Maciej Domiński to pisarz, z którym zetknęłam się po raz pierwszy, kiedy do moich rąk trafiła książka „Traumal”. Opowieść zaczyna się niezwykle chaotycznym stylem narracyjnym, któremu często brak logicznej budowy zdania. Wszystko to sprawia, że początek książki staje się nieco męczący. Zabieg ten okazuje się jednak być zamierzonym, gdyż bohaterem przemawiającym do czytelnika jest człowiek uzależniony od alkoholu, w dodatku nigdy nie trzeźwiejący. Jakież więc inne myśli, niż te chaotyczne, zdające się być pozbawione logiki, mogą być w głowie człowieka pełnego kompleksów, żyjącego w nieustannym strachu, zagubienia i będącym pod ciągłym wpływem alkoholu? Autor celowo nie nadaje imienia swojemu bohaterowi, co uwydatnia niskie poczucie własnej wartości stworzonej przez niego postaci.
W książce przeszłość miesza się z przyszłością i w paranoicznej, pełnej zamętu narracji trudno momentami zorientować się kiedy przemawia do czytelnika mały chłopiec, dzielący się swoimi wspomnieniami, a kiedy dorosły uzależniony. Początek irytuje, ale z każdą kolejną stroną książka wciąga coraz bardziej. Z czasem zmienia się również język narracji, który staje się bardziej logiczny i uporządkowany.
Dzieciństwo i młodość nasz bohater spędza na wsi w środowisku, w którym czuje się odrzucony i w którym zabrakło wzorców godnych naśladowania. Dorasta w rodzinie dysfunkcyjnej, zamkniętej na kontakty z innymi. W rodzinie, w której brakuje ciepła, rozmów, zrozumienia i wzajemnego zainteresowania Lata te naznaczone są także przemocą fizyczną i psychiczną. Nieusłyszany i ignorowany, odkąd tylko pamięta, próbuje odizolować się od świata, który go nie akceptuje. Mały chłopiec szuka schronienia we wszystkich możliwych kryjówkach, a jako dorosły, ucieka w używki i samookaleczanie. Strategia przetrwania, w miarę dobrze spełniająca swą rolę w dzieciństwie zawodzi jednak w dorosłym życiu.
Zbyt wczesny zgon matki, milczący całe życie i nadużywający alkoholu, agresywny ojciec - to wszystko w połączeniu z biedą powoduje, że traumatyczne przeżycia wyniesione z domu rzutują na resztę życia tego człowieka. Wyrasta z niego pozbawiony wszelkich aspiracji, zniechęcony do życia i nie widzący w nim żadnego celu dorosły. Swoją skrzętnie ukrywaną wrażliwość znieczula topiąc w alkoholu. Alkohol to lek, który na krótko koi i pozwala zapomnieć, ale na dłuższą metę czyni spustoszenie w psychice.
Z zalęknionego dziecka wyrasta zalękniony dorosły. Z kompleksami i nie pasujący do tego świata, próbujący zapomnieć o przeszłości. Tęskni za kontaktami z ludźmi i jednocześnie ucieka od nich. Codzienność jest nie do zniesienia a noce pełne koszmarów sennych. Nieustanne kontrolowanie siebie męczy i blokuje drogę do poznania i zrozumienia prawdziwego siebie.
Pod maską arogancji i obojętności kryje się się dusza małego chłopca, która kryje nigdy głośno nie wypowiedziany żal - do Boga i do rodziców.
W książce tej, pomiędzy momentami chaotycznej narracji, wnikliwy czytelnik odczyta ważne informacje na temat współczesnego życia. Informacje mówiące o tym, jak zagubiony może czuć się w dorosłym życiu człowiek, którego dzieciństwo pozbawione było miłości obojga rodziców. Jak głęboko wnika w duszę rodzinna trauma i jakie wyrządza szkody przechodząc z pokolenia na pokolenie. Jak wzory wychowania, wyniesione z domu automatycznie przenoszone są na kolejne generacje. Odsłania również miałkość współczesnego życia i znieczulenie społeczeństwa na to, co dzieje się tuż obok nas.
W książce brak żywej akcji, ale w zamian za to czytelnik dostaje prawo wsłuchania się we wstrząsające, neurotyczne rozważania narratora. Niesamowicie emocjonalna, głęboko poruszająca, przy czym wrażenia te potęgują się z każdą kolejną przeczytaną stroną.