“Historia o tym, jak Mateusz, praktykant w wielkiej korporacji, idzie po papier do drukarki, w efekcie czego ginie kilkanaście osób, kilkaset jest rannych, upada jeden z warszawskich biurowców, a świat wjeżdża na ostatnią prostą ku Sądowi Ostatecznemu.”
To fragment opisu książki, który świetnie daje odczuć to co ona zawiera. Taki niesamocie skrócony przebieg wydarzeń, przedsmak całości zarazem. Jeszcze nie otworzysz,a już wiesz, że jeden palec może narobić niezłego zamieszania. Jedno zdanie, które wydaje się absurdalne - przecież to niemożliwe, żeby przez stażystę, który natknął się na niewiadomego pochodzenia PALEC przyczynił się do śmierci nie jednej, a kilkunastu osób. A może jednak ?
“Na wieki wieków korpo” to książka zupełnie odmienna od tych po jakie sięgam standardowo. Nietuzinkowa, nie trzymająca się schematów, nieoklepana…po prostu inna. A inność w dzisiejszych czasach albo intryguje albo wzbudza …strach ? Wrogość ? Różnie bywa. Jak jest z Wami ? Lubicie rzeczy / książki / cokolwiek co odbiega od “normalności” ? Oklepanych standardów ?
Nie znam się na życiu w korporacji, nigdy tam nie pracowałam i chyba…nie żałuję. Twórca tej historii zna to od podszewki i takich laików jak ja wprowadza w ten świat za pomocą “Małego słowniczka korpomowy”, który znajduje się na wstępie książki. Już to po części mnie wystraszyło ale i na swój sposób zaciekawiło.
Szybko da się wyczuć, że Karo M. Nowak posiada ciekawe poczucie humoru, swój charakterystyczny styl dość lekki i przyjemny, mimo że jak się nie jest obeznanym w korporacyjnym świecie to cała historia jest pewnym wyzwaniem. Trzeba się skupić, czytać uważnie, by się wczuć i dać temu porwać.
Oryginalny debiut z gatunku urban fantasy. To w sumie w pierwszej kolejności mnie zaintrygowało. Jednak zupełnie nie spodziewałam się tego co otrzymałam. Czy jestem rozczarowana ? Nie sądzę, bym mogła tak to określić. Na swój pokręcony sposób kupiła mnie ta historia i uważam, że warto jej zasmakować.
Karo M. Nowak w ciekawy sposób połączyło typowe dla pracowników korporacji (zasobów) realia codzienności z elementami fantastyki. Jeśli na starcie dobrze zapoznamy się z korpo językiem, szybko to firmowe życie wciągnie bez reszty. Czuć taki pęd, to że nie da się tam odsapnąć, presja dyszy nad każdym, nie ma zmiłuj. Nie nadążasz - nie masz tu czego szukać. No chyba, że znajdziesz palec w drodze do drukarki ;)
Lubicie mitologię słowiańską ? Jeśli tak albo chętnie bliżej ją poznacie, to dla Was będzie kolejnym atutem tej książki. Swoista walka dobra ze złem, anioły, bóstwa, czarownica i to wszystko połączone z codziennością życia w korporacji. Jakim cudem się to udało ? Nie mam pojęcia ale jednak wyszło. Nie da się przeoczyć takiego czarnego humoru towarzyszącego bohaterom. Swoją drogą oni wyjątkowo wyraziści. Trudno im opowiedzieć się po jednej ze stron… Aleele co by się nie działo, wiedzą, że robota nie będzie czekać - trzeba co swoje zrobić, nie ma, że boli. Jeszcze żyjesz - to pracujesz. A z racji, że pracowników ubywa, znikają w niewyjaśnionych okolicznościach - roboty nie brakuje. Czy ludzie przetrwają to szaleństwo ?
Nie da się nie podziwiać w trakcie czytania, stylu jakim ta książka jest napisana. Tej lekkości, której nie spodziewałam się w niej odnaleźć. Czuć tu duży potencjał, czuć zapał i pomysłowość, wyjątkową kreatywność. Można odnieść wrażenie, że o czym by osoba Karo M. Nowak nie pisała, czy to o pogodzie czy może nawet polityce, sposób w jaki ubiera to w słowa, wciągnąłby bez reszty. I za to wielki plus. Fajnie jest zadebiutować w tak imponujący sposób, strach myśleć co będzie dalej.
Zaciekawiłam Was choć trochę ? Lubicie książki tego typu ? Macie ją w planie ? Polecam i chętnie poznam Wasze wrażenia.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji Wydawnictwu Spisek Pisarzy.