Wróćmy na chwilę myślami do naszych pierwszych przyjaciół. Do tych, z którymi bawiliśmy się w komandosów na hałdach piachu, czy skakaliśmy w gumę. Czy macie jeszcze z nimi kontakt, a może wasze drogi się rozeszły? Gdyby coś im się przydarzyło, jak mocno byście się tym przejęli? Rzucilibyście wszystko, żeby popędzić na pomoc?
Fabuła
Kraków. Mężczyzna skacze z okna. Wszystko wskazuje na samobójstwo. Ciało zostaje zmasakrowane, ale na podstawie śladów DNA policji udaje się ustalić tożsamość. Uwagę Krisa, przyjaciela zmarłego, przyciąga list pożegnalny i dołączone do niego zdjęcie dziewczyny. Kim ona jest i kim była dla, nieżyjącego już Kuby? Kris, niczym Indianin, po tropach odkrywa ślady, które wskazują, że jego przyjaciel był zamieszany w okrutny proceder.
Tłem dla historii opowiedzianej w tej powieści jest powódź i walka Krakowa z żywiołem.
Paweł Fleszar zaskoczył mnie tematem, który podjął w swojej książce. Zdradzę tylko, że związany jej on z handlem ludźmi. Autor poruszył taki jego rodzaj, o którym bardzo mało się mówi. Odnalazł najgłębszą jamę w najczarniejszej studni. Szczerze mówiąc nie umiałabym podać tytułu, ani z literatury pięknej ani naukowej (a trochę jej czytałam przy okazji pisania pracy magisterskiej też związanej z handlem ludźmi), który traktowałby o tym samym co "Powódź". To, że nie ma pozycji naukowych mnie nie dziwi. Jest to tak mroczny proceder, że pewnie było by ciężko znaleźć jakiekolwiek dane nawet w policyjnych raportach. Trochę dziwi mnie natomiast, że autorzy mrocznych thrillerów jeszcze go nie dopadli. Czyżby zbyt brutalny?
Konstrukcja i styl powieści
Książka zbudowana jest w oryginalny sposób. Każdy rozdział to jeden dzień. Na początku jest karteczka z kalendarza plus wycinki z gazet związane z fabułą książki. Ciekawe rozwiązanie, ale newsy mogłyby być dobrane nieco dyskretniej. Zanim historia na dobre się rozkręci zaczynamy podejrzewać, co mogło przytrafić się Kubie. Obdziera to powieść z elementu zaskoczenia.
Prowadzenie akcji wychodzi Pawłowi Fleszarowi raz lepiej raz gorzej. Szczególnie na początku palce mnie świerzbiły, żeby złapać za długopis i pokreślić to i owo. Im dalej, tym było lepiej, a właściwie, fabuła wciągnęła mnie na tyle, że zrekompensowała mi niedoskonałości. Chociaż przyznać muszę, że mogłaby być bardziej rozwinięta.
Nie do końca umiem powiedzieć czy "Powódź" miała być klasycznym kryminałem czy może komedią kryminalną. Z jednej strony temat tak mroczny, że nadawałby się na porządny horror, z drugiej autor wplótł kilka humorystycznych elementów. Najlepiej widać to na głównym bohaterze i jego dwóch pomagierach. Kris jest wojskowym, ale w swoim zachowaniu jest ciapowaty. Zamiast dobrze zbudowanego komandosa, dostajemy zwykłego Polaka. Faceta z brzuszkiem, który trochę mota się w postawionym sobie celu. Gdyby nie dwójka nastolatków, Marika i Kamil, jego śledztwo nie ruszyłoby z miejsca. Dziewczyna to idealny przykład na powiedzenie "gdzie diabeł nie może tam babę pośle" - jest śmiała, nie boi się niczego, potrafi wszystko załatwić. Chłopak to początkujący haker. Może nie posiadł jeszcze spektakularnych umiejętności, ale jego wiedza okazała się bardzo przydatna.
Do czego zmierzam. W moim przekonaniu komedia kryminalna powinna mieć w sobie lekkość. Nie można jej zestawiać z wyjątkowo okrutnymi zbrodniami. To po prostu się gryzie. Humorystyczne sceny okradają kryminał z grozy, a do brutalnego tematu nie pasuje śmiech.
Podsumowanie
Paweł Fleszar kupił mnie oryginalnym tematem. Pod tym względem "Powódź" wyróżnia się na tle innych kryminałów. Mam jednak wrażenie, że będzie ciężko mu się przebić między popularnymi zagranicznymi tytułami. Książka bardzo różni się od tych, które sprzedają się jak świeże bułeczki. Akcja rozgrywająca się między polskimi blokowiskami i przed galeriami handlowymi ma w sobie coś codziennego. Pytanie do was, czy chcecie przyznać, że obok was kryje się zło?