. Nie poszłam również do kina na "Pianistę", tym razem "uchronił" mnie przed tym mój starszy brat zdając sobie sprawę z mojej dziecięcej jeszcze wrażliwości. Dopiero niedawno przełamałam się i zaczęłam chłonąć tą część historii ciągle chcąc wiedzieć więcej.
"Nadzieja umiera ostatnia" jest zapisem wspomnień Żydówki Haliny Birenbaum, która w czasie wybuchu II Wojny Światowej miała 10 lat. Do 13 roku życia udało jej się wraz z rodziną ukrywać w getcie warszawskim, wiele razy cudem uniknęli łapanek, wywozu do Treblinki i bezpośredniej śmierci z rąk esesmanów. Te "cuda" zawdzięczali głównie matce, jej silny charakter i pragnienie ochrony rodziny za wszelką cenę pomogły im długo uciekać przed losem jaki Niemcy przygotowali dla Żydów. Niestety, w końcu dobra passa się skończyła i trafili do transportu, który wywiózł ich do Majdanka.
Tego co przeżyła Halina w obozach w Majdanku, Oświęcimiu, Ravensbruck i Neustadt nie jestem Wam w stanie opowiedzieć. Myślę, że i sama autorka w swojej książce nie dała rady opisać całego zła, którego doświadczyła. Każdy dzień zaczynał się i kończył pod znakiem katorżniczej pracy, ciężkich chorób i epidemii, śmierci bliskich i obcych, walki o przeżycie. Pani Birenbaum oprócz strasznych obrazów, które mnie samą przyprawiały o dreszcze i nieraz łzy, nie zapomniała o świadectwie przyjaźni, miłości, siły charakteru więźniarek tak bardzo pragnących żyć, ani o nielicznych przypadkach "ludzkości" przejawianej przez oprawców - incydentach, które niektórym więźniarkom pozwoliły przeżyć trochę dłużej.
Tej książki nie da się ocenić. Takich wspomnień nie sposób zaklasyfikować, położyć na półkę z pozycjami "dobrymi", "średnimi"... dlaczego? Ponieważ jest to nie tylko zapis dokumentujący niezwykle ważny i bolesny fragment historii, ale także dlatego, że jest ona świadectwem życia i śmierci niewinnych osób, jedyną pamięcią i oddaną im czcią.
Chciałabym tą książkę polecić wszystkim. Jest to pozycja, która na długo pozostaje w pamięci, a wraz z nią osoby, które nie miały tyle szczęścia co Pani Halina, a na pamięć naszą zasługują jak nikt inny.