Zaginione miasta jakimś cudem na stałe zagościły w mojej biblioteczce i czytelniczym sercu. Choć dalej uważam, że pierwszy tom, czyli Strażniczka, był najlepszy, to nie będę ukrywać, że Nadpłomień stanowi godną konkurencję. Trzecia część serii o przygodach Sophie, Dexa, Keefera i innych została już przeze mnie przeczytana. Czy była to powieść dobra i mimo wszystko godna uwagi? O tym opowiem w dzisiejszej recenzji.
Sophie ma prawdziwy talent do pakowania się w kłopoty. Tym razem jednak jest też gotowa, by stanąć do prawdziwej walki. Jej zdolności są z dnia na dzień coraz silniejsze, a sama dziewczynka coraz bardziej zdeterminowana, by odnaleźć swoich porywaczy. Czarny Łabędź nie kwapi się z pomocą, więc Sophie jest skazana na siebie. Z powodu jednej pomyłki całe Zaginione Miasta znajdują się na krawędzi wojny – a tym samym wiele osób oskarża o to właśnie dziewczynkę. Niebezpieczeństwo zaczyna zataczać coraz węższe kręgi i tylko przy pomocy swoich przyjaciół Sophie będzie w stanie uratować mieszkańców Miast oraz samą siebie. Jednak czy to się uda?
O tym, że główna bohaterka tej serii znów zalazła mi za skórę, chyba nie muszę pisać eseju czy rozprawki. Spodziewałam się tego i zaczynając lekturę tej książki, nastawiłam się na ponowne fale irytacji, które będą we mnie uderzać za każdym razem, gdy Sophie postąpi w sposób zupełnie odwrotny, do tego, czego się od niej oczekuje. Jest w tej postaci jednak coś takiego, co mnie jednocześnie zachwyca – jej odwaga i siła, by odnaleźć swoich porywaczy i by ochronić przyjaciół za wszelką cenę. Postępuje ona zbyt nierozważnie, ale gdy już zabiera się do ważniejszego działania - robi wszystko, by osiągnąć sukces.
Jak przy poprzednich tomach, Shannon Messenger pokazała, że potrafi pisać i nie jest to tylko czcza przechwałka. Jej umiejętności kreacji bohaterów, gdzie każdy - nawet poboczni, mają swoje określone cechy charakteru oraz umiejętność opisywania danych miejsc, w których osadzona jest akcja, zasługują na szczególną uwagę. Myślę, że to właśnie stanowi solidny fundament tej serii - dzięki temu nabiera ona “rumieńców” i może zaskarbić sobie wielu nowych miłośników.
Choć ten tom trzeci, Nadpłomień, znów nie zachwycił mnie tak mocno, jak część pierwsza, to i tak jestem pod ogromnym wrażeniem. W tej książce działo się naprawdę sporo i myślę, że po części to wpływa na moją wysoką ocenę dla tej pozycji. Bywały momenty, gdy realnie się nudziłam, ale nie zabrakło też chwil, gdy po prostu nie potrafiłam się oderwać. Zwłaszcza przy końcówce, która obfitowała w wiele zwrotów akcji oraz dość dużo mrożących krew w żyłach informacji. Przez to właśnie nie mogę doczekać się lektury tomu czwartego i mam nadzieję, że nastąpi to w niedługim czasie.
Jeżeli lubicie fantastykę młodzieżową, w której nie brak akcji, mocnych charakterów oraz po prostu dobrego pióra autora - myślę, że spokojnie możecie sięgać po tę serię. Wielka szkoda, że tak mało się o niej mówi, ponieważ mimo wszystko, jest ona bardzo dobra i po prostu zasługuje na wszelką uwagę ze strony czytelników.