Czy wiecie może dlaczego na cmentarz, na groby bliskich nosi się kwiaty? Zdecydowana większość pewnie nie zdaje sobie sprawy, że początek tego zwyczaju był bardzo praktyczny. Zapach roślin zagłuszać miał przykrą woń wydawana przez okładające się ciała zmarłych. Często podążamy za tradycją nie wiedząc jednak czemu ona służy i skąd się wywodzi. O tych kwiatach to sama się dowiedziałam dopiero z książki Łukasza Śmigla „Decathexis”.
Jon Pendergast kieruje Inspektoratem powołanym przez królową Kirkegaardu. Ma on ca celu zmianę obrządków pogrzebowych i ograniczenie pozycji Kościoła Morii w państwie. Jego zadanie jest niestety bardzo ciężkie, bo najwyższy kapłan kardynał La Roche, nie ma zamiaru pozwolić na ograniczenie swojej władzy.
W kraju dzieją się jednak nadzwyczajne rzeczy. Z grobów w tajemniczych okolicznościach znikają ciała. Królowa zaniepokojona sytuacją zleca sprawdzenie sprawy Pendergastowi, któremu pomaga jego przyjaciel, Tancerz Danse Macabre.
„Człowiek posiada swoją godność z racji bycia człowiekiem, a ta zasada nie przestaje być aktualna nawet po jego śmierci.”*
Autor zaprasza nas do surrealistycznego świata gdzie zapomniano o ważnych wartościach, a panią wszystkiego jest Śmierć. Jej wizerunek to już nie szkielet obleczony w łachmany, a piękna kobieta dzierżąca kosę. Całe społeczeństwo zostało opanowane przez zabobony i absurdalne wierzenia. Mimo iż to królowa sprawuje najwyższą władze, to jednak Kościół Morii kontroluje wszystkich mieszkańców kraju. Czy czegoś wam to nie przypomina?
Wprawdzie kilka razy w tekście wspomniane zostało słońce, ja jednak ciągle przed oczami miałam ponure miasto, z zachmurzonym niebem pod którym działy się rzeczy przechodzące ludzkie pojęcie. Nieboszczyków traktowano niczym świętych. A obrzędy pogrzebowe były zupełnie inne niż te znane nam dotychczas. Jedna z grup religijnych uważała, że posiądzie cząstkę tak drogiego im zmarłego tylko wtedy kiedy zje jakąś jego część. Uznawano też że dziecko poczęte na czyjejś mogile posiądzie w jakimś stopniu wiedzę zmarłego.
Z wszystkim tym chciała walczyć królowa. Niestety kardynał La Roche, blokował wszystkie te posunięcia, w wyniku czego dochodziło do sądu Dies Irae, na którym Tancerze, w walce na śmierć i życie, zwyciężali dla swojego pana (tu królowej lub kardynała) słuszności jego decyzji. Jak będzie i tym razem, kiedy to głowa państwa chce wprowadzić obowiązkową kremacje zwłok?
„Decathexis” napisana jest z punktu narratora wszechwiedzącego, dlatego tez nie podążamy tylko za głównym bohaterem lecz obserwujemy tez knowania wrogich mu osób. Mamy tez tu kilka wstawek z dziennika Jona, mówiących nam dużo o jego przeszłości.
Tytuł powieści to nazwa procesu zachodzącego po śmierci bliskiej nam osoby w czasie którego uświadamiamy sobie i godzimy się z jej odejściem.
„Przyszedłeś na świat i niedługo znowu cię tu nie będzie. Nie boisz się świata sprzed twoich narodzin, a zatem nie masz powodu obawiać się tego, jak świat będzie wyglądał po twojej śmierci. Świat się nie zmieni. To ciebie nie będzie.”**
Książka niestety nie dla wszystkich. Jednych będzie zdecydowanie odrzucać, bo większość opisanych scen jest bardzo realistyczna, sugestywna, a wręcz obrzydliwa. Nie znajdą tu nic (no może maleńki okruszek) osoby lubujące się w romansach (niezależnie czy paranormalnych czy tych całkiem zwyczajnych). Znajdziemy tu elementy fantastyki, steampunku, szczyptę horroru i dużo tanatologii (nauka, która mówi o objawach śmierci, dzięki niej można zobaczyć kto jeszcze dycha, a kto już nie). Ogromnym plusem są wspaniałe ilustracje (dla osób które czytają tylko książki z obrazkami ;)), ogromnie podoba mi się wizerunek Pendergasta, wykreowany przez panią Agatę Cholewę. Kolejna sprawa to duża czcionka sprawiająca, że książkę czyta się bardzo sprawnie. Okładka trochę mroczna i nie trafi do listy moich ulubionych, ale bardzo tematyczna.
Osobiście rzadko kiedy czytam książki tego typu. Ta była miłym urozmaiceniem wśród tych wszystkich zakochanych istot fantastycznych. Nie powiem, ze jestem bardzo zachwycona, zakochana i czytać to będę w kółko, ale książka naprawdę mnie zaciekawiła. Szkoda tylko że skończyła się w takim momencie i nie wiem czy liczyć na kontynuacje. Uważam, że to co zawarte jest w tej historii nadaje się jako pierwsza część jakiegoś grubszego tytułu a nie jako oddzielna pozycja wydawnicza.
*cytat z książki str. 41
**cytat z książki str 147